wtorek, 25 lutego 2014

2.

Zayn

Dawno nie czułem się tak jak teraz. Dwumiesięczna przerwa to było na co długo czekałem. Kocham moją pracę, ale tęskniłem za rodziną, a wreszcie mogłem się z nią spotkać dłużej niż na parę dni. 

Kiedy wreszcie stanąłem przy taśmie z walizkami, zacząłem szukać wzrokiem moich. Szybko zabrałem swoje rzeczy, uważając aby nikt mnie nie poznał. Ruszyłem do tylnego wyjścia, dzięki któremu miałem uniknąć niezbyt miłego spotkania z fotografami i fanami.


Gdy wreszcie znalazłem się w ciepłym wnętrzu samochodu, odetchnąłem z ulgą. Po chwili już byłem w drodze do Bradford.


W momencie, kiedy zobaczyłem z daleka mój dom, zacząłem szukać w podręcznej torbie telefonu. Z marnym skutkiem, bo nigdzie go nie widziałem. Poważnie, już miałem ochotę to wszystko wywalić do góry nogami, ale darowałem sobie. Musiałbym później to sprzątać. A drugi raz nie popełnię tego błędu.  ''Pierdoleni ludzie, którzy wymyślili torby, w których nie można nic znaleźć.''


- JESTEM!- wydarłem się na cały dom, kiedy przekroczyłem jego próg.

- Tutaj, pomóż mi!- usłyszałem głos siostry.


Szybko rzuciłem wszystko i pobiegłem do kuchni. Kiedy stanąłem w przejściu rozejrzałem się. Wszędzie było jedzenie i woda. Podniosłem wzrok i napotkałem przerażony wzrok Wal i Saf.

- Co wy zrobiłyście?- zapytałem stawiając ostrożnie kroki w ich stronę. ''Ja pierdolę, jaki syf.''
- I co się gapisz!? Pomóż nam!- krzyknęła młodsza.
- Dobra, dobra, a gdzie rodzice?
- Nie wiem, gdzieś pojechali- westchnęła Waliyha.
- Co do kur...?!- krzyknąłem czując jak coś rozgniata się pod moim butem. Szybko podniosłem stopę i zobaczyłem ciapę z banana. Nic nie mogłem poradzić na to, że zacząłem się śmiać jak idiota. W końcu zabiłem ukochany owoc Harrego. ''Muszę do niego zadzwonić.''
- A wy chciałyście…?- zapytałem, gdy trochę się opanowałem.
- To nie my! Mama zostawiła otwartą lodówkę i się rozmroziła!- Safaa zaczęła się tłumaczyć.
- Yhym- mruknąłem- Jasne. Tylko winny się tłumaczy.
- Dobra, już nie bądź taki mądry, tylko pomóż!

Rozejrzałem się po raz kolejny po całym pomieszczeniu i wziąłem się za sprzątnie razem z siostrami.

***

Kiedy wreszcie po czterech godzinach udało nam się wszystko ogarnąć, stwierdziłem, że muszę się umyć. Nie dlatego, że śmierdziałem. ''Chociaż może trochę...'' Ale miałem ochotę wreszcie położyć się spać, a nie mogłem tego zrobić upierdolony w jedzeniu.

Także stałem teraz na środku łazienki, goły i wesoły, szukając ręcznika.

- Waliyha! Gdzie są ręczniki?!- krzyknąłem, mając nadzieję, że dziewczyna mnie usłyszy.
- Na dole w łazience!
- Nie mogła mi tego powiedzieć wcześniej- mruknąłem, szukając czegoś, czym mógłbym się zasłonić.

Padło na zasłonę prysznicową. ''No kurwa, nic innego nie ma...'' Szybko zdjąłem śliski materiał o owinąłem go sobie wokół bioder. Otworzyłem drzwi i starałem się bezszelestnie dostać do łazienki na dole. Oczywiście, życie jest suką i mi się to nie udało.

- Zayn! Jesteś! Zobacz kto przyszedł!- usłyszałem głos mamy z salonu. ''Lepszego momentu nie miała?!''
- Daj mi chwilę!- odkrzyknąłem i szybko zawróciłem w stronę pokoju.

Na szczęście w szafie udało mi się znaleźć jakieś dresy. Szybko je wciągnąłem na goły tyłek i zleciałem na dół.

- Dobry wieczór- wymusiłem uśmiech do podajże naszej sąsiadki.
- Zayn! Ubierz się do cholery jasnej! Nie widzisz, że mamy gościa?!- usłyszałem karcący głos mamy.
- Nie! Czekaj! Zayn, mogę ci zrobić zdjęcie? Może moja córka wreszcie się przekona do chłopaków!- uśmiechnęła się szeroko, a ja zatrzymałem się w pół kroku- Spokojnie, żartowałam! Ale wczoraj przyjechała do mnie, a nie ma tu żadnych znajomych jeszcze, więc może spotkalibyście się razem kiedyś? 
- Ymm, no okay- mruknąłem, siadając na kanapie.
- To świetnie!- jej entuzjazm jest dobijający- Akurat wyjeżdżam na trzy tygodnie, więc nie będzie sama.
- Nie ma sprawy.
- O widzi pani, my też teraz jedziemy z córkami, na takie mini wakacje, na tydzień- uśmiechnęła się moja rodzicielka. ''SŁUCHAM?!''
- Że co?! To wy wyjeżdżacie, a ja nic nie wiem?!- pisnąłem.
- No bo mieliśmy ci powiedzieć, ale wtedy, byś może nie przyjechał i kto by się zajął kotką- szczęka mi odpadła.
- Aha, super!- westchnąłem- To ja miałem tu tylko po to przyjechać, aby Clowe popilnować, tak?
- Nieee- machnęła ręką- Odwiedzisz znajomych, będziesz miał wolny dom... Ale oczywiście żadnych imprez w domu, bo uduszę! I noo..- zacięła się- I w ogóle odpoczniesz, nie?
- Nie- walnąłem bezpośrednio, ale zaraz się poprawiłem pod jej gniewnym wzrokiem- Znaczy, masz rację mamo.
- No, to macie wolne od rodziców w tym tygodniu- zaśmiała się kobieta.
- Tylko nie myśl sobie Zayn, że zaniedbasz to wszystko, sporządzę ci listę wszystkich prac domowych- pokiwała na mnie palcem. ''A co ja mam dziesięć lat?''
- Okey, a kiedy wyjeżdżacie?
- Za 4 dni.


No to ciekawie się zapowiada...




Alex




Stałam na samym środku tej pieprzonej sceny. Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja nie mogłam się ruszyć. Tak jakbym miała nogi przybite do parkietu. Te wszystkie oczy były wpatrzone we mnie. Wśród nich próbowałam dostrzec te niebieskie tęczówki, ale  nigdzie go nie było. ''Obiecał, że przyjdzie...'' Czułam jak moje policzki oblewa czerwony rumieniec. Oczy zaczęły mi się szklić. Szybko odzyskałam siłę w nogach i zbiegłam ze sceny szkolnego teatru. Słyszałam tylko śmiechy za moimi plecami. Usiadłam skulona w kącie i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nagle poczułam zimne dłonie na moich kolanach.


- Co się stało?- usłyszałam dobrze mi znany, zatroskany głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam te kochane błękitne tęczówki.
- Nie widzisz, Niall?- prychnęłam- Ośmieszyłam się tylko- machnęłam ręką w stronę widowni.
- Nie prawda- powiedział stanowczo i złapał moje ręce, tym samym zmuszając mnie do tego bym wstała. 

- To chyba jesteś głuchy- wyrwałam swoje dłonie i odwróciłam się od chłopaka. Nie chciałam, żeby widział moje łzy.
- Alex spójrz na mnie- złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie. Oczywiście, że nie spojrzałam mu w oczy. Znalazłam sobie bardzo interesujący obraz tuż obok jego głowy- Teraz będziesz patrzyła wszędzie tylko nie na mnie?- zaśmiał się. ''Tak, żebyś wiedział.''- Nie ośmieszyłaś się-spojrzałam w jego oczy, które przepełnione były troską.




Jak na zawołanie zadzwonił budzik. Przeklnęłam pod nosem i uderzyłam to wkurzające urządzenie, które spadło na podłogę. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy dłonią. Podeszłam do okna i odsunęłam roletę, przez co poraziło mnie słońce. Przeciągnęłam się i spojrzałam za okno. Kiedy nie znalazłam nic interesującego, chwyciłam w dłonie telefon.

- Alex!- usłyszałam donośny głos mojego taty- Śniadanie!
- Już idę!- odkrzyknęłam.

Nagle doszedł do mnie piękny zapach naleśników. Szybko zbiegłam na dół i wleciałam do kuchni. Kiedy zobaczyłam stertę naleśników na jednym talerzyku, jak opętana rzuciłam się na wolny stołek, który niebezpiecznie zaskrzypiał pod wpływem mojego ciężaru.

-Wiesz co kochanie, może jednak tego nie jedz...- usłyszałam rozbawiony głos ojca i posłałam mu mordercze spojrzenie. ''Pieprzyć wagę.''

Skończyłam jeść śniadanie i poszłam na górę. Kiedy rzuciłam się na łóżko, poczułam jak dużo zjadłam. Powinęłam sobie koszulkę i zaczęłam jeździć dłonią po brzuchu. ''Od razu lepiej...''

Nagle przypomniał mi się mój sen. Był zdecydowanie dziwny. Niall to mój, można powiedzieć, były najlepszy przyjaciel. Od kiedy poszedł do XFactor i razem z chłopakami zajęli trzecie miejsce, ja zeszłam na drugi tor. I nie widziałam go od trzech lat. Czasem tak cholernie za nim tęskniłam. ''Brakowało mi go...'' Czy mam mu to za złe? Nie. A przynajmniej tak sądzę. Chciał spełnić swoje marzenia. No i udało mu się. Rozumiem, że nie miał raczej pomiędzy czym wybierać. On z Louisem, Liamem, Zaynem i Harrym wyjechał do Londynu. Podpisali duży kontrakt. Płyta. Sukces. Fani. Sława. Ale nie ja.

W sumie też nie siedziałam na tyłku. Udało mi się dostać do szkoły tanecznej. Potem konkursy, aż w końcu dostałam się do krajowych i zajęłam drugie miejsce. Dostałam się do grupy tancerzy "Dance Up Your Life". To było teraz moim całym życiem. Poświęciłam się temu całkowicie.

Dobra koniec tych rozmyślań nad przeszłością.

Zbiegłam na dół i ubrałam się. Złapałam z szafki smycz i zagwizdałam. Po chwili podbiegł do mnie pies. Pogłaskałam go i zapięłam za obrożę. Buddy był to duży, brązowy labrador. Moi rodzice przygarnęli go, kiedy znalazłam go w lesie razem z Nia... ''Co on się mnie dzisiaj tak uczepił?'' Westchnęłam i wyszłam z domu.

Gdy doszłam do parku puściłam psa ze smyczy, aby trochę pobiegał. Sama usiadłam na trawie i wyjęłam telefon. Włożyłam sobie słuchawki, włączyłam moją ulubioną playlistę i położyłam się na ziemi. Patrzyłam bezmyślnie w niebo i słuchałam muzyki. Kiedy jedna słuchawka wypadła mi z ucha, westchnęłam i podniosłam się. Szukałam wzrokiem psa, ale nigdzie go nie było. Szybko wstałam i zaczęłam go wołać.

-Buddy.. Buddy! Gdzie ty do cholery jesteś?!

Kiedy po dwudziestu minutach biegania i darcia się nie znalazłam go, usiadłam zmęczona na chodniku i oparłam się na nogach. Nawet nie zauważyłam jak łzy bezsilności zaczęły spływać po moich policzkach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu...



Heyy...

Rozdział z opóźnieniem, ale jest. Przepraszamy <3 Mamy nadzieję, że się komuś spodoba. I dziękujemy za ten komentarz ! <3 To dużo dla nas znaczy naprawdę ! To.. do następnego rozdziału.

czwartek, 13 lutego 2014

1.

Niall


- Kochanie wstawaj, śniadanie jest już gotowe- szturchała mnie wciąż moja mama.
- Już mamo- wybełkotałem, a ona się zaśmiała i wyszła z pokoju.

Tak dawno nie byłem tutaj. Ta przerwa pomiędzy trasą cholernie mi się podoba. Chociaż od miesiąca nie widziałem Hazzy, Daddyego, Dj Malika i Tommo i zaczyna mi tych dupków brakować.

Kiedy już ześlizgnąłem się z łóżka zacząłem iść leniwie w kierunku mojej torby. Nie otworzyłem jeszcze oczu, co było skutkiem spotkania się mojej głowy ze ścianą. Złapałem się za bolące miejsce i podszedłem do celu mojej wędrówki. Wyciągnąłem czerwoną polówkę i jakieś jasne spodnie. Haha pamiętam jak non stop to nosiłem. Jak teraz zaczynam nad tym myśleć to chyba musiałem wyglądać jak pacan. Założyłem wszystko na siebie po czym zbiegłem na dół.

- Niall, po śniadaniu pójdziesz do sklepu?- spojrzała na mnie mama.
- Mamo- jęknąłem- Nie może Greg?- spojrzałem na nią błagającymi oczami.
- To, że masz wolne, nie oznacza, że masz siedzieć teraz na dupie i nic nie robić- zaśmiał się mój starszy brat i potargał mi włosy. Jak mi tego brakowało.
- Dobra pójdę-  powiedziałem obrażonym głosem ale zaraz się zaśmiałem i zaczęliśmy wszyscy jeść.

Po śniadaniu dostałem listę zakupów razem z pieniędzmi. Po założeniu butów oraz kurtki pomaszerowałem do sklepu spożywczego na końcu ulicy. Półtorej godziny zeszło mi w tym cholernym sklepie. Muszę przyznać, że dawno nie byłem sam na zakupach. Ledwo utrzymałem te cztery torby w drodze powrotnej. No pomijając fakt, że chyba ze sto ludzi powiedziało mi "Hej" "Dzień dobry" "Fajnie cię widzieć" i tego typu rzeczy.

Przekraczając próg drzwi krzyknąłem, że już wróciłem. Zaniosłem wszystko do kuchni. Na szczęście Grega zadaniem było to wszystko rozpakować. Zrzuciłem buty, a kurtkę powiesiłem na wieszaku.
Potem wszyscy zebrali się w salonie. Dosłownie, co najmniej pół rodziny. Zaczęły się powitania, całowanie, wspominanie, coś typu "Jak ty wyrosłeś". No co racja to racja. Dawno mnie tu nie było. Jasne, przyjeżdżałem raz na jakiś czas, ale tylko na dzień lub dwa. Teraz mogłem pobyć dłużej z rodziną i dawnymi znajomymi. Jak mi tych ludzi strasznie czasem brakuje.

Rodzinka nie posiedziała długo. Rodzice musieli coś załatwić, a Greg razem z Denise i Theo pojechali na zakupy. Stwierdziłem, że nie będę siedział sam, więc szybko się ubrałem i wyszedłem z domu.

Przechodząc obok kolejnego domu, zatrzymałem się na chwilę. Tyle wspomnień. To jest jedyne czego bardzo żałuję po pójściu do XFactor. Straciłem Alex. Właściwie to ona namówiła mnie na casting.

To wszystko stało się dzięki tej zielonookiej, brązowowłosej dziewczynie. Chociaż nie wiem jak teraz wygląda. Może się zmieniła. Pamiętam jak wszystko robiliśmy razem. Odkąd spotkaliśmy się, jako dzieci, na placu zabaw. Nie pamiętam tego za dobrze, ale wiem, że to była piaskownica. Chociaż ona była młodsza, to ja nie czułem jakieś różnicy. Była najfajniejszą dziewczyną jaką znałem. Jestem ciekaw co teraz robi, jak wygląda ona sama i jej życie...

Doszedłem do parku gdzie kiedyś spędzałem całe dnie. Było tu tak cicho i spokojnie, tak jak zawsze. W końcu po wielu próbach znalazłem wolną ławkę. Usiadłem na rogu i wpatrywałem się w ludzi. Jedna kobieta cały czas rozmawiała przez telefon gestykulując przy tym drugą ręką. Dalej jakaś starsza para szła pod rękę. Obok nich mężczyzna z dzieckiem śmiali się, idąc przed siebie. Mój wzrok spoczął na dzieciach bawiących się na placu zabaw.

Konkretnie na małej brązowowłosej dziewczynce samotnie siedzącej na huśtawce. Była taka smutna, a do tego sama. Patrzyła wciąż na bawiącą się grupkę naprzeciw niej. Nagle podszedł do niej jakiś chłopczyk, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Stanął za nią i powoli zaczął pchać jej huśtawkę, a ona zaczęła się śmiać. To niesamowite jak jakaś osoba może sprawić, że tak nagle wszystko inne nie ma znaczenia i po prostu uśmiechasz się, bo dzięki niej masz do tego powód.

Też mam takie powody do uśmiechu i radości. Mianowicie Harry, Zayn, Liam i Lou, rodzina... No i oczywiście Clarie. Przypominając sobie, że dawno z nią nie rozmawiałem, szybko wyciągnąłem telefon i wybrałem numer.

- Hey, co tam skarbie?- usłyszałem jej ciepły głos.

Clarie to niska i śliczna osóbka. Ma długie blond włosy, które po prostu kochałem. Chociaż ona nie lubi jak się nimi bawię i zawsze dostaję za to ochrzan, ale trudno mi się powstrzymać. Na ogół jest radosna i uśmiechnięta. Jednak łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Wtedy robi się taka zabawna. Jesteśmy razem od pół roku i chyba nie wyobrażałem sobie teraz bycia z kimś innym. Clarie była tylko moja, a ja tylko jej.

- Stęskniłem się tylko za twoim głosem- uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Ja za tobą też, nie widziałam cię prawie miesiąc...
- A wydaje mi się jakby minął już rok...

Nagle podbiegł do mnie jakiś duży pies i wskoczył na ławkę siadając obok mnie. Po chwili położył swój łeb na moich kolanach i zamachał ogonem. Po chwili zorientowałem się, że to brązowy labrador.


- Co ty tu robisz sam?- wyszeptałem do siebie i zacząłem go głaskać.

Moją uwagę przykuła jego zielona obroża. Przesunąłem ją z nadzieją, że znajdę tam blaszkę z jego imieniem i może właścicielem. Nie pomyliłem się. "Buddy"... ''Skąd ja kojarzę to imię?'' Szybko przeniosłem wzrok na dane właściciela. Zamarłem.

- Halo, Niall, jesteś tam?!- powiedziała głośniej Clarie a ja przypomniałem sobie, że z nią rozmawiam.
- Przepraszam kochanie, zadzwonię wieczorem. Później ci wyjaśnię...- nie czekając na nic rozłączyłem się.

W mojej głowie był tylko napis: Właściciel: Alex Morgan ...


Darcy


Nareszcie jechałam do domu... Do mojego prawdziwego domu. Dziękuje ci Boże, że wysłuchałeś moich próśb i zabrałeś mnie od mojego ojca. To jest po prostu chory umysłowo człowiek. Tylko pije i pali. W ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Mogłabym wyjechać wcześniej, ale wolałam skończyć tam szkołę. Teraz przynajmniej nie tylko ja będę ''nową'', lecz wszyscy na pierwszym roku.

Szłam na architekturę. Nie jestem zbyt dobra w polskim, chemii, geografii, historii… ''Baa historii to ja nienawidzę.'' I jeszcze ta durna babka. Gorzej chyba nie mogłam mieć. ''Dobrze to rozwiązujcie te ćwiczenia, bo w ogóle ocen nie macie!'', ''Wy to się nic nie uczycie, chciałabym was uczyć WOS-u a nie historii'', ''Jak to tego nie ma! Jest wszystko w podręczniku!'' - tylko, że panna miała inny podręcznik...  Ach, na szczęście mam to już za sobą.

Kiedy wreszcie zobaczyłam mój ukochany dom i uśmiechnęłam się szeroko. Był tylko mój... No dobra, mama tam mieszkała, ale to był mój dom, bo tam czułam się jak w rodzinie. ''Nareszcie, tak długo czekałam, żeby tu być...''. 

Kiedy wysiadłam z autobusu, podeszłam do bagażnika. Szukałam wzrokiem moich rzeczy, ale ni chuja ich nie widziałam.

- Przepraszam pana! Nie mogę znaleźć moich walizek- krzyknęłam, ale facet w ogóle mnie nie słuchał- Przepraszam! NIE MOGĘ ZNALEŹĆ MOICH WALIZEK!- powtórzyłam zirytowana, a wtedy na mnie spojrzał.
- Proszę za mną- westchnął i po chwili stanął obok mnie- Jak wyglądały?
- Były trzy czarne w serduszka i jedna na kółkach, granatowa- założyłam dłonie na biodrach.
- Yhym- mruknął pod nosem. Nachylił się i postawił przede mną torby- To te?- zapytał znudzonym głosem.
- TAK! Dziękuje!- uśmiechnęłam się i chwyciłam za walizki.
- Taa, do widzenia- jęknął i polazł do autobusu jak na skazanie.

Ale cóż mu się dziwić? Jego życie było nudne jak flaki z olejem. Zapewne wstawał rano, jadł śniadanie, ubierał się w stare, wyblakłe ubrania sprzed roku, wychodził z domu i zaczynał pracę. Jeździł parę razy dziennie wokół miasta i wysłuchiwał narzekań starszych kobiet. Wracał do domu, o ile miał prysznic to się mył, chociaż zgaduję, że nie, bo z buzi to mu śmierdziało śledziem, oglądał mecz z piwem w łapach i szedł spać na kanapie.

Dlatego ja poszłam na studia. Wolałam mieć lepsze życie niż kierowca autobusu.

''Idę do domu, do domu, hej ho, tralala DO DOMU!'' Nagle poczułam porażający ból małego palca u prawej stopy. Przeklnęłam pod nosem i kopnęłam ten jebany kamień drugą nogą jak najdalej. Zrobiłam dwa kroki i znowu się potknęłam, tym razem jednak wylądowałam na trawie. Oby tylko sąsiedzi nie patrzyli, bo będą miała opinię fajtłapy.

- Córcia, czemu leżysz na ziemi?- usłyszałam roześmiany głos i szybko podniosłam głowę.
- Mama! Boże jak się stęskniłam!- szybko wstałam i zaczęłam kuśtykać w jej stronę.
- Nic ci nie jest?- zapytała przytulając mnie mocno.
- Nie mamo, tak sobie leżałam, na chodniku, bo zmęczona jestem- wzruszyłam ramionami, a ona się zaśmiała.
- Chodź pomogę ci- pokręciła głową rozbawiona i zabrała moje dwie walizki.



Razem weszłyśmy do środka. Od razu rzuciłam wszystkie torby pod ścianę i ruszyłam w stronę salonu. W sumie oprócz przemeblowania to chyba nic się tutaj nie zmieniło... Przeskoczyłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, sprawdzając jej zawartość. Kiedy zobaczyłam to całe jedzenie, mój brzuch dał o sobie znać. Złapałam szybko złapałam miskę z jakąś sałatką i zgarnęłam widelec. Kiedy wepchałam sobie dość dużą ilość do buzi, poczułam smak sosu greckiego. Wtedy do kuchni weszła moja mama.

Kiedy zjadłam resztę mojej kolacji i rodzicielka skończyła ze mną swój wywiad, ruszyłam do swojej sypialni. ''Ah, moje kochane łóżko...''

***


- Hej mamuś, co robisz?- zapytałam, kiedy zastałam ją przy garczkach w kuchni.

Kiedy tylko rzuciłam się na łóżko, usnęłam i wstałam dopiero po północy. Okazało się, że moja noga jest już w bandażu, więc odpuściłam sobie prysznic. ''A może po prostu mi się nie chciało?'' Przebrałam się w piżamę i wyszłam, aby napić się wody.

- Hej, wyspałaś się? Owinęłam ci nogę, bo byś chodzić nie mogła- zaśmiała  się- Jak chcesz coś do jedzenia to wcześniej zrobiłam naleśniki, możesz sobie odpiec- wskazała na górę placków stojących na stole.
- Tak wyspałam się. Dzięki za opatrunek. I chętnie zjem naleśniki, wreszcie jakieś normalne jedzenie- uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole.
- Tata ci nie dawał jeść?- odwróciła się zdziwiona.

Przypomniałam sobie, że ona nie była świadoma tego, jak wyglądało mieszkanie w tamtym zadupiu. Nie wiedziała, że było zimno, światło było, kiedy sobie za nie zapłaciłam, a woda była zimna... Ale nie ważne, z resztą ona pewnie myśli, że ma jakąś dziewczynę... ''Żeby jeszcze jakaś na niego poleciała...''

- Dawał, dawał tylko, że mi się już znudziły jego obiady- wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem- uśmiechnęła się ciepło- Jutro zaczynam prace, bo skończył mi się urlop.
- To ty byłaś na urlopie?- teraz to ja byłam zdziwiona.
- Tak, chciałam żebyś przyjechała na wakacje, ale...
- Ale ty mi nic nie powiedziałaś, że masz urlop.
- Wiem, przepraszam. Ale rozumiem, że miałaś swoje sprawy- odwróciła się do kuchenki. Tak mamo, rozmyślania nad tym, kiedy tylko będę mogła stamtąd wyjechać.
- Yhym- mruknęłam i zajęłam się naleśnikiem.
- Zapomniałabym. Kończy mi się urlop i pojutrze muszę wyjechać do Włoch, załatwić pewne sprawy z przedstawicielami innych firm. Musze jechać, bo moja koleżanka zachorowała i ją zastępuje- uśmiechnęła się smutno. Okey, okazało się, że moja rodzicielka może mnie jeszcze zaskoczyć.
- Czyli wyjeżdżasz, wtedy kiedy ja zaczynam studia?- wybełkotałam z pełną buzią.
- Poradzisz sobie, przecież jesteś dorosła.
- No tak, tak. Ale chciałam spędzić z tobą trochę czasu- wzruszyłam ramionami.
- Oj wracam za 3 tygodnie...
- ZA ILE?!- krzyknęłam prawie się dławiąc- Ja myślałam, że za co najwięcej tydzień!
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- Ja wiem, że dobrze, ale czemu aż tak długo?- jęknęłam.
- Oj daj mi zaszaleć, całe wakacje się uczyłam język i teraz mam to zmarnować? Przynajmniej się trochę opalę, bo jestem blada jak ściana.
- To taki masz plan- zaśmiałam się- Wszystko szybko załatwisz, żeby mieć wolne, a szefuńciowi powiesz, że jeszcze nie zdążyłaś tego ogarnąć. Sprytną mam mamę- puściłam jej oczko.
- Szefuńciowi? Już nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?- spojrzała na mnie rozbawiona.
- Nie- wystawiłam jej język.
- Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika- moja własna matka się ze mnie nabija, nieźle.
- Aleś ty mądra- wywróciłam oczami i skupiłam się na jedzeniu.

Gdy skończyłam, pomaszerowałam do swojego pokoju. Spojrzałam na te wszystkie walizki i westchnęłam. Kiedyś trzeba się rozpakować...


Louis


- Louis! Zostaniesz z siostrami?!- chyba bardziej rozkazała niż zapytała.
- Tak mamo!- odkrzyknąłem.
Po tym usłyszałem tylko jak zatrzaskują się drzwi. Mama pojechała na zakupy, a ja miałem robić za nianię. Już dawno nią nie byłem. Chociaż właściwie jak się zastanowić to codziennie się nią czuję przy tych czterech głupkach. Nie to, że tego nie lubię, bo właściwie lubię. Jesteś najstarszy i muszą się ciebie słuchać. Znaczy powinni, ale chłopakom chyba taki układ nie pasuje.
Skoro mam się nimi zająć chyba wypadłoby do nich zajrzeć.

Charlotte rozmawiała przez telefon z jakąś koleżanką. Mógłbym podsłuchać, ale będę dobrym bratem.

- A ten Tom widziałaś go dzisiaj?!- usłyszałem jej podekscytowany głos.

''Jestem dobrym bratem, dobrym bratem.'' Głęboki wdech. Dobra idziemy dalej.
 Powoli otworzyłem drzwi do pokoju Fizzy.

- Hey mała, co robisz?- zapytałem, wchodząc do środka.
- Rysuję- odpowiedziała szybko nie zwracając na mnie uwagi.
Ja wracam po takiej długiej nieobecności do domu, a ona ma moją osobę gdzieś?! O nie tak nie będzie. Złapałem ją w pasie i położyłem na łóżku. Skazałem ją na falę łaskotek. Kiedy jednak zaczęła kopać i płakać ze śmiechu postanowiłem ją oszczędzić.
Postałem chwilę w drzwiach i z uśmiechem poszedłem do pokoju bliźniaczek. Ostrożnie wszedłem do środka i zobaczyłem obie słodko śpiące dziewczynki. Phoebe przez sen wypuściła z uścisku swojego misia i spadł on na podłogę. Po cichu podniosłem go i położyłem obok jego właścicielki. Ta szybko przytuliła go do siebie. Daisy ściskała mocno poduszkę i spała w najlepsze.
Wyszedłem z pokoju zmierzając do mojej starej nory zwanej "pokojem". Położyłem swój zacny tyłek na fotelu i złapałem telefon. Ostatnie połączenia. "Harry" "Tata" "Mama" "Harry" "Niall" "Harry" Boże ile ja rozmawiam z tym człowiekiem?! Kiedy wreszcie znalazłem numer Stana uśmiechnąłem się zwycięsko i nacisnąłem zieloną słuchawkę.

- Hej stary co cię dręczy?- ''Twoja głupota przyjacielu.''
- Miałem nadzieję, że się dzisiaj nudzisz i się spotkamy.
- A skąd ta pewność, że się nudzę?
- Bo twoje życie beze mnie było by do dupy?- cięta riposta. Powinienem dostać co najmniej srebro.
- Tak masz racje- zaśmiał się- Gdzie i o której?
- Przyjdę po ciebie około siedemnastej. Teraz pilnuję sióstr- zacząłem podziwiać swoje paznokcie. ''Baba.''
- Niania Louis! To chyba twoja jedyna robota, z której nigdy nie wyleciałeś.
- Jedyna robota, z której nie wyleciałeś- powtórzyłem po nim i zaśmiałem się.- Do zobaczenia- rozłączyłem się.

Może dla niektórych to głupie, ale ja naprawdę lubię się zajmować rodzeństwem. Nie wiem czemu, po prostu. Lubię dzieci.

- Louis jestem głodna!

Westchnąłem i wybiegłem z pokoju, kierując się do kuchni. Zobaczyłem tam zdruzgotaną Fizzy.

- Nie umiesz sobie nic zrobić maluchu?- zaśmiałem się.
- Nie- odwarknęła.
- Nie pyskuj mi tu mała.
- Uczę się od najlepszych- uśmiechnęła się. Co racja to racja. Jestem mistrzem.
- To na co masz ochotę?- zapytałem, podchodząc do lodówki.
- Tosty?- uśmiechnęła się słodko.
- Zapytaj dziewczyn czy też chcą.
- Char...
- Nie krzycz, bo Phoebe i Daisy śpią!
- Przepraszam- szybko powiedziała i pobiegła na górę.

Uśmiechnąłem się i powyjmowałem wszystko co było mi potrzebne.

Kiedy zjadłem z siostrami posiłek usiadłem przed telewizorem. Tak, jestem tak dobrze wychowany. Zmywanie jest ich. Nie będę wszystkiego za nie odwalał. Chociaż... Nie.


- Ja pozmywam!- rzuciłem i wstałem z kanapy.
- Dam radę- zaśmiała się Charlotte.
- Jesteś pewna?- spojrzałem na nią.
- Tak, spokojnie. Jestem duża- uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać.
- Tom będzie miał fajną dziewczynę- puściłem jej oczko, a ta się cała zaczerwieniła. Zdziwiła się dość mocno.

Około szesnastej wyszedłem z domu. Było wcześnie, a Stan mieszkał niedaleko mnie, ale jakoś miałem ochotę się przejść.


Bardzo lubię Doncaster. Takie spokojne miasto. Tęskniłem za nim...


Heeejkaaa
No i mamy 1 rozdział, mamy nadzieję, że komuś się spodobał. Tak dla rozjaśnienia to opowiadanie piszą dwie osoby, więc niektóre części mogą się od siebie trochę różnić. Z góry też przepraszamy za błędy, sprawdzałyśmy po parę razy, ale jednak mogą się gdzieś zdarzyć. Dopiero zaczynamy, więc szału nie ma. Jeśli już czytasz-skomentuj. KAŻDA opinia jest dla nas ważna. Przyjmujemy też krytykę.
To tyle z naszej strony zachęcamy do czytania ;3 ! I komentowania (Naprawdę wystarczy niewiele, a na naszych twarzach zawsze pojawia się uśmiech!)

wtorek, 11 lutego 2014

Bohaterowie

Alex

Imię: Alex
Nazwisko: Morgan
Wiek: 19
Data urodzenia: 21.03.1995
Miejsce pochodzenia: Mullingar, Irlandia




Darcy

Imię: Darcy 
Nazwisko: Smith
Wiek: 21
Data urodzenia: 24.11.1993
Miejsce pochodzenia: Manchester, Anglia




Niall

Imię: Niall
Nazwisko: Horan
Wiek: 21
Data urodzenia: 13.09.1993
Miejsce pochodzenia: Mullingar, Irlandia





Liam

Imię: Liam
Nazwisko: Payne
Wiek: 21
Data urodzenia: 29.08.1993
Miejsce pochodzenia: Wolverhampton, Anglia



Louis

Imię: Louis
Nazwisko: Tomlinson
Wiek: 22
Data urodzenia: 24.12.1991
Miejsce pochodzenia: Doncaster, Anglia


Harry

Imię: Harry
Nazwisko: Styles
Wiek: 20
Data urodzenia: 01.02.1994
Miejsce pochodzenia: Holmes Chapel, Anglia

Zayn

Imię: Zayn
Nazwisko: Malik
Wiek: 21
Data urodzenia: 12.01.1993
Miejsce pochodzenia: Bradfort, Anglia





Clarie Hood
Cassie King
Danielle Peazer

Prolog


Niall Horan 
Zayn Malik
Liam Payne 
Harry Styles 
Louis Tomlinson 
Alex Morgan 
Darcy Smith

Jak wygląda ich życie?  
Jak dalej podąży ich los?

Nienawiści niedaleko do miłości?
Stara miłość nie rdzewieje?
Jak poskładać raz już złamane serce?
Jak zdobyć ukochaną osobę?
Czy można w ogóle się zakochać?

Spotkania Po Latach, Nowe Znajomości, Imprezy, Kariera, Marzenia, Kłótnie, Miłość, Przyjaźń, Nienawiść, Złamane Serce...


"Kocham cię" "Ja ciebie też"

"Przyjaciele?" "Na zawsze"

"Nienawidzę cię!" "Odwzajemniam to uczucie"


Jak poukładać wszystko w całość, aby być szczęśliwym?

Siedem serc, jedna historia.