wtorek, 19 sierpnia 2014

17.

ANKIETA! PO BOKU! --------------------------------------------------------------->

PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJECIE ZAGŁOSUJCIE!


ZAJRZYJCIE DO POSTA ''Bohaterowie''. TROCHĘ TAM PODODAWAŁYŚMY :)

Trochę krótszy niż ostatni, no ale cóż... Ostrzegałyśmy ;)
Dzisiaj chłopcy odpoczywają, a do akcji wracają dziewczyny.
Tak właściwie dopiero teraz wkraczamy w życie Alex ;)
Soo... Miłego czytania ! :)




Alex


Oparłam głowę o szybę taksówki i czekałam, aż wreszcie dojadę do mojego mieszkania, które wynajmuję razem z Lucy. Patrzyłam na ludzi, którzy zbyt bardzo spieszyli się, aby zauważyć cokolwiek innego, niż droga przed nimi. A przecież na tyle rzeczy nie zwracają uwagi. Na przykład na to, że dzisiaj wyjątkowo świeciło słońce. Na to, że mijał kolejny dzień ich życia. Być może właśnie mijali swoje szczęście, radość. Może miłość swojego życia.

''Ale cię na sentymenty wzięło.'' Ale kurde, jakoś nie spieszyło mi się do ponownego opuszczenia domu, rodziców, dużego pokoju, psa i… Nialla. ''Tego ostatniego chyba najbardziej, nie uważasz?'' Rumieniec sam wkradł się na moje policzki, kiedy przypomniałam sobie poranek, gdy obudziłam się z cholernie wielkim kacem i twarzą Horana przed oczami. Opiłam się i wiedziałam, że tak skończę łykając kolejne kieliszki wódki, ale nie sądziłam, że obudzę się w samej bieliźnie obok Nialla, który notabene też był w samych bokserkach. Żadne słowa nie opiszą uczucia, które pojawiło się w moim brzuchu, gdy chłopak uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam, że jestem prawie naga. A kiedy powiedział mi, że prosiłam, aby pomógł mi się rozebrać... Cóż chyba nigdy w życiu nie czułam się bardziej zażenowana samą sobą. ''Nigdy więcej nie tknę alkoholu.''

-Jesteśmy na miejscu- oznajmił kierowca.

Rzeczywiście, nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod osiedle, na którym mieszkam. Szybko podziękowałam i zapłaciłam. Wysiadłam z taksówki, a z bagażnika wyjęłam swoją walizkę i torbę. Postawiłam wszystko na chodniku, a kierowca szybko odjechał. Westchnąwszy, sięgnęłam do torebki w poszukiwaniu kluczy. Kiedy wreszcie je znalazłam, skierowałam się do mojej klatki. Wpisałam kod do drzwi i mocno je pchnęłam. Podniosłam torbę z walizką i zaczęłam się wdrapywać na trzecie piętro. Kiedy znalazłam się przed mieszkaniem, szybko wcisnęłam klucz do zamka i otworzyłam drzwi. 

Kiedy weszłam do środka, przywitały mnie radosne rozmowy z salonu. Leniwie zrzuciłam buty ze stóp, a kurtkę zawiesiłam na wieszaku, po czym od razu powędrowałam do pokoju gościnnego. To mieszkanie nie było zbyt wielkie. Miało niedużą kuchnię, jedną łazienkę, trochę większy salon i dwie sypialnie. Ale nam w zupełności wystarczało. Tak poznałam się z Lucy. Ona była tu jako pierwsza, ja wprowadziłam się rok później.

W salonie zastałam Lucy Green debatującą z Danielle Peazer i Vanessą Rox. Czyli zebrała się cała żeńska część naszej grupy.

Lucy ma długie, czarne włosy, które wyglądają świetnie z jej głębokimi, brązowymi oczami. Ta dwudziestolatka jest super przyjaciółką. Zawsze kiedy któraś ma problem, idzie do niej. Ona naprawdę umie słuchać, mimo tego, że jest okropną gadułą. Poważnie, nie znam osoby, która by ją przegadała. Ta dziewczyna to przynęta na facetów. Uwielbia chodzić do klubów, prawie w każdy wolny wieczór i najczęściej kończy z ledwo poznanym facetem w łóżku. Za moją ścianą, ale to już szczegół. To nie tak, że jest jakaś puszczalska - choć większość ludzi tak uważa. Green jest bardzo wrażliwa i naprawdę łatwo ją 
zranić. A kiedyś jakiś facet to zrobił. Od tamtego czasu nie angażuje się w związki.

Podobnie jak Danielle. Ostatni jej chłopak, tak po prostu zostawił ją dla innej. Po wspólnie spędzonych dwóch latach. Od tamtego czasu Dan unika facetów jak ognia. Jasne, przyjaźni się z chłopakami, ale nie była na randce od tych dwóch lat. I to nie tak, że jej nie zapraszają. Wręcz przeciwnie. Peazer ma piękne, ciemne włosy do ramion. Kiedyś były kręcone i czasem jeszcze są, ale teraz woli je proste. I do tego jej brązowe oczy i szeroki uśmiech. Wielu chłopaków próbuje się do niej zbliżyć, ale jeszcze nie spotkałam takiego, któremu by się to udało. Dani jest z nas najstarsza.

I została nam Vanessa. Blondynka o ciemnych oczach, która jest w moim wieku. Jeśli miałabym być szczera, nie mam pojęcia, dlaczego jest prowadzącą naszej grupy. Jasne świetnie tańczy, ale aby sama coś wymyśliła… Tu już jest gorzej. Ale poza tym ma świetny charakter. Uwielbia się śmiać i rozśmieszać innych. Van jest też szczera. I to do bólu. Choć czasem walnie coś bez zastanowienia, to jednak wszyscy ją cenimy za to, że mówi co myśli. Spotyka się z Codym, który też jest w naszej paczce.

Oczywiście każda z nas ma jakieś wady. Ale ja jakoś nie bardzo zwracam na nie uwagi. Skupiam się na dobrych cechach. ''Bo o to chodzi w przyjaźni, prawda''

-Wiecie co? Powinnam się obrazić. Imprezka beze mnie?- odezwałam się, gdy akurat Lucy na chwilę zamknęła buzię.
Wszystkie nagle spojrzały w moją stronę, a po chwili byłam w objęciach całej trójki.
-Czemu nie powiedziałaś, że już dzisiaj wracasz?- odezwała się z wyrzutem Van.
-Właśnie? Pojechałybyśmy po ciebie na lotnisko!
-Hey, jak tam u was? Wiecie u mnie dobrze. Dzięki, że pytacie!- odezwałam się z sarkazmem, na co wszystkie wybuchły śmiechem.
-Głodna?- zapytała Lucy, gdy wreszcie wypuściły mnie z uścisku.
-Zawsze- uśmiechnęłam się.
-Zaraz będzie pizza- mrugnęła do mnie Dan.
-Kocham was- wyszczerzyłam się i opadłam do kanapę.
-Nie uwierzycie co się stało!- nagle zaczęła Green.
-No dawaj- szturchnęłam ją ramieniem, gdy usiadła obok mnie.
Po chwili wszystkie z zainteresowaniem słuchałyśmy opowiadania Lucy, o tym jak poderwała jakiegoś mega przystojnego bruneta ostatnio w klubie. ''Brakowało mi ich.''

***

-Idź się umyć, ja posprzątam.
Dziewczyny właśnie wyszły, a nasz salon wyglądał jak po przejściu tornado.
-Dzięki Alex. Wiesz, że cię kocham?- uśmiechnęła się.
-Tak, wiem lizusie. Tylko ty jutro sprzątasz kuchnię.- uśmiechnęłam się, a ta wystawiła mi język, znikając za drzwiami łazienki.
Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na zawalony naczyniami stolik. Westchnęłam i związałam włosy w kucyk na czubku głowy. Bez zastanawiania wzięłam się do sprzątania.

Kiedy wreszcie skończyłam myć talerze, skierowałam się do pokoju. Zgarnęłam po drodze moją walizkę i położyłam ją na łóżku. Poszukiwanie kosmetyczki i piżamy zajęły mi wystarczająco długo, aby Lucy skończyła się myć. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i pognałam do łazienki. Już miałam zamknąć za sobą drzwi, kiedy zatrzymał mnie głos przyjaciółki. 

-Alex, wszystko okey?- zapytała z troską patrząc mi w oczy.
Może sporo myślałam podczas naszej rozmowy z dziewczynami o Niallu, ale nie sądziłam, że aż tak to widać.
-Nie- westchnęłam opierając się o futrynę. Wiedziałam, że nie ma sensu okłamywać Lucy. Ona jest jak wykrywacz kłamstw.-Ale nie chcę teraz o tym rozmawiać- przyznałam zgodnie z prawdą uśmiechając się lekko. Dziewczyna przytaknęła i odwzajemniła uśmiech.
-Ale jutro mi się nie wywiniesz- puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami swojej sypialni.

-Ta, wiem- westchnęłam i zamknęłam za sobą drzwi.

Darcy

Właśnie jadłam śniadanie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mozolnie wstałam z krzesła i ruszyłam je otworzyć.

-Już idę!

Osoba stojąca na zewnątrz nie miała ani krzty cierpliwości. Dosłownie gwałciła dzwonek, jakby od tego zależało jej życie.  Mój mózg tego nie wytrzymywał. ''Pierdolona muzyczka.'' Szkoda, że mama nie miała lepszego gustu. Może wtedy bym tak nie wariowała. Bo przecież charakter buduje się podczas życia. Działa na nie środowisko, ludzie, zwierzęta... ''Tak, tak se tłumacz. To że nie chce ci się ruszyć dupy to wina złych metod wychowawczych.'' No ale przecież nikt nie musi o tym wiedzieć. Bo tak naprawdę nie miałam łatwego dzieciństwa, nie? Och, dobra już nie będę się tak użalać nad sobą. Idąc skrzyżowałam palce. Ah te moje obietnice. Nigdy ich nie dotrzymuje.

W drzwiach stał facet. Młody. Przystojny. Miał na około 26 lat i stertę listów w torbie jak i w rękach. Obczaiłam go od stóp do głowy. Tego dnia założył zwykłe trampki, które zdecydowanie odejmowały mu lat. Czarne rurki, z białą koszulką dodawały mu męskości a czapka z której wystawało parę włosów uroku. No, dobra był seksi. No ale, o czym ja tu myślę!! Wow, zagalopowałam się troszkę. Wróciłam wzrokiem do jego oczu. Patrzyłam się na niego w skupieniu. Coś mówił ale za cholerę nie wiem co. Jest niemy?

-Halo! Ziemia do ciebie!- jego ręka przeleciałam mi koło twarzy
-Tak, słucham- powiedziałam to jakbym była sekretarką. To było żenujące. Dlatego natychmiast się poprawiałam- Znaczy, sorki zamyśliłam się, hah. Jest tego dużo?- wskazałam na listy.
-No mało na pewno nie, plus paczka więc gdybyś mogła tu podpisać byłbym wdzięczny. Trochę mi się śpieszy. Mam parędziesiąt kilometrów do przebycia i ciężką torbę, która urywa mi ramie- uśmiechnął się. I cały czar prysł jak bańka mydlana. Nagle zauważyłam milion wad. Krzywe, żółte zęby, nieświeży oddech, wielkość krasnoludka. Koszulka ubrudzona musztardą… Dalej wolałam się nie rozglądać. Szybko nabazgrałam moje nazwisko i odebrałam listy.

Kopniakiem zamknęłam drzwi. I wróciłam dokończyć śniadanie. Przy okazji sprawdzałam czy jest coś do mnie. Ale niestety się przeliczyłam i nic nie znalazłam. Oczywiście jak to ja zapomniałam o pudełku i okazało się, że ono jest do mnie. Nie miałam wtedy czasu na jej otworzenie, śpieszyło mi się na autobus do szkoły. Zabrałam moją torebkę i wyszłam z domu. Jednak 30 sekund później przypomniałam sobie, że nie zamknęłam drzwi. Chcąc nie chcą wróciłam się po klucze. Pięć razy kopnęłam w ścianę, powyzywałam wszystkich na około, ale koniec końców udało mi się zamknąć wejście.

Lekko zmachana poszłam żwawym krokiem na przystanek. Patrząc na mojego pecha, dzisiejszy poranek minął mi w spokoju i bez żadnego wypadku. Pomijając rozlanie mleka w zmywarce. Sama nie wiem jak ja tego dokonałam. Na szczęście nic nie zepsułam.

Prostokąt na czterech kółkach zwany przez społeczność autobusem, podjechał przy okazji zatruwając środowisko, paliwem. Śmierdziało zdechłym szczurem. Brrh, aż mnie otrzęsło na myśl czym oni tankują. Bo normalne paliwo to nie mogło być. ''Od jutra jeżdżę rowerem... jak jakiś znajdę.'' A jak nie, to zawsze mogłam pójść do sąsiada, może by mi pożyczył. Weźmie się go na litość, pogada o przyrodzie i pojazd będzie mój. Nie będę się już musiała więcej kisić w tym smrodzie. Przyrzekłam wszystkim tam wszem obecnym, że już nigdy więcej nie siądę na tyłach. Tam brakowało tlenu. Dlatego gdy tylko dotarłam do celu wybiegłam pasając jak pies. Brałam tak głębokie oddechy, że się zapowietrzyłam. 

Trochę połaziłam normując tętno i weszłam do szkoły. Zdjęłam bluzę i przepasłam ją na biodrach.  Gotowa weszłam do sali i zajęłam pierwsze miejsce jakie rzuciło mi się w oczy. Było ono z brzegu w piątym rzędzie. Im bliżej wyjścia byłam tym lepiej, bo szybciej mogłam stamtąd uciec. Po piętnastu minutach wszedł wykładowca i zaczął gadać różne bzdety. Starałam się zapisywać te ważniejsze rzeczy, ale czasami nie nadążałam. ''Nie chciało ci się!''. Nieważne, bo przecież i tak zdobyłam notatki, tyle że spisując od gościa który siedział koło mnie.

Godzina leciała za godziną. Czas mijał mi bardzo szybko. Niby fajnie, ale chciałabym żeby jednak było bardzo powoli. Wtedy dzień wydawałby się dłuższy. No i dłużej bym sobie poleniuchowała, ale pomińmy ten fakt.

Z uśmiechem poszłam do domu. Spacer zajął mi około godziny. Przecież nie mogłam nie zajść do paru sklepów po drodze. To nic, że kasy ze sobą nie wzięłam. Przymierzyć ubrania zawsze mogłam. Ale żeby podnieść swoją reputację zaszłam do spożywczego, bo na obiad nic nie miałam. Na kolację z resztą też.
Siatki z jedzeniem położyłam na blacie. 

Byłam wykończona umysłowo, dlatego poszłam łapać kopka. A tak po ludzku to ucięłam sobie drzemkę.

***

Moja planowana drzemka przerodziła się w dwugodzinny sen. Trwał by dłużej gdyby nie to, że coś mi śmierdziało i w brzuchu zaczęło burczeć. ''Uhh, to ode mnie ten odór…'' Nie mogłam uwierzyć, że położyłam się w butach i kurtce. Spociłam się jak mysz kościelna. Nie chcą więcej na siebie patrzeć w takim stanie weszłam pod prysznic. Tym razem już bez ubrania.

Świeża i czysta zeszłam ugotować sobie obiadokolację. Nad wyborem zastanawiałam się dosyć długo. W końcu padło na sałatkę grecką.

Dokładnie umyłam wszystkie warzywa i zaczęłam je kroić. Trochę było mi nudno, dlatego włączyłam telewizor. Leciały same nudy. Wiadomości, sport, pogoda, wiadomości, dobranocka, pogoda, fakty. Dziwie się, że pod moim naciskiem jeszcze pilot się nie zepsuł. Wkurzona włączyłam MTV. Puszczona była piosenka z tego filmu, no z tą Shailene Woodley. No kuźwa jak on się nazywał?! GWIAZD NASZYCH WINA!!! No wreszcie se przypomniałam. Zadowolona wróciłam do robienia posiłku. Kroiłam sałatę lodową gdy w głośnikach rozbrzmiał głos prowadzącej. Coś tam gadała o nowościach na rynku i zapowiedziała kolejną piosenkę. Gdy usłyszałam, że ma być One Direction od razu przyszedł mi na myśl Zayn. Z ciekawości poszłam obejrzeć ten ich nowy singiel. Tylko zobaczyłam ich twarze i wybuchłam gromkim śmiechem. Byli tacy poważni. Najlepsze były zmiany z jednego na drugiego. O teraz Malik.
Wstrzymywałam się chwilę i znowu zaczęłam się chichrać. Z nudów zaczęłam ich naśladować. Szli jak po wybiegu. Dodać tylko ruchy modelek i pierwsze miejsce na Top Model. Bo twarze to niezłe mieli. O matko zbliżenie na twarz pokręconego. Hahahahha. Jak on mógł zachować powagę, ja się pytam?! Roześmiana poszłam wreszcie dokończyć sałatkę.

Jedząc oglądałam telewizję, ale wszystko było takie nudne, że poszłam na komputer. Chwilę się zastanawiałam co wpisać, aż w końcu postanowiłam dowiedzieć się czegoś o moim sąsiedzie z naprzeciwka. No, no jakie tatuaże. Hmm, chciałabym je wszystkie zobaczyć na żywo. Ostatnio Malik miał długi rękaw więc nic nie widziałam. Ooo, to dlatego panicz mi dupy nie zawracał. Na wywiadzie był. Aż sobie go obejrzę z ciekawości. Kurde, nie mogę go znaleźć. Na jakiej by tu stronie… Może na YouTube dodali. O, jest!! No, ciekawie się zaczyna. Co oni tacy spokojni? Pies im zdechł, czy co?

***

Jezu Chryste! Nigdy więcej ich nie obejrzę! Jacy oni byli zboczeni. Nic sobie nie robili z tego, że byli na wizji. A jak ta fanka gadała, to leżałam na podłodze. Współczułam im takich ludzi, ale w sumie to bardziej powinnam współczuć ludziom, którzy z nimi pracują. Oni to muszą mieć przesrane. Na każdym kroku być ofiarą ich żartu. Masakra.

Ciekawość kobiety nie zna granic, także moja też nie znała. Doszło do tego że czytałam informacje na temat każdego z nich i obejrzałam z nimi chyba ze sto filmików. Muszę przyznać, że są zabawni.. i słodcy. Ale to tylko czasami, cały ich urok znika po 5 sekundach. Na wpół żywa wyłączyłam laptopa i poszłam się przygotować do snu.

Gotowa podeszłam do okna aby zasunąć żaluzję i zauważyłam samochód parkujący na podjeździe naprzeciwko. Czyżby DJ Malik, jak go określają w internecie, wrócił? A już myślałam, że zostanie w Londynie na dobre. Ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.


Podoba ci się? Skomentuj !

wtorek, 5 sierpnia 2014

16.

ANKIETA! PO BOKU! --------------------------------------------------------------->

PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJCIE ZAGŁOSUJCIE!


POWRÓT W WIELKIM STYLU

Hej wszystkim!! :D 

Dawno nas tu nie było dlatego dzisiejszy rozdział będzie "troszkę dłuższy" ( nie przyzwyczajajcie się do takiej długości ;) ). Mamy nadzieję że dotrwacie do końca :**
Ten rozdział jest pierwszym, gdzie tak dużo musiałyśmy pisać razem, dlatego też nie wiemy za bardzo jak to wyszło :)

So... miłego czytania i do następnego !! :D

EDIT.: Rozdział dedykujemy Lady in red z okazji jej urodzin ;* <3


Niall


Po raz kolejny spojrzałem na moją dłoń, której palce były splecione z nieco mniejszymi palcami Clarie. I znów poczułem coś w okolicach serca. Coś czego nie umiałem nazwać. Coś co pojawiało się ostatnio za każdym razem, gdy moja dziewczyna była obok mnie. Nagle zacząłem czuć się tak bardzo nie na miejscu. Tak jakbym zamiast siedzieć teraz w tym samolocie z blondynką, która zaciekle usiłowała coś znaleźć jedną dłonią w telefonie, powinienem zostać w Mullingar. No bo, kurde znów czułem, że coś tam zostawiłem. Coś czego nigdy nie powinienem zostawiać. Coś co zawsze powinno być przy mnie. ''Albo ktoś...'' I ponownie poczułem ten nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Tym razem jednak wiedziałem jaka była tego przyczyna.  

Bo nagle przed oczami stanęła mi smutna twarz Alex, kiedy powiedziałem, że wracam do Londynu. I jej zaszklone oczy. I to jak usiłowała powstrzymać łzy, które widocznie cisnęły jej się do oczu. Jak niepewnie odwzajemniła uścisk, gdy przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w moich ramionach. Jak powiedziała, że też jedzie kolejnego dnia do Londynu, na jakiś konkurs taneczny. I jak obiecała z lekkim uśmiechem, że niedługo się zobaczymy. Jak opierała się o futrynę drzwi patrząc jak odchodzę do domu. I jak po jej policzku spłynęła ta cholerna jedna łza, która sprawiła, że serce zaczęło mi tysiąc razy ciężej bić.

Odchyliłem głowę do tyłu i westchnąłem ciężko, przymykając oczy.

I tym razem przed oczami też stanął mi obraz dziewczyny z długimi, brązowymi włosami. Tym razem jednak jej policzki były lekko zaróżowione, usta delikatnie rozchylone, oczy przymknięte, a dłonie kurczowo przyciskały kołdrę do jej prawie nagiego ciała. Właśnie taki obraz ukazał się moim oczom, kiedy obudziłem się zaledwie trzy dni temu w łóżku Morgan. Pamiętam jak przyłapałem się na przyglądaniu się jej delikatnym rysom. Długim rzęsom, których cień padał na jasną skórę jej policzków. Małym nosku lekko zadartym do góry. I na dłużej zatrzymałem się na jasnoróżowych, pełnych ustach. Zacząłem się zastanawiać czy są tak delikatne, na jakie wyglądają. I ostatnimi siłami, powstrzymywałem dłoń od sprawdzenia prawdy.
I aż poczułem, że moje usta uformowały się w coś na kształt uśmiechu.

Wtedy dłoń Clarie puściła moją. Zerknąłem na dziewczynę i od razu tego pożałowałem. Blondynka uśmiechnęła się do mnie delikatnie i pocałowała mój policzek.
-Niall.. Nialluś wiesz jak bardzo cię kocham, prawda?
-Tak, wiem- wymusiłem uśmiech.
-Bo wiesz, w sklepie widziałam takie piękne buty!!!- wywróciłem oczami- Więc może przeszlibyśmy się tam? Ty też byś może sobie coś wybrał, co? No nie daj się prosić- zrobiła maślane oczka. ''Stary, nie. Nie tym razem…'' - O!! I wiesz, że znalazłam super ofertę na wyjazd na IBIZĘ!!- zapiszczała ze szczęścia.
-Clarie, wiesz, że teraz muszę siedzieć w Londynie i nie mogę jechać...- zacząłem się tłumaczyć.
-Oj, to nie potrwa długo- tak bardzo chciałbym w to uwierzyć…
-Clarie, wiesz, że bardzo bym chciał... Ale nie mogę- westchnąłem
-No weź, chyba możesz się wyrwać na co najmniej 3 dni, nie?
-Może weź ze sobą jakąś koleżankę i jedźcie. Ja na prawdę nie mogę kochanie...
-Oh, jak zawsze tylko zrzędzisz. Skoro mnie aż tak nie lubisz to masz rację pojadę sobie sama!- już się obraziła. Mam przerąbane.
-Boże Clarie, nie o to chodzi.- zacząłem delikatnie. Jakoś nie mam ochoty teraz się kłócić- Ja naprawdę nie mogę. Paul mi głowę utnie. Przecież wiesz, że bym chciał spędzić z tobą czas... A przecież niedługo jadę w trasę z chłopakami, a ty też ze mną jedziesz, pamiętasz? Więc się nie obrażaj, proszę...- szturchnąłem ją delikatnie w ramię.
-I jak zawsze tylko TY!!!- yhym jasne pierdol pierdol ja posłucham- Trasa nie ma w ogóle nic do rzeczy!! I kto ci powiedział że się obraziłam, co? A wiesz co wypchaj się tym twoim zespołem i tym wszystkim.- westchnąłem- I tak! TERAZ SIĘ OBRAZIŁAM.
-Zamów sobie te buty, ja zapłacę.- wiedziałem, że to na nią zadziała.
-Aaa!! Kocham cię!! Och już nie mogę się doczekać.- wywróciłem oczami- I wiesz, że wcześniej nie mówiłam tego wszystkiego tak na poważnie pysiu, prawda?- po czym wróciła do grzebania w telefonie. Jęknąłem cicho i spojrzałem w górę. ''Ty na górze! Dobrze się bawisz? Bo ja jakoś nie bardzo…''

***
-Niall, zajedź od tyłu. Oszczędzimy sporo czasu.

Skinąłem Prestonowi i zjechałem moim ukochanym samochodzikiem na tyły studia. Kiedy zaparkowałem wyjąłem kluczyki ze stacyjki i zaciągnąłem hamulec ręczny. Sięgnąłem do tyłu po czapkę i okulary. Jakoś nie miałem ochoty jeszcze słyszeć tych pisków i krzyków, więc szybko nałożyłem oba przedmioty na głowę. Jasne, kocham naszych fanów najbardziej na świecie, ale czasem są chwile, gdy nie mam jakoś ochoty uśmiechać się do każdego zdjęcia i podpisywać wszystkiego co podstawią mi pod nos. A dzisiaj chyba miałem jeden z tych dni.

Zatrzasnąłem za sobą drzwi, zgarniając jeszcze moją torbę i przerzucając ją sobie przez ramię. Ruszyłem w stronę metalowych drzwi. Po chwili poczułem za sobą obecność ochroniarza. I wtedy uświadomiłem sobie, że już zbliża się koniec wakacji. Westchnąłem głęboko i pchnąłem ciężkie drzwi.


Od razu odczułem ciężką atmosferę, kiedy tylko wszedłem w głąb budynku. Nie można było się jednak dziwić. Za jakąś godzinę miał się zacząć wywiad, a znając życie wszyscy chcieli mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. I tak właściwie dopiero po paru minutach drogi uświadomiliśmy sobie z Prestonem, że nie wiemy gdzie mamy iść.  Normalnie zacząłbym się śmiać jak opętany i wymyślił jakiś super komentarz do tej sytuacji, ale nie dzisiaj. Zapytaliśmy więc o drogę i skierowaliśmy się do garderoby. ''Już mam dość tego dnia.''

Liam

Przemierzałem kolejny korytarz w poszukiwaniu łazienki. Chłopaków jeszcze nie było. Louis podobno już dojeżdżał, Niall przed chwilą wyszedł z samolotu i również już jedzie, a Harry i Zayn stali gdzieś osobno w korku. Miałem tylko nadzieję, że się nie spóźnią, bo jakoś nie miałem ochoty już słuchać narzekań Paula typu ''Czemu ja was muszę niańczyć?'' , ''Należy mi się podwyżka'' , ''Odchodzę!'' , ''Jesteście tacy nieodpowiedzialni!'' albo jego ulubione ''Beze mnie byście zginęli!''. Właściwie w pewnym sensie może ma rację. Dość często się spóźniamy, ale zazwyczaj to nie z naszej winy. No bo, przecież sam każe nam się zatrzymywać przy fanach, prawda? To niech nie ma to nas wyrzutów. I może czasem coś rozwalimy w hotelu. I zdarzało się, że w garderobie też. Przez nas poodchodziło paru choreografów, stylistów… Dobra zginęlibyśmy bez niego.

Podniosłem wzrok, kiedy zauważyłem, że wreszcie ktoś zmierza w moją stronę.
-Przepraszam!- krzyknąłem.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, a moja ręka powędrowała automatycznie do karku. Chłopaki mówią, że robię tak zawsze, kiedy się denerwuję.
-Tak?- uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie wiesz może… Gdzie tu jest łazienka?- dziewczyna na moje słowa poszerzyła swój uśmiech.
-Do końca tego korytarza, potem w lewo i drugie drzwi na prawo.
-Dziękuję- uśmiechnąłem się wdzięcznie i podążyłem we wskazanym mi kierunku.

Kiedy skręcałem w lewo do moich uszu dobiegł krótki dźwięk nowej wiadomości. Zatrzymałem się i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Przejechałem po ekranie, aby go odblokować. A kiedy zobaczyłem od kogo jest nowa wiadomość uśmiech sam wtargnął mi na usta.

Od: Danielle
Hey! Już gotowy na wywiad? :* Dan

Szybko wystukałem odpowiedź, wcisnąłem telefon do kieszeni i wszedłem do łazienki.

Do: Danielle
Tak, a ty co porabiasz? ;)

Kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi toalety, znów usłyszałem dźwięk wiadomości. Szybko wyciągnąłem telefon i otworzyłem nowego SMS-a.
Od: Danielle
Siedzę sama w domu i tak właściwie to… myślę o Tobie : )

Do: Danielle
To słodkie :* A można wiedzieć w jakim kontekście o mnie myślisz? ;)

Od: Danielle
W takim, że zastanawiam się co robisz dziś wieczorem? :*

Do: Danielle
Mam to rozumieć jako zaproszenie na randkę? :)

Od: Danielle
Możesz to rozumieć jak chcesz ;)

Do: Danielle
Czyli randka :) Okey, co chcesz robić? ;)

Od: Danielle
Możemy… Iść do kina, gdzie jest wielu ludzi, którzy mogą być irytujący, albo… Możemy w spokoju coś obejrzeć u mnie :)

Do: Danielle
Będę u ciebie o 20 ;) Jakie filmy lubisz?

Już miałem otworzyć kolejną wiadomość, kiedy na kogoś wpadłem.

-Przepraszam- szybko schowałem telefon i podniosłem wzrok na osobę naprzeciwko, a w oczy rzuciły mi się tak dobrze mi znane farbowane blond włosy.- Niall?- wyszczerzyłem się.
-Boże, Liam, naucz się chodzić.- jęknął i podniósł swoją czapeczkę z ziemi, zakładając ją ponownie na czuprynę.
Zaśmiałem się i stanąłem obok niego, zarzucając rękę na jego ramiona.
-Jak tam w Mullingar?- zapytałem i spojrzałem na niego, nadal nienormalnie się szczerząc. A kiedy odwrócił się do mnie, wcale się nie uśmiechał.
-Lepiej, kurwa nie pytaj.

Zayn

Już kiedy wchodziłem do studia, stwierdziłem, że jest wielkie. A moja teoria potwierdziła się, kiedy zacząłem błądzić po pomieszczeniach jak po labiryncie, szukając garderoby. I w końcu na serio się zgubiłem. Nigdy nie byłem dobry w te klocki. ''Nie ma tu jakiejś mapy czy czegoś?''. Szukając planu, rozmyślałem o rozmowie z Lou. No, bo serio, zamiast mnie pocieszyć to wyzywa na pojedynek, w którym to JA najwięcej muszę zrobić. Idiota. Muszę z nim dzisiaj pogadać. Oczywiście za dużo rozmyślałem, bo zacząłem gubić się jeszcze bardziej. Nagle usłyszałem jakieś głosy. Gadali po mojej prawej, ale oczywiście  byli za ścianą. Co za idiota wymyślił taki wielki budynek! Skręciłem w lewo, potem w prawo. Lewo, prawo, prawo i nadal nic. Zaraz się kurwa położę i będę udawał, że zemdlałem. Może wtedy ktoś mnie znajdzie. Nagle zauważyłem kogoś przede mną.

- HEJ!! Ej ty poczekaj!- wtedy się odwrócił- Lou?- o jak mi się trafiło. Tak bardzo chciałem z nim pogadać i proszę! Ale jak błagałem o drogę to tak ciężko było to spełnić, nie? Nawet nie wiem do kogo ja to mówię.
-Malik?- zapytał zdziwiony.
-Nie wróżka zębuszka- powiedziałem zirytowany.
-Jakiś nie w humorze? Czyżbyś przegrał zakład?- wyszczerzył się i złączył przed sobą dłonie. Oooo, pomarzyć se możesz . Nie dam się tak łatwo. Jak już podniosę rękawice to jej nie upuszczę. Więc... ''Żryj gruz Lou! I szykuj się na sprzątanie mojego łóżka!''
-Pff chciałbyś. Za to ty marnie wyglądasz, wysypki na dupie dostałeś i ci mina zmarkotniała? W ogóle to blady jakiś jesteś, masz gorączkę? Lepiej idź do lekarza bo wampirem się staniesz. Chociaż nie, ty się nie nadajesz.- wytknąłem mu język i zacząłem się z niego nabijać.
-Ha ha ale zabawne- wywrócił oczami i strącił moją rękę ze swojego czoła.
-No wiem- uroczo się uśmiechnąłem.
-Ten uśmiech to zachowaj dla tej Darcy, na mnie jakoś nie działa.- schował dłonie do kieszeni spodni- A ty co tu właściwie robisz? W sensie, czemu nie jesteś w garderobie?
- Jej, jaka szkoda- "Ty mi lepiej nie podskakuj"- Ale głupie pytania zadajesz. Przecież widziałeś, że szedłem...- będzie się ze mnie wyśmiewał- No dobra zgubiłem się- powiedziałam przyciszonym głosem, na co ten wybuchł śmiechem.-Oh Zayn. Chodź ze mną. Zaprowadzę cię, kochanie- wyszczerzył się wystawiając do mnie dłoń. Tak się bawimy? Dobra, czemu nie?
-Och, dziękuję dzióbku- udawałem dziewczęcy głosik i chwyciłem jego dłoń.
-Wiesz, chyba zacznę być zazdrosny o tą Darcy. Jeszcze mi mojego małego Malika zabierze i co ja zrobię?- westchnął.
- Oj, Lou Lou ja zawsze będę z tobą- dalej ciągnąłem nasze przedstawienie.-Ale prawda że małe jest piękne, co nie?
-Biorąc pod uwagę, że jednak jesteś ode mnie o odrobinę wyższy to tak, zgadzam się. Małe jest piękne- puścił do mnie oczko.
- Ymmm, jaki zadziorny- machnąłem ręką jak kot.
-Boże, Zayn, przestań- wziął głęboki oddech i odwrócił wzrok. Po chwili doszliśmy pod drzwi, na których był napis 'One Direction'- Widzisz skarbie, mówiłem, że ze mną nie zginiesz- pchnął drzwi i weszliśmy do środka, ale nikogo tam nie było.
- Najpierw mówisz żebym sam przestał, a nagle znowu udajesz. - prychnąłem- Tak to nie będziemy się bawić tygrysie- widząc jego zirytowaną minę zacząłem się śmiać.

Już miał się odezwać, kiedy jego wzrok utknął na czymś za mną. Zdezorientowany odwróciłem się i zauważyłem zegar na ścianie.
-Kurwa!- krzyknął Louis- Jesteśmy spóźnieni!- szybko złapał mnie za ramię i wybiegliśmy z garderoby.

Biegliśmy jakieś pięć minut zanim znalazła nas jakaś dziewczyna i poprowadziła do studia nagraniowego. I nie, ja wcale nie widziałem, jak Lou patrzy się na jej swoją drogą zgrabny tyłek.

-No wreszcie! Gdzie wyście byli?!- krzyknął Paul, kiedy tylko nas zobaczył.- Albo wiecie co, nie odpowiadajcie! Już siadać, zaraz się zaczyna transmisja!- spojrzał jeszcze pytająco na Lou, który tylko mu przytaknął. Menager się oddalił, a my podążyliśmy do kanapy, gdzie siedziała reszta chłopaków.

-Siema chłopaki!
-Zayn!- uśmiechnął się Liam i od razu wystawił dłoń do przybicia piątki. Niall nawet mnie chyba nie zauważył, a Harry wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Zmieniłeś fryzurę?- no serio?! To przykuło jego uwagę?
-Nie nic nie zmieniałem.. Po prostu nie chciało mi się ich stawiać na żel.- na moją odpowiedź reszta wybuchła śmiechem, oprócz jednego. Mianowicie blondyna.
-Czy z nim wszystko w porządku?- nagle każdego wzrok został skierowany na Horana. Podszedłem do niego i zacząłem mu machać ręką przed twarzą. Nie działało, więc zacząłem go szturchać.
- Niall!!!- wydarłem się i w końcu uraczył mnie swoim spojrzeniem.
- Yyy.. co? O Zayn, siema!
-Wreszcie się ocknąłeś- spojrzałem się na niego z politowaniem.
-TRANSMISJA NA ŻYWO ZACZNIE SIĘ ZA 1 MINUTĘ. PROSZĘ O ZAJĘCIE MIEJSC.
Usiadłem na kanapie między Niallem a Liamem i cierpliwie czekałem aż się zacznie. W sumie to dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu. Kanapa, na której siedzieliśmy z chłopakami była postawiona na skos, aby być przodem do widowni ale i do prowadzącego. Siedzenia były koloru białego. Przed nami był beżowy stolik na którym stała woda i przekąski. Za nami były prowizoryczne ściany w kolorze pomarańczowo-kremowym.
- WCHODZICIE ZA 10..9..8..7..6..5..4..3..2..1.
Ostatni raz spojrzałem na chłopaków i wszyscy dosłownie wszyscy byli zamyśleni albo przymuleni. Ale oczywiście gdy tylko kamery się włączyły każdy udawał, że jest zainteresowany. Albo się starał.

Louis

Jak tak sobie patrzę na uśmiechniętego Harrego, to właściwie... Może jakoś przeżyję? No, bo jego szczęście jest dla mnie ważniejsze od mojego... Ale z drugiej strony to ja dostaję po dupie... Choć łatwiej będzie mi znieść przybitego mnie, niż zdołowanego Stylesa.
-Louis?- dotarł do mnie głos prowadzącego.
-Tak?- poprawiłem się na kanapie.
-Musisz mu wybaczyć, chyba się nie wyspał- zaśmiał się Liam, ratując mój tyłek. ''Kocham cię Payne.''
-Jasne- zaśmiał się facet- Ale wracając... Jak przygotowujecie się na swoją nową, wielką trasę po stadionach?

Oczywiście zawsze wszechwiedzący Liam zaczął opowiadać o naszych zbliżających się próbach. Zacząłem po kolei mierzyć wzrokiem każdego z chłopaków. Zayn bawił się swoimi dłońmi, ale po chwili dotarło do niego chyba, że był na wizji i natychmiastowo spojrzał się na widownie. Niall bawił się szklanką i też wydawał się nieobecny. Jak nigdy podczas wywiadu nie słychać było jego śmiechu. Coś go ewidentnie od środka zżerało i to nie był głód.  Musimy z nim poważnie porozmawiać... No i Harry. Mierzyłem go wzrokiem i akurat na mnie spojrzał. Zaśmiał się głośno i puścił mi oczko. ''Idiota.'' Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Liama. Nadal zawzięcie dyskutował o naszej zbliżającej się trasie. Wróciłem więc wzrokiem do Horana i próbowałem wymyślić o co może chodzić.

-Chłopcy, mam do was podstawowe i ważne pytanie. Gotowi?
W tym momencie wszystkie oczy skupiły się na prowadzącym.
-Kto jest zajęty, ręka w górę.- uśmiechnął się i czekał na naszą reakcję.

Widziałem jak Nialler wzdycha i podnosi dłoń. ''Czyli Clarie?'' Reakcja blondyna nikogo wręcz nie zdziwiła. A w porównaniu do tej, kiedy to ja powoli podniosłem dłoń, to już w ogóle. Właściwie tylko Liam patrzył na mnie z troską w oczach. Ale co ja miałem zrobić? Paul powiedział, że im szybciej wygadam się, że jestem w tym ''związku'' tym lepiej. Mężczyzna tylko powiększył swój uśmiech, Liam patrzył współczująco, a reszta moich przyjaciół wybałuszyła na mnie oczy. Nawet Niall.

-No więc słuchajcie fanki One Direction. Jeden wolny przystojniak mniej na rynku.- zaśmiał się.- O widzę, że jedna dziewczyna ma pytanie. Wstań kochanie.
Spojrzałem na widownię i zobaczyłem dziewczynę z burzą loków na głowie.
-Hey! Na imię mam Jessie i jestem z Paryża. Mam pytanie do Louisa.- jakbym nie wiedział o co zapytasz…- Jak nazywa się twoja nowa partnerka?-…i trafiłem…
Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powietrze. Spojrzałem na chłopaków, którzy chcieli mnie chyba zabić wzrokiem.
-Cassie. Cassie King.

Nagle przed oczami pojawił mi się obraz blondynki, która mnie tak właściwie to chyba nienawidzi. ''Ze wzajemnością oczywiście.'' Na każdym prawie kroku mamy do siebie jakieś pretensje i coraz to lepsze wyzwiska. Język to ma dziewczyna niewyparzony. Nigdy w życiu nie słyszałem takich słów z ust dziewczyny. Ale co ja mogę zrobić? Muszę to jakoś przeżyć.

Potrząsnąłem głową i wróciłem wzrokiem do prowadzącego.
-Dobrze, no to skoro już zaczęliśmy, może przejdźmy do pytań od widowni- wszyscy skinęliśmy głowami.- Dziewczyna w niebieskiej bluzce z Harrym.
- O mój boże!!!- auć moje bębenki- Hej Harry! Pamiętasz mnie?- teraz to każdy spojrzał się na Harrego, a on przerażony wpatrywał się w dziewczynę.- Ale nieważne, hahah. A więc mam pytanie do... w sumie to do wszystkich. A więc Niall, dziwi mnie to, że się nie pomalowałeś jak zawsze! Myślałam, że zostaniesz przy całej blond łepetynie, więc mam pytanie dlaczego się nie pomalowałeś?!- blondyn się na nią dziwnie spojrzał, tak samo jak ja- Liam świetnie wyglądasz!! Followniesz mnie na twitterze? I jak ci minął wolny czas? Louis!- odwróciłem się w jej stronę z lekkim przerażeniem - Od kiedy jesteś z Cassie? Jest ładna? Nie jest z tobą dla pieniędzy? Bo przyrzekam, że jeśli jest to jej coś zrobię. Hahha, oczywiście żartuję... a może nie?- matko boje się jej- No ale jak opisałbyś ją jednym słowem? Czy dobrze ci się z nią rozmawia? A tak w ogóle to co z Larrym?- takiego potoku słów w życiu nie słyszałem- Zayn, ładnie ci w tych włosach, jakiego żelu używasz? Kupie sobie taki sam!! - zaraz, przecież Malik dzisiaj nawet nie postawił włosów! Ona niedowidzi?-  AAA, matko jak ja was kocham, normalnie, aaa!! Ale Zayn, moim zdaniem powinieneś sobie kogoś znaleźć. Ogólnie wszyscy oprócz Harrego powinni kogoś mieć. Bo przecież Loczuś Pączuś, jest mój. I on ma takie miękkie kręcone włosy. Ooch. A tak w ogóle to tęskniliście za sobą nawzajem?!- każdy z nas miał otworzoną buzię i tępo wpatrywał się w dziewczynę.
- DOBRZE!!- krzyknął prowadzący- Hahah, dziękujemy…
- Nazywam się GLENDA!!- krzyknęła fanka- Harry jest mój!!!! Puśćcie mnie!!!- i po chwili byliśmy świadkami wpadającej na Stylesa Glendy. Każdy wybuchnął gromkim śmiechem oprócz wystraszonego "Loczusia Pączusia". "Współczuję ci brachu."
- Dziękuję za uwagę, nazywam się Thelma, jestem jej siostrą.- kolejna fanka.. Na szczęście dziecko poszło za miotającą się siostrą, którą wynosili ochroniarze.
-A więc!- powiedział mężczyzna po naszej prawej, skupiając uwagę wszystkich na sobie- Już wiemy jak szalone mogą być wasze fanki.-zaśmiał się.  Widać było, że chciał rozluźnić sytuację.
Po chwili już dyskutował ponownie z Liamem o nagrywaniu nowej płyty. Wykorzystując sytuację spojrzałem na Harrego, którego mina nadal wyrażała czyste zdziwienie i przerażenie. Szturchnąłem go lekko w bok, a kiedy się do mnie nie odwrócił zrobiłem to jeszcze raz. Mocniej.
-Ej- syknął- To bolało- dodał szeptem.                                       
-A co wy tam sobie szepczecie chłopaki?- spojrzał na nas zaciekawiony prowadzący.
-A wiesz próbuje go jakoś rozruszać, bo siedzi jak ten słup soli.- zaśmiałem się i klepnąłem siedzącego obok Stylesa w udo.
-Ha ha ha, padam ze śmiechu- ooo Haruś się wkurzył.
-No co masz coś do moich żartów?- uniosłem brwi ku górze.
-Tak mam, są niezrozumiałe.
-Chyba dla ciebie, zresztą jak zawsze- prychnąłem i wszyscy zaczęli się śmiać.
-Pff, foch.- Styles się odwrócił w przeciwną stronę, a wszyscy ponownie parsknęli śmiechem.
-Oh, Haroldzie, wybacz mi- pogładziłem go po ramieniu.
-No nie wiem, zachowałeś się niedorzecznie!!- każdy wprost płakał ze śmiechu- Ale przecież wiesz, że nie mogę się długo na ciebie gniewać- położył mi dłoń na twarzy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Niestety długo nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się z siebie śmiać.
-Chłopaki, wy coś braliście?- zapytał Liam, kiedy już mniej więcej się ogarnął.
-Nie, on tak cały dzień- parsknął Zayn.
-Nie mów, że ci się nie podobało- wyszczerzyłem się do Malika.
-No jakże bym mógł- puścił mi oczko
-Ty też coś brałeś?
- No jasne że brałem, marsjanki- uśmiechnął się, a Horan to tarzał się już po podłodze.
''No i wrócił nasz Nialler.''

Harry

Nie mogłem uwierzyć, że ta dziewucha tutaj była, po prostu nie mogę. ''Jak ją tu w ogóle ktoś wpuścił?''. Z daleka było widać, że z wariatkowa
uciekła.  Siedziałem jak na szpilkach czekając aż ten wywiad się skończy. Chciałem stąd zwiać i to jak najszybciej. Tylko co zrobię kiedy ona tam.. NIE!! ''Nie myśl tak idioto!''. Jej nigdzie nie było, nie czatowała na mnie przed budynkiem. Ochroniarze ją wynieśli i kazali wrócić do domu. ''Jak bardzo bym chciał aby to była prawda.''
-HARRY!!!!!- moje uszy!! Jezu przysięgam, że zaraz Niallowi język utnę i do czoła przykleję żeby pamiętał co zrobił. Zaraz my jesteśmy na wizji! ''O kurwa.''
- Tak?- każdy się roześmiał. I co w tym takiego śmiesznego co?
- Wreszcie się ocknąłeś! Ty to chyba przesadziłeś z tymi marsjankami- spojrzałem się na Zayna jak na idiotę. Ale zaraz do mnie dotarło o czym gadaliśmy wcześniej i dołączyłem do śmiejących się ludzi. ‘’Zdecydowanie za szybko się wyłączam.”
- A może myślałem o czymś ważnym?- powiedziałem poważnym tonem.
- Po pierwsze jesteśmy na wizji i nie ładnie jest się zamyślać. Wyobraź sobie jak wyglądałeś- Lou pokazał głupią minę- Po drugie znając ciebie to myślałeś o czymś zboczonym- walnąłem go z łokcia- No widzicie?! On jest nie wychowany!
-Ty też, bo się drzesz.
-No dobrze, niestety nasz czas już minął… -zaczął prowadzący. Gadał i gadał i gadał…- Może się jeszcze kiedyś zobaczymy. Wielkie oklaski dla ONE DIRECTION!!!-
-No stary wiesz, będę tęsknił- tak, typowy Louis. I jeszcze się przytulił, nie mogę z niego.- Aaa Treehovis!- facet się odwrócił- Powiedz swojemu psu, że go kocham.
-Jesteś niemożliwy Lou.- zaśmiał się, a Liam z Niallem wskoczyli mu na barana, Zayn się przytulił do jego nóg i powiedział, że trudno mu się z nim rozstać a ja go klepnąłem w tyłek. ‘’Pożegnanie w stylu 1D bitches!’’
Pożegnaliśmy się z prowadzącym i weszliśmy za kulisy. Jestem ciekawy kto był po nas na przesłuchaniu, dlatego się wróciłem i spojrzałem. Demi Lovato?! Muszę zawołać Nialla. Chociaż raczej nie ma już takiego hycla na jej punkcie…
-Ej Niall!!- krzyknąłem- Zgadnij kto teraz rozmawia ze Treehovisem. DEMI LOVATO!- ryknąłem mu w twarz że aż przymknął powieki.
-TAAA, serio?!!! Pokaż!!!!!

Zachowywał się jak jej fanka przez 5 minut, a następnie zaczął się z siebie śmiać. I niby dyskretnie poszedł ją zobaczyć wystawiając łeb na widownię i się wygłupiając. Każdy się śmiał, a kiedy prowadzący się odwrócił Niall zniknął. Haha posikałem się w majtki. Rozśmieszyło to nawet kamerzystę! A co ja gadam wszystkich ludzi tutaj zebranych! A Treehovis nie wiedział o co chodzi. ''Współczuję ci koleś, serio.''

- Jak miło się spotkać i coś odpierdolić przed wszystkimi- powiedziałem nadal się śmiejąc, a każdy przytaknął na moje słowa.

Staliśmy jeszcze tak chwilę i w końcu odezwał się Zayn.
- To co teraz będziecie robić?
-Ja uciekam do LA- czy ja powiedziałam uciekam? Kuźwa.
-Uciekasz? Przed kim? Krasnoludkami?- Louis nie jest śmieszny, to jego głupota powala.
-No jasne, że przed krasnoludkami, a ty myślałeś, że przed kim?
-No myślałem że przed taką jedną dziewczyną- puścił do mnie oczko
-Zamknij mordę Lou- syknąłem w odpowiedzi.
-Ja wracam do Bradford- odezwał się Zayn zakłócając moją bitwę z Tommo na morderczy wzrok.
-A ja wiem po co wraca!- wydarł się nagle Tomlinson.
-Zaraz ci tą mordę w dupę wsadzę jak nie przestaniesz!- tak, to było śmieszne. Brawo Zayn!
-Chętnie ci pomogę Malik...- uśmiechnąłem się do Malika.
-Dobra tylko bez pazurów tutaj !- odezwał się Lou piskliwym głosikiem.
-Może odpuśćmy sobie to wsadzanie i tak dalej, i cieszmy się, że znowu jesteśmy razem? - wyszczerzył się Payno.
- Jak zwykle ratujący Payne. I dzięki ci boże za tą istotę, bo byśmy się pozabijali- powiedziałem na jednym wydechu.
-Kocham cię Liam!- nagle Louis uczepił się szyi Liama. Niall kiedy na nich spojrzał, zaczął się śmiać jak opętany, zresztą to chyba nie była żadna nowość. Jednak zaraz zadzwonił jego telefon, a kiedy spojrzał na wyświetlacz od razu uśmiech zszedł mu z twarzy. ''O co chodzi?'' Nawet chciałem o to zapytać, ale blondyn odebrał i oddalił się od nas
-Dobra! To jak teraz jedziemy?- ocknąłem się kiedy usłyszałem głos Payna.
-Nie wiem, bo Harry Egiosta Jestem Taki Zajebisty Styles jedzie do LA, sam- Louis podkreślił ostatnie słowo i wytknął mi język.
- Przecież nie wezmę takiego idioty jak ciebie- prychnąłem- A po za tym przecież nikt ci nie broni tam jechać- również wytknąłem mu język jak 5 letnie dziecko.
- Ja też jestem idiotą?- nagle wrócił Niall.
- I ja?- Malik, nie dobijaj mnie.
- Ja też?- serio Payne? No masz ci los, cała psiarnia się nagle zebrała na wyjazd ze mną. Przecież wiem, że jestem fajny, ale no ludzie dajcie mi odetchnąć!
-Nic nie mówiliście, że chcecie jechać- udałem niewiniątko,
-Tyle razy ci to mówiłem!- znów zaczął Tommo.
-Jakoś sobie nie przypominam…
-Zabije go!- Louis zaczął iść w moją stronę z mordem w oczach, a ja już byłem w biegu. 

Na szczęście miałem dłuższe nogi od niego. Wypadłem tylnymi drzwiami na zewnątrz i oczywiście na kogoś wpadłem. ''No do chuja pierdolonego jeża, ja to mam szczęście.''

-AAAAA!!!- pisnąłem kiedy zobaczyłem na kogo wpadłem i natychmiast zawróciłem mijając zdezorientowanego Louisa za sobą. I zdyszany kucnąłem przy chłopakach. Każdy się na mnie dziwnie patrzył. I w końcu przyleciał Lou.
-STYLES KURWA CO TO ZA DZIEWUCHA DO CHOLERY?!- krzyknął wkurzony szatyn.
-Chyba wolisz nie wiedzieć- wydyszałem
-Harry...- jęknął Niall i przytulił się do mnie. I zacząłem się zastanawiać, czy to on chciał wesprzeć mnie, czy to on potrzebował wsparcia.
-Chyba jednak chcę- westchnął Louis i założył przed sobą ręce- Gadaj. Już.
-O moja matko boska, tylko bez śmiania się, jasne?- każdy przytaknął. Niby super, gdyby nie skrzyżowali palców.

Westchnąłem ciężko i zacząłem im opowiadać od samego początku jak spotkałem Glendę i przez jaki horror musiałem przejść w domu. Nagle Louis wybuchnął śmiechem, Liam patrzył na mnie przerażony, Zayn wstrzymywał śmiech, a Niall nadal był do mnie przyklejony.

-No naprawdę dzięki Louis naprawdę mnie pocieszyłeś. I ty Zayn, serio?- on tylko wzruszył ramionami. Wkurzyłem się. Ja im mówię co mnie trapi a oni się śmieją.- Louis, a co z tą twoją dziewczyną?- walnąłem, a on natychmiast się opanował – Zayn, a jaki ty sekret przed nami ukrywasz, że tylko Tomlinson o nim wie?- spojrzałem na mulata, który patrzył na mnie wielkimi oczami.,
-Po nazwisku to po pysku- przerwał mi Lou.
-Niall dzięki za wsparcie ale lekki to ty nie jesteś.-odepchnąłem lekko blondyna- Liam, a ty w życiu nie byłeś tak przywiązany do telefonu jak dzisiaj.- wygarnąłem każdemu po kolei wszystko co przede mną ukrywali. Teraz ja chce się pośmiać.
-To co jedziemy jednym samochodem i robimy sobie godzinę na wyznanie wszystkiego?- zaproponował uśmiechnięty Liam.
-Taa, ja mam samochód- westchnął blondyn i wstał.
-Ja prowadzę!- krzyknął Payne.
-Moim samochodzikiem?!- pisnął Horan
-A co to? Żona twoja?- spytałem się, na co on spiorunował mnie spojrzeniem.
-Pogadamy jak będą chcieli prowadzić twój cwaniaku- warknął i rzucił Liamowi kluczyki.
-To może przejadę się twoim Range Roverem?- spytał się Zayn
-Więcej się nie odzywam- natychmiast się odezwałem i podniosłem dłonie w geście obrony.
-No to jedziemy chłopaki!- krzyknął radosny Payne i pobiegł w stronę samochodu.
-Jak go tylko zarysujesz to ci jaja obetnę- krzyknął za Liamem.
-To co zrobisz jak ci go rozbije?- spytałem się zaciekawiony.
- Lepiej nie pytaj- warknął. Och jaki zły Horan. ''Lepiej nie zadzierać."
Niall powędrował zaraz za Paynem, Zayn zabijał spojrzeniem Louisa, który szedł kawałeczek przed nim, a ja szedłem na samym końcu. Jednak przypomniałem sobie, że pewna jebnięta dziewczyna, która gdzieś tu jest, w każdej chwili może mnie napaść i porwać, więc szybko zacząłem biec w stronę samochodu. Władowałem się na tył obok Horana, a zaraz obok mnie usiadł Tommo. Usłyszałem jeszcze kawałek rozmowy Daddyego z Paulem. ''Obstawiam, że informował go o naszej małej przejażdżce samochodem.'' Liam prowadził, a Malik siedział obok niego. Po chwili już byliśmy poza terenem studia, a ja mogłem spokojnie odetchnąć. Ciszę przerwał głos naszego kierowcy.
-To kto pierwszy? Zayn?- zapytał uśmiechając się.
-Eee, a czemu ja?- Malik westchnął zirytowany
-Bo siedzisz obok mnie i masz ten zaszczyt- uśmiechnął się szeroko Payne. ''Takiego szczęśliwego to go dawno nie widziałem.''
- Och, ale ja ci go z chęcią mogę oddać- przymilał się, było to widać.
-Zayn, błagam cię, mam zajebisty humor. I jeśli ktoś z was mi go popsuje- odwrócił się do nas- To was powieszę.
-Ja to zaraz zrobię z tobą, jak się nie spojrzysz na drogę!- krzyknął Niall.
-Już spokojnie- uśmiechnął się i odwrócił- To dajesz Zayn.
-Wiesz jak nie chcesz, to ja mogę im powiedzieć o Darcy!- wyszczerzył się Tommo.
-Louis!!!- wydarł się na całą petę. "Matko to tak się w ogóle da?"- Pamiętaj, że po mnie jesteś ty!
-Chciałbyś- prychnął Lou i odwrócił się do szyby.
-No dobra- no dawaj dawaj, szybciej nie ociągaj się!- A więc chodzi o dziewczynę- no wreszcie!! Zaraz.. co?!! Wybałuszyłem na niego oczy. Zayna Sam Sex Malika nurtuje dziewczyna? NIE WIERZĘ!!- Nazywa się Darcy..
- Do rzeczy Malik- wciąłem mu się.
- Chcesz się dowiedzieć czy nie?- "Jaki zgryźliwy."
- Dobra, dobra mów- już się nawet słowem nie można odezwać.
- A więc nazywa się Darcy- westchnąłem i od razu wściekłe spojrzenie Zayna mnie dopadło. Aż w geście obrony podniosłem ręce.-  Jest totalną wariatką- nie rozumiem. To czemu się z nią w ogóle zadaje?- Olewa mnie na każdym kroku, a ja się próbowałem tylko zaprzyjaźnić!- i już wiadomo o co chodzi. Jedyna laska na świecie nie chce się z nim nawet zaprzyjaźnić, a przecież to MALIK, M-A-L-I-K. Chyba zaraz jednak nie wytrzymam ze śmiechu. Reszta chyba też. Ale w sumie co mnie to, on też się ze mnie chichrał.- Nie mogę powiedzieć, że jest brzydka.. niestety- no tak gdyby nie grzeszyła urodą to łatwiej by ci było ją porzucić, nie?- I nie wiem czemu akurat zadzwoniłem do Tego idioty- wskazał na Tommo, za co dostał po głowie- Ale założyłem się z nim, że zdobędą ją choćby nawet nie wiem co. I pamiętaj Tomlinson że nienawidzę cię za to z całego serca.
- Tak, też cię kocham pięknisiu- odpysknął mu.
- I w sumie nie wiem co mam zrobić, bo ona mnie nie lubi, ale chyba jednak mi na niej zależy co jest nienormalne! Zauroczyłem się, a jej kurwa nienawidzę. To jest nie możliwe!!... Kurwa powiedziałem to na głos.
- No to żeś się wkopał stary. Ale spójrz na to z innej strony łatwiej ci ją będzie zdobyć- próbowałem znaleźć jakiś plus. W odróżnieniu od niego ja pomagam!
- Jakoś mi się to nie widzi, bo jej nie lubię. Wszystko jej się nie podoba i drze się na każdym kroku- lepiej żeby nikt nie wiedział o czym sobie pomyślałem. "Jestem zboczony."- Harry wiem, że ty to odbierasz inaczej- ups wydało się. Ale ja się tylko wyszczerzyłem- Dobra teraz ty Lou, dawaj.
-Co? Ja?- zaczął, ale chyba pod naciskiem spojrzenia Zayna skapitulował- Okey, już, przestań się tak gapić!- westchnął- Cassie... Cassie nie jest moją dziewczyną. Znaczy jest, ale taką... Udawaną. Modest kazał mi powiedzieć, że jest moją dziewczyną, żeby niby ta histeria fanek z Larrym się uspokoiła. No i stwierdzili, że mnie albo Stylesa wpierdolą w jakiś pojebany związek. A że podobno, ja jestem ten starszy i rozsądniejszy, to lepiej to zniosę- O.KURWA.MAC.- Ta dziewczyna jest wkurwiająca, niewychowana, zgryźliwa, zdzirowata, jędzowata, zna wyzwiska, których nawet ja nie znam i do tego jest cholernie sexowna. Już. Powiedziałem.- opadł na oparcie.
-Poradzisz sobie, stary- odezwał się Liam.
-Ta, ile razy słyszałem to już od Paula...
-Tobie jakoś szybciej poszło niż Zaynowi- ni z gruchy ni z pietruchy wtrącił się Niall.
-Dzięki stary naprawdę.- prychnął Malik- A co do ciebie Lou, to Liam ma rację. Dasz radę. Chociaż pomyśl, gdybyś spierdolił sprawę i był okropnym chłopakiem to by ci może odpuścili?- to nie jest głupie. ''Matko co ta Darcy z nim wyczynia?''
-Nie słuchaj go Lou on tylko tak sobie biadoli pod nosem. Nie może się oderwać od myślenia o Darc.. AŁA TY IDIOTO!!
-Harry, chyba powinieneś coś powiedzieć Louisowi, nie uważasz?- odezwał się Liam.
- No wiem.. Kiedy ja nie wiem- boże jak to zabrzmiało- Słuchaj jak chcesz to mogę pogadać z nimi i coś się wymyśli. Naprawdę mi przykro z tego powodu, że tak to wyszło- nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu mnie zatykało-. Stary czemu od razu do mnie nie zadzwoniłeś. Jak coś to dzwoń o każdej porze i możesz.. możecie do mnie wpaść do LA. Ją się zamknie w piwnicy i przekupi żeby nic nie powiedziała, a my sobie pójdziemy na piwko- próbowałem jakoś rozweselić sytuację.
-Jest jedna luka w twoim planie. Cassie to córka Kinga. Gościa, który jest szefem nawet Paula! Co oznacza, że ma kasy jak lodu.- spojrzał na mnie- Ale dzięki.- przybliżył się i mnie przytulił.
- O ja cię nie pierdolę- to  nie tak miało zabrzmieć, no ale dobra- Dobra, ale wpaść do LA możesz jakby co- puściłem mu oczko.
-Teraz? Teraz to się wypchaj tym LA.- wystawił mi język. ''Dzięki ci boże, że nie jest zły... Chyba.''- Dobra teraz Nialler. Powiedz nam czemu chodzisz prawie cały dzień jak zbity pies.
Wszyscy spojrzeliśmy na blondyna. Chłopak wziął głęboki wdech i wypuścił po chwili powietrze.
-Kojarzycie Alex? Przyjaźniliśmy się za nim poznałem was...- wszyscy przytaknęliśmy- Spotkałem ją w Mullingar i ... Kurwa. Nie wiem co robić! Znalazłem jej psa, potem ona przyszła opiekować się Theo, pokłóciliśmy się, potem go zgubiliśmy, pogodziliśmy się, potem te zakupy i jebany suwak, i ta sukienka, prawie ją pocałowałem, Clarie to zobaczyła, potem te chrzciny, ta jej cholernie pociągająca sukienka, potem tańczyliśmy, powiedziałem jej, że ją kocham, ale nie tak wprost, że jak przyjaciółkę, czy jak dziewczynę, bo ja sam tego nie wiem! Potem opita prosiła, żebym pomógł jej się rozebrać i rano obudziłem się obok niej – O.M.G.?! NIALL.ON.JUŻ.TEN.TEGO?! - Nie nie uprawialiśmy sexu Styles!- ''Jak on to...?'' Dobra, w życiu nie słyszałem, żeby Niall powiedział tak dużo, w tak szybkim tempie- Ona jest taka jak wcześniej, widzi we mnie tamtego chłopaka, którego nie rozpoznawano na każdym kroku i nie miał kasy. Może z jednym wyjątkiem. Teraz wygląda… Nie ma faceta, który by się za nią nie obejrzał. I kurwa jak widzę Clarie to źle się czuję, mam wyrzuty sumienia, bo chyba coś czuję do Alex-  jęknął- Mam mętlik w głowie...- westchnął i schował twarz w dłoniach. ''Nie, Horan...''
-Stary tylko nie becz nam teraz...- złapałem go za ramię.
-Już, okey- wyprostował się, ale ja widziałem to w jego oczach.
-Kuźwa ale się złożyło, każdy ma problem z dziewczyną. Ja pierdolę, baby są okrutne.- masz całkowitą rację Zayn.
-Zaraz zaraz, a Liam ? Jeszcze nie wiadomo. A ty Niall, tak szczerze... Nienawidzę Clarie, jest taka paniusiowata i CO TO, TO NIE JA. Wnerwia mnie na maksa.- odezwał się zawsze delikatny Louis Tomlinson.
-Przyznaję się bez bicia, że jej też nie lubię- od razu się przyznałem
-Niall wiesz, że cię kocham- to już nie Darcy? Haha- Ale twoja dziewczyna to jędza.
-I wyzyskiwaczka- dodał Liam. LIAM?!
-Chociaż też jest czasami miła to jednak i tak jej nie lubię. Dlatego zbieraj dupsko- uszczypnąłem go w tyłek- I bierz się za Alex.
-Fajnie się dowiedzieć co myślicie o MOJEJ dziewczynie. Poważnie, teraz to mnie podbudowaliście.- jęknął.
-Dobra teraz ja!- krzyknął Liam.- Tak, dziewczyna! Mam randkę! Bijcie mi brawa! Juhuuuu!
-Tobie to poszło najszybciej, ale i tak z tego nie wiele wiemy- odezwałem się zirytowany.
-Ma na imię Danielle. Jest po prostu... Ugh. No jest idealna. Mądra, zabawna, piękna. I chyba na prawdę mnie lubi. Wiecie... Mnie. Nie moją kasę i sławę.- powtórzę po raz kolejny tego dnia O.KURWA.MAC.- Przepraszam, bo wy macie rozterki miłosne, ale kurwa jestem taki szczęśliwy, że nie umiem tego opisać!
-Takiemu to dobrze- jęknął Niall.
-Nadal najkrócej- podsumował Louis- Ale właśnie ty to masz nie ludzkie szczęście. Pożycz mi je czasami, okay?
-Jak już będziesz taki hojny to i mi też pożycz- powiedział Zayn
-Nie ma sprawy, jakbym tylko wiedział jak- uśmiechnął się Liam
-Ej, ale ja nie jestem w rozterce miłosnej! Ja mam problem z psychofanką do cholery!
-Może ty nie, ale Glenda tak- zaśmiał się Lou.
-Spadaj.
-Wolałbym się zamienić- usłyszałem głos Nialla
-Oj uwierz mi że nie, ty nie wiesz wszystkiego. Tobie by mózg wypaliło gdybyś to wszystko zobaczył. TY TAM NIE BYŁEŚ!! Tam można umrzeć. One torturują!! Na dodatek są ich DWIE!!- wyżalałem się
-Ty nie wiesz jak to jest, kiedy w pewnym momencie nie wiesz co czujesz!- zaczął Horan.
-Boże, nie zaczynajcie, błagam...- jęknął Lou
-I tak na marginesie też mam kurwa DWIE!-odetchnął- Niech mnie ktoś przytuli...- spojrzał na mnie jak zbity pies. Nie mogłem długo wytrzymać, patrząc na niego i natychmiast go przytuliłem.
-Ale ciebie nie śledzą na każdym kroku i nie zdzierają ci spodni- wyszeptałem mu na ucho. A on się na mnie dziwnie spojrzał- Ale nikomu ani słowa
-A ty nigdy nie rozbierałeś dziewczyny, potem z nią nie śpiąc- wyszeptał teraz mi. Moje oczy wyglądały teraz jak 5 złotych.
-Ale przynajmniej ty ją rozbierałeś a nie ona z ciebie ZDZIERAŁA ubrania. Wiesz co jednak może lepiej o tym nie gadajmy więcej?
-Okey- zaśmiał się- Dziękuję...
-Dobra słuchajcie mnie!- wydarł się Louis- Porywamy Glendę, Clarie i Cassie, wpieprzamy do jakiejś piwnicy, sprowadzamy Alex i Darcy, jedziemy z nimi do LA i pijemy piwko, co wy na to?- wyszczerzył się.
-Ej! A Dan?!- oburzony Liam.
-Sory, jeszcze Dan i pijemy piwko!
-ZA!- wydarłem się równo z Zaynem.
-Niall? Co ty na to?- spojrzałem na niego.

Wszyscy patrzyliśmy na niego przez chwilę jak rozmyśla. Aż w końcu uśmiechnął się szeroko i wydarł:
-Jak na lato!

***
-Dojechaliśmy na lotnisko- zakomunikował uśmiechnięty Liam.
-Och wreszcie sobie tam odpocznę- mówiłem rozmarzony.
-Jakbyś zawsze tego nie robił- prychnął Lou.

Payne zaparkował i wszyscy wysiedliśmy z samochodu. Razem z Zaynem wzięliśmy swoje torby z bagażnika.

-Nie daj się tej Darcy- usłyszałem głos Nialla, a po chwili widziałem jak przytula Zayna. Muszę przyznać, że dawno nie widziałem Nialla, który wszystkich przytula.
-Postaram się i miej moją stronę w zakładzie- puścił mu oczko
-Jasna sprawa- zaśmiał się.
-No to Lou życzę ci powodzenia z tą Cassie- wydusiłem z siebie. Nada ciężko mi było z nim o tym rozmawiać.
-Jak mnie wcześniej nie zastrzeli albo ja jej- zaśmiał się- I przestań się tym przejmować.
-I tobie Liam życzę tego szczęścia cały czas, a jak ci się znudzi to możesz mi go dać.
-Zapamiętam, obiecuję- wyszczerzył się.
-Niall HUG ME!!!- wydarłem się w stronę blondyna.
Nie musiałem dwa razy powtarzać, bo po chwili Niall rzucił się na mnie. Dosłownie. Musiałem go przytrzymać, bo oderwał się od ziemi.
-Ohhh nasz Narry!- zaśmiał się Liam i strzelił nam zdjęcie.
- Ja też chce- dorzucił się na mnie Malik
-Zbiorowy uścisk!- wydarł się Tommo i po chwili wszyscy staliśmy na środku parkingu, przytulając się.

I znów : pożegnanie w stylu 1d bitches!
W końcu nie wytrzymałem i upadłem, a zaraz zemną wszyscy. Więc leżeliśmy jak placek na podłodze.

-Będę tęsknił- jęknął Horan. Boże jak on nie zrezygnuje z tej Clarie to osobiście dam jej do zrozumienia, że ma się od niego odpierdolić.
-Ja też!- jednocześnie powiedział Liam i Lou.
-Ja też będe tęsknił- "Jeszcze trochę i się popłaczę."
-Ooo, no dobra ja też będę tęsknił- odezwał się Zayn.
-Kocham was chłopaki- wyszczerzył się blondyn. ''Nie rycz, kurwa nie teraz.''
-Boże, nie- już po chwili widziałem, jak Liam ociera twarz.
- O, matko nie ja nie będę płakał- i niestety, natura jest silniejsza ode mnie.
-Nienawidzę pożegnań- wychrypiał Malik
-Zawsze to wygląda tak samo- zaśmiał się Nialler, któremu po policzku płynęła łza

Po 5 minutach naszego biadolenia, oderwaliśmy się od siebie i każdy ruszył w swoją stronę. Właściwie to ja z Zaynem szliśmy po bilety, a reszta odjechała samochodem. Oczywiście Niall nie wytrzymał i to on prowadził. 

Przy kasach rozeszliśmy się z Malikiem i życzyliśmy powodzenia. Każdemu z nas się w końcu ono przyda. Niosłem swoje walizki idąc w jakiś mało zaludnione miejsce, bo jeszcze ktoś by mnie rozpoznał. Usiadłem wygodnie na krzesełku czekając aż babka wezwie pasażerów do samolotu. Sięgnąłem po okulary i nałożyłem je na nos. Poprawiłem kaptur aby mi nie spadł z głowy i rozejrzałem się na boki. ''Pewnie w tych kapturach z Zaynem wyglądaliśmy jak gangsta.'' Zaśmiałem się pod nosem i wróciłem do rozglądania się. Ludzi było od groma, jakby tu jakiś pchli targ był i wszystko jeszcze za pół ceny.  Wszystkie miejsca były zajęte. Po lewej widziałem ludzi witających się bliskimi, trochę dalej w przód byli ludzie żegnając się z rodziną. ''Ciekawe jak my tam wyglądaliśmy, szczególnie na tej ziemi.'' Na wprost mnie byli biznesmeni, którzy aż kipieli ze złości, bo im się samolot opóźnił. Po prawej stali ludzie w kolejce po bilet, albo uzyskać jakieś informacje. Jeszcze raz przeleciałem wzrokiem po wszystkich. Co za świat.  Ale najśmieszniejsze jest to, że ludzie potrafili się podzielić na takie grupki, zupełnie jak w liceum. Stary człowiek, wkurzona Babka, płaczące dziecko, zmęczona recepcjonistka, przyglądająca mi się Glenda, Babcia grzebiąca w torebce… Zaraz co?!! GLENDA?!! Jakim ona kurwa cudem mnie tu znalazła?! Czip mam w sobie czy co? Muszę zadzwonić do mamy i spytać się czy takie coś jest możliwe. ''PROSIMY PASAŻERÓW LOTU NR 48 DO LOS ANGELES O WSIADANIE DO SAMOLOTU'' Dziękuję ci panie boże za łaskę! Biegiem ruszyłem w stronę maszyny. Byle jak najdalej od niej. Odwróciłem się a tu kurwa proszę. Ona mnie goni. ONA MNIE GONI LUDZIE! Jak najszybciej mogłem zostawiłem bagaże i ruszyłem do samolotu. Na szczęście nigdzie jej już nie widziałem. O matko jaka ulga. ''Pieprz się frajerko.'' Uśmiechnąłem się i usiadłem w fotelu samolotu.


Podoba ci się? Skomentuj !