piątek, 16 stycznia 2015

24.

ANKIETA! PO BOKU! --------------------------------------------------------------->

PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJECIE ZAGŁOSUJCIE!

Hey ludzie ! :)

Nie żeby coś, ale... CO SIĘ DZIEJE? DRUGI ROZDZIAŁ W TYM TYGODNIU! WHAT THE HELL?
Dzisiaj tylko Liaś i Alex. Tak, wiemy, krótkie. Ale lepsze to niż nic, co nie? :) I jest cholernie słodkoooo. Musicie to wybaczyć Tusiakowi. Taka już jest :)
Są tu shipperzy Lanielle albo Niallex? XD Jeśli tak, to miłego czytania :)

I jeszcze jedna ważna sprawa, Tworzymy coś całkiem innego, nowego :) Tworzymy to dopiero od wczoraj. Tylko, że na wattpadzie. Link. Nazywa się to Butterfly, a jest tylko o Harrym :) Coś co jest wyzwaniem dla nas, bo jak widać tu jest... 7 perspektyw. I tak w sumie jakbyśmy pisały 5 blogów w jednym XD A tam jest 1, 2... Tak, to wyzwanie :)

I jeśli ktoś woli czytać na wattpadzie to znajduje się tam też Seven Of Hearts-One Story! Link. Rozdziały są tam dodawane stopniowo, powoli i nie ma jeszcze wszystkich, a wynika to z tego, że poprawiamy je :) Tak samo, aktualizujemy tutaj, na bloggerze :) Więc jeśli ktoś chce odświeżyć sobie historię, zapraszamy :)

I tak ładnie prosimy o komentarze <3 Tak jak ostatnio :) Cholernie przyjemnie się je czyta ! :)

I już nie przynudzamy ! Miłego czytania :)


Liam


- Liam, jesteś całkiem normalny- prychnąłem pod nosem.

Kolejny raz przestawiłem talerz o pięć minimetrów, myśląc, że to w jakikolwiek sposób poprawi wygląd stołu. Jednak jak szybko go przestawiłem, tak szybko też odłożyłem na jego wcześniejsze miejsce. Westchnąłem, patrząc na zestawienie. ''Coś mi tu cholernie nie pasuje.'' Przyłożyłem dłonie do skroni, jeszcze raz wytężając wzrok. Kiedy wreszcie zauważyłem, że nie pasował tu kieliszek, uśmiechnięty pchnąłem go delikatnie dwa minimetry dalej. ''Jestem popieprzony?''

Gdy kolejny raz upewniłem się, że stół wygląda idealnie, odetchnąłem ciężko. ''Nie denerwuj się stary...'' Wsunąłem dłonie do kieszeni czarnych dżinsów, zmierzając do kuchni. Po drodze spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, kolejny raz oceniając swój wygląd.

- Może jednak się przebiorę?- mruknąłem, naciągając niżej koszulkę. ''Nie żebym nie robił tego już jakieś dziesięć razy.''

Wtedy usłyszałem telefon. Wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę salonu. Nie patrząc kto dzwoni, szybko odebrałem.

- Słucham?- rzuciłem, wycierając spocone dłonie w spodnie. ''To tylko randka, nie oświadczasz się. Spokojnie.''
- Cześć, co tam?- usłyszałem zaspany głos Malika.
- Wszystko okey, ale po co do mnie dzwonisz?- klapnąłem na kanapę, wcale nie przypatrując się kolejny raz stołowi. ''Wcale...''
- Bo mi się nudzi jakoś- nawet przez telefon wyczułem, że się uśmiechnął.
- To pobaw się z Darcy- zaśmiałem się.
- Liam!- usłyszałem najpierw jego krzyk, a potem śmiech dziewczyny- Zajmij się swoimi sprawami- prychnął.
- Usiłuję, ale to ty mi przeszkadzasz, stary- pokręciłem głową z rozbawieniem- Weź mnie na głośnik- chłopak westchnął, a po chwili dotarł do mnie dźwięk pikania telefonu- Już?
- Taa- mruknął.
- Hey Darcy!- podniosłem głos.
- Cześć, Liam! Mój kochany- ''Pewnie chce powkurzać Malika.''
- Hey moja kochana. Co tam u ciebie?
- Oj, tam. Nie trudno się domyślić- westchnęła- Muszę robić to co Zayn- jęknęła. Wtedy usłyszałem pukanie.
- Nadal skuci?- zapytałem, wstając i kierując się w stronę drzwi.
- Yhym- odpowiedzieli w tym samym momencie.
- Jesteście uroczy- zaśmiałem się i otworzyłem drzwi. Ujrzałem w nich Danielle i zaniemówiłem. ''Dlaczego ta dziewczyna zawsze sprawia, że zapominam jak się oddycha?''
- Ja wiem, że jestem urocza- usłyszałem śmiech Darcy jakby zza mgły- Nie to co ten idiota- dodała- Nie bij mnie!
- Nie bije cię- zbulwersował się chłopak.
- Tak, macajcie się czy coś tam. Cześć- szybko się rozłączyłem.

Mój wzrok ani na chwilę nie oderwał się od dziewczyny przede mną. Stałem jak debil, patrząc się na nią i nie mogłem wydusić z siebie słowa. Dosłownie zabrakło mi języka w gębie.

- Mogę wejść, czy spędzimy wieczór na dworze? Bo za ciepło to już nie jest- usłyszałem głos Dan i oprzytomniałem.
- Przepraszam- wydusiłem z siebie, jakby nie swoim głosem. Odkaszlnąłem i odsunąłem się, zapraszając dziewczynę do środka.

Ona jedynie zaśmiała się pięknie, wchodząc do domu. Kiedy już mnie minęła, zaczęła zdejmować płaszcz. Wtedy ujrzałem jej cholernie opinającą, czarną sukienkę, która wcale nie była za bardzo długa. I aż zrobiło mi się gorąco. ''To będzie długi wieczór.''

***

Ponownie oboje wybuchliśmy śmiechem. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczały nam nasze miny. Gdy trochę się opanowałem, złapałem za butelkę wina. Spojrzałem na Dan, a ta tylko pokiwała głową. Zalałem kieliszek do połowy i podałem jej, a po chwili zrobiłem to samo ze swoim. Odstawiłem butelkę, chwytając od razu kieliszek. Oparłszy o kanapę, zwróciłem się w stronę mojej towarzyszki.

- Zagramy w dziesięć pytań?- uśmiechnęła się pięknie, siadając po turecku i przykrywając się kocem.
- To gra dla dzieciaków- zaśmiałem się, ale widząc jak uśmiech znika z jej twarzy, od razu się poprawiłem- Okey, zaczynaj.
- Tak!- napiła się swojego wina- Twój największy przypał?
- O Boże...- jęknąłem- Naprawdę muszę?- spojrzałem na nią błagająco, ale ta tylko skinęła- Kiedyś paparazzi zrobił mi zdjęcie jak się drapałem po tyłku. Następnego dnia to było na wszystkich gazetach...- dokończyłem ściszonym głosem. Po chwili widziałem jak Danielle zanosi się śmiechem.
- Okey- mruknęła, nabierając powietrza, aby się uspokoić- Ulubiony kolor?
- Nie mam- pokręciłem głową.
- Nonsens, każdy ma ulubiony kolor- uśmiechnęła się.
- Fioletowy- mruknąłem, opierając się na ręce.
- Oh- poszerzyła swój uśmiech- Mój też. Co wczoraj robiłeś?
- Byłem w studiu cały dzień- wzruszyłem ramionami.
- Jak wyglądałeś jak byłeś mały?- poruszyła się, jakby uświadamiając sobie, że to świetne pytanie. 

Zaśmiałem się jedynie i wstałem, podchodząc do komody. Otworzyłem mój rodzinny album. Zabrałem pierwsze lepsze zdjęcie i podałem je Danielle.

- Jaki uroczy- szepnęła, chociaż i tak ją usłyszałem- A twoje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?
- Chyba jak cała rodzina zjechała się na moje dziesiąte urodziny. Tak, to było fajne- uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
- Śpisz nago?- uniosła brwi, patrząc na mnie z tym swoim szerokim uśmiechem.
- Co?- parsknąłem.
- Odpowiedz!- zaśmiała się, szturchając mnie w ramię.
- Czasami- mruknąłem, zanurzając usta w czerwonej cieczy- Dajesz siódme.
- Ile miałeś lat jak się pierwszy raz pocałowałeś?- nadal nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Chyba czternaście- spojrzałem w jej piękne oczy. ''Są tak bardzo brązowe...''
- To jak już zaczęłam taki temat...- poprawiła się na kanapie- Ile miałeś dziewczyn? Tak na poważnie...
- Jedną, może dwie... Nigdy nie byłem dobry w związkach- uśmiechnąłem się lekko.
- Kochałeś je?- przechyliła głowę, opierając się o zagłówek.
- Może kochałem to za mocne słowo- pokręciłem kieliszkiem delikatnie- Zależało mi na nich. Ale raczej ich nie kochałem.
- A teraz?- powiedziała ciszej. Spojrzałem na nią pytająco- Czy teraz kogoś kochasz...


Zacząłem się zastanawiać. Nie wiedziałem, czy ją kocham. Nie znałem jej bardzo długo, ale byłem pewny, że mi na niej cholernie zależało. Uwielbiałem jej uśmiech, oczy, włosy. To jak uroczo marszczyła nosek. Jak głośno się śmiała. To jak jej oczy błyszczały, kiedy była radosna. Kiedy przeczesywała włosy, gdy przysłaniały jej wzrok. Chciałem by była blisko i ostatnio ciągle o niej myślałem. ''Ale czy można nazwać to miłością...?''


Alex


- No chodź mały- uśmiechnęłam się szerzej, mając nadzieję, że uda mi się tym przekonać szczeniaka do siebie. Jednak ten tylko zamerdał ogonkiem i usiadł na panelach- Loki, no weeź- jęknęłam, opadając na tyłek.

Nogi zaczynały mi cierpnąć od dziesięciominutowego kucania przed psiakiem. Który za cholerę nie chciał wychodzić na dwór. W każdym razie chyba nie ze mną. Westchnęłam, mierząc się na wzrok z Lokim. Danielle poprosiła abym się nim dzisiaj zajęła, bo ona miała nie-randkę z tym 'tylko' przyjacielem. ''Takie kity to nie mnie się wciska.'' Oczywiście jak na dobrą przyjaciółkę przystało, zgodziłam się. Tym bardziej, że nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. ''Ostatnio zrobiłam się jakaś aspołeczna...'' Nie to, że nie rozmawiałam z ludźmi. Po prostu nie miałam ochoty wychodzić na imprezy. ''Nie żebym zawsze to lubiła.'' W przeciwieństwie do Lucy rzecz jasna, która o dziwo dzisiaj siedziała w pokoju i cały dzień oglądała jakieś filmy.

Wracając do mojego małego kolegi, który mnie za koleżankę to raczej nie uważał, nadal siedział przed mną, patrząc na mnie tymi dużymi, brązowymi oczami.

- Słuchaj- położyłam dłonie na kolanach- Jeśli nie pójdziemy teraz to załatwisz się zapewne na nowiutkim dywanie Green, a raczej to jej nie ucieszy.

Szczeniak jakby mnie rozumiejąc, wstał i podszedł do mnie. Uśmiechnęłam się, zapinając mu szelki. Po chwili stał już obok drzwi, czekając na mnie, a ja wciskałam się w buty.

- Lucy! Ja wychodzę z Lokim!- krzyknęłam.

Jedyne co dostałam w odpowiedzi to jakiś stłumiony pomruk. Nie przejmując się tym, wepchnęłam jeszcze telefon do kieszeni. Zapięłam kurtkę i łapiąc za smycz, skierowałam się schodami w dół. Jednak kiedy nie zauważyłam obok siebie psiaka, odwróciłam się. Stał na szczycie schodka i patrzył na mnie jak... zbity pies. ''Czysta ironia.''

- Boisz się schodów?- mruknęłam znów do siebie, biorąc go na ręce.

***

Otworzyłam drzwi, wchodząc do mieszkania. Schyliłam się, aby odpiąć szelki pieska, który od razu zniknął w moim pokoju. W końcu tam leżała jego poduszka. Westchnęłam, odpinając kurtkę i odwieszając ją na wieszak. Kiedy schyliłam się, aby odwiązać sznurówki, zauważyłam męskie buty. ''Pewnie kolega Lucy.'' Pokręciłam głową, kierując się do mojego pokoju. Nie zrozumiałam tylko zaświeconego światła, bo zdawało mi się, że je gasiłam. Pchnęłam drzwi i o mało nie dostałam zawału, widząc Nialla, który głaskał Lokiego.

- Boże- westchnęłam, kładąc dłoń w miejscu, gdzie biło moje serce. Tym samym zwróciłam na siebie uwagę chłopaka.
- ALEX! TWÓJ KOCHAŚ PRZYSZEDŁ!- usłyszałam głos Lucy, a zaraz po nim śmiech Nialla.
- DZIĘKI ZA INFORMACJE- odkrzyknęłam, zamykając drzwi. Odrzuciłam włosy do tyłu i opadłam na łóżko obok Horana.
- Wasz?- skinął na Lokiego, leżącego na jego kolanach.
- Przyjaciółki. Ma dzisiaj nie-randkę, więc podrzuciła go do mnie- podniosłam się i usiadłam po turecku.
- Nie-randkę?- zmarszczył brwi, odwracając się w moją stronę.
- Ona twierdzi, że to tylko przyjaciel- wzruszyłam ramionami- Więc powiesz, co tu robisz?
- Nudziło mi się- uśmiechnął się. Tak po prostu. Niewyszukanie, niebanalnie, pięknie.
- Chłopaków nie ma?- odwzajemniłam uśmiech, opierając się o ścianę.
- Zayn i Lou u rodziny, Harry w LA, a Liam ma randkę- powiedział, nie patrząc na mnie. Jego wzrok był utkwiony w mały stworzonku na jego kolanach.
- A Clarie?- dzięki temu, że nie spuszczałam z niego spojrzenia, zauważyłam jak lekko wzruszył ramionami.

Nie odpowiadał mi, głaszcząc psiaka. Czekałam, aż się odezwie, choćby podniesie wzrok. Kiedy tego nie zrobił, a zaczynało mnie to niepokoić, chwyciłam małą poduszkę, która leżała pod ręką i rzuciłam w stronę chłopaka, trafiając idealnie w jego głowę. Gdy podniósł zdezorientowany wzrok, zaczęłam się śmiać, najpierw po cichu. Ale widząc jego zniszczoną fryzurę, którą układał zapewne przez pół godziny, wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się opanować, dopóki nie poczułam na twarzy czegoś miękkiego. Momentalnie ucichłam, patrząc na chłopaka, który śmiał się w najlepsze. Loki szybko zeskoczył z jego kolan, a kiedy odnalazł swoją poduszkę na podłodze, ułożył się na niej wygodnie. Wróciłam wzrokiem do blondyna przede mną. Nadal brechtał się niemiłosiernie, trzymając za brzuch. Jego śmiech był tak cholernie zaraźliwy, ale i tak powstrzymywałam się od śmiania. Wykorzystując nieuwagę chłopaka, szybko przeszłam przez cały materac. Uwiesiłam się na jego plecach, zmuszając tym samym, aby się położył. Kiedy już leżał na łóżku, usiadłam mu na brzuchu i zaczęłam łaskotać. ''Nadal ma takie same łaskotki.'' W pewnym momencie jego śmiech ustał, a w kolejnym leżałam na materacu. Niall zawisł nade mną, przytrzymując się na łokciach, po obu stronach mojej głowy.

- I co mi zrobisz?- zaśmiałam się.

Niall tylko uśmiechnął się szeroko. Nagle złapał jedną ręką moje oba nadgarstki, przytrzymując je nad głową. ''Scena niczym z fanfiction''  Zaśmiałam się ze swoich myśli. Wróciłam wzrokiem do Horana, który podwinął moją koszulkę. Po chwili jego dłoń wylądowała na moim brzuchu. ''Cóż, jeśli to jest jedno z tych fanfiction to pewnie zaraz będziemy uprawiać namiętny sex.'' Jednak, niestety lub stety, Horan zamiast ściągnąć mi majtki i kochać się ze mną do białego rana, zaczął mnie perfidnie łaskotać. Wzdłuż talii. Czyli tam, gdzie nie można mnie było nawet dotykać. ''Podobno to moje strefy erogenne.''

Po paru minutach naszego śmiechu i moich błagań, dłoń Nialla zniknęła z mojego boku. Odetchnęłam, opadając na łóżko. Uśmiechnięty Horan wrócił do swojej wcześniejszej pozycji- wiszenia nade mną. Zaczął przyglądać się mojej twarzy, a ja jego. Włosy opadające na czoło. Świecące się oczy. Zaczerwieniona twarz. I ten cudowny uśmiech. Nagle jego dłoń dotknęła mojego policzka.

- Aż się dziecko popłakało no- zaśmiał się pod nosem.
- Spadaj- wystawiłam mu język, spychając go z siebie.

Niestety, przez to, że moje łóżko nie było zbyt duże, wylądował na podłodze. Spojrzałam na niego. Pocierał swoje biodro, ale nadal miał na ustach ten triumfalny uśmieszek.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

23.

ANKIETA! PO BOKU! --------------------------------------------------------------->


PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJECIE ZAGŁOSUJCIE!


HEY KOCHANI!
No proszę, proszę. Już drugi rozdział w 2015 :) To chyba dobrze, prawda?
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba!
Także, miłego czytania :)

I PROSIMY O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM, BO TUTAJ NIE CHCEMY PRZYNUDZAĆ !


Louis



- Lou...- poczułem szturchanie. Niezadowolony mruknąłem tylko pod nosem, zakrywając się kołdrą- Louis, błagam cię, no...

Westchnąłem, odrzucając kołdrę na bok i odwróciłem się do źródła dźwięku.

- Czego chcesz, że budzisz mnie tak wcześnie?- zapytałem Cassie, nie siląc się nawet na miły ton. ''Bo po co?''
- Kazano mi cię obudzić- wzruszyła ramionami- I tak się ciesz. Mogłam pierdolnąć cię garnkiem w łeb- wyszczerzyła się, ukazując białe zęby.
- Nie cierpię cię- westchnąłem, podnosząc się do siadu.
- Wzajemnie Tomlinson-  mrugnęła do mnie i zniknęła za drzwiami łazienki.

Gdy usłyszałem szum wody, podniosłem tyłek z łóżka. Stanowczo nie chciało mi się myć, więc tylko z ociąganiem podszedłem do walizki. Kiedy wreszcie znalazłem koszulkę i spodnie, szybko wciągnąłem je na siebie. Zakładając jedną z nogawek, poczułem ból w biodrze. ''Kurwa, nadal boli...''

Ale cóż się dziwić, skoro wczoraj w nocy spadłem z łóżka. Po tym jak Fizzy zaprowadziła nas do gościnnego pokoju, okazało się, że jest tylko jedno, małżeńskie łóżko. Oczywiście powiedziałem, że mogę iść do swojego starego pokoju, ale rodzinka zrobiła sobie z niego teraz pralnię. Tak więc, stwierdziłem, że pójdę na kanapę. Lecz Cassie od razu zaprzeczyła, mówiąc, że to ona pójdzie na kanapę, bo ona jest tutaj gościem. I tak zaczęła się nasza godzinna kłótnia o to, kto będzie spał na dole. W sumie wyszło na to, że spaliśmy razem, bo oboje byliśmy zbyt uparci, żeby odpuścić. ''Tak, to jedyna cecha, którą posiadaliśmy oboje.'' Także w nocy dowiedziałem się, że dziewczyna strasznie się wierci. Na początku uciekałem powoli, widząc, że przysuwa się w moją stronę. Jednak kiedy prawie się na mnie położyła, za szybko się odsunąłem i spadłem na podłogę, tłukąc sobie biodro.
Potarłem bolącą część ciała i zapiąłem spodnie. Przejechałem dłonią przez włosy, podchodząc do drzwi łazienki.

- Długo będziesz tam jeszcze siedziała?- zapytałem trochę głośniej, mając nadzieję, że mnie usłyszy.

Po chwili szum wody ustał. Słyszałem przez chwilę kroki, potem odkręcanie i zakręcanie wody, potem znów kroki, szczęknięcie zamka, aż w końcu drzwi przede mną się otworzyły. A w nich stanęła Cassie. W samym ręczniku, który mocno ściskała na wysokości piersi. ''Jakoś tutaj gorąco, czy mi się wydaje?''

- Wchodzisz czy nie?- uniosła brwi, wymijając mnie w drzwiach.

Jej ciepła ręka otarła się o moje ramię. A reakcja mojego ciała była całkiem dla mnie niezrozumiała. Odwróciłem się, patrząc na jej plecy. Jednak po chwili mój wzrok  zjechał trochę niżej. Tak tylko troszeczkę. A ten ręcznik wcale dużo nie zakrywał. Zwłaszcza, kiedy schyliła się w stronę swojej walizki. Puchaty materiał podwinął się niebezpiecznie do góry, a ja poczułem ciepło tam, gdzie go stanowczo czuć nie powinienem.

- Może zrobisz sobie zdjęcie na pamiątkę?- jej rozbawiony głos sprowadził mnie na ziemię.

Szybko się otrząsnąłem i wleciałem do łazienki, zamykając jak najszybciej drzwi. Oparłem się o ścianę, patrząc w dół. ''Chyba jednak wezmę ten prysznic. Najlepiej to zimny.''

***

Schodząc na dół, usłyszałem śmiechy. W kuchni zastałem Charlie, Cassie i mamę, śmiejące się z czegoś. Poczułem się przez chwilę jak intruz w tym ich babskim świecie. Jasne, był jeszcze Dan, więc nie byłem jedynym mężczyzną w domu, ale aktualnie mój ojczym wybył do pracy, więc zostałem sam z sześcioma kobietami.

W sumie cieszyłem się, że Cas dogadała się z moją rodziną. W pewnym sensie było to dla mnie dobre. Choć nie byliśmy naprawdę razem, to czułem ulgę, widząc, że dobrze czuła się tutaj.

- Co na śniadanie?- zapytałem, otwierając lodówkę.
- Jak chcesz zjeść to sam sobie coś zrób, jesteś już dużym chłopcem- posłałem rodzicielce urażone spojrzenie.
- Dziękuję kochana matko- prychnąłem i wróciłem wzrokiem do półek z jedzeniem.

Usłyszałem za sobą śmiechy, ale zignorowałem je. W końcu wyciągnąłem talerz z kopytkami. Odłożyłem go na blat i zacząłem szukać patelni.

- Co będziesz jadł?- zainteresowała się Cassie.
- Kopytka z cukrem- rzuciłem obojętnie, przeglądając szafkę.
- Zjesz kopytka i śmigasz jak koń- zaśmiała się Charlie.

Spojrzałem na nią jak na kosmitę, po chwili wybuchając śmiechem. Z czasem dołączyła do mnie reszta.

- Patataj patataj, koniku gnaj- śmiałem się, naśladując konia. W pewnym momencie brzuch zaczął mnie tak boleć, że usiadłem na podłodze, opierając się o nogę stołu.
- W końcu koń nam ze śmiechu zdechł- tym razem odezwała się mama.

Po paru sekundach dołączyła do mnie King, śmiejąc się głośno. Widziałem jak łza spływa po jej policzku. Pewnie nawet jej nie poczuła, obejmując się za brzuch.

***

- Boo Bear!

Wywróciłem oczami na to jak nazwała mnie mama i skierowałem się do kuchni. W przejściu minąłem się z Cassie, która przechodząc obok po cichu nazwała mnie tak jak ona. ''Teraz będzie tak do mnie mówić. Jestem tego pewien.'' Pokazałem jej tylko środkowego palca, nie zatrzymując się.

- O co chodzi?- zapytałem, stając za rodzicielką.
- Weź jeszcze to postaw na stole- odwróciła się gwałtownie i wepchnęła mi w dłonie miskę z jakąś sałatką.
- Okey- mruknąłem, wracając do salonu.

Zmierzając do stołu, kątem oka zauważyłem jak Charlie usiłuje dobrać się do prezentów. Nie mogła ich otworzyć ze względu na to, że jeszcze nie wszyscy goście przybyli. Zaśmiałem się, odstawiając naczynie. Usiadłem obok siostry, zabierając jej jedną z paczek.

- Jakie to wielkie- mruknąłem patrząc na pudełko.
- Co to może być?- zapytała podekscytowana.
- Nie wiem, a od kogo?- spojrzałem na nią.
- Od Dana i mamy- uśmiechnęła się.
- To spodziewaj się czegoś...- nie dane było mi skończyć, bo moja siostrzyczka dostała jakby olśnienia.
- To na pewno ta sukienka co ostatnio mówiłam o niej mamie! Albo te buty!- pisnęła rozradowana.
- Dziewczyny- pokręciłem głową, odstawiając prezent na kupkę z innymi.

Po chwili poczułem jak ktoś wtula się w mój bok. Domyślając się, że to Charlie, uśmiechnąłem się i objąłem jej talię.

- Boże, masz już siedemnaście lat- westchnąłem, wtulając się bardziej w siostrę- A pamiętam jak byłaś takim mały smrodem.
- Dzięki braciszku- prychnęła- Urocze porównanie.
- I tak wiesz, że cię kocham- odwróciłem twarz w jej stronę i pocałowałem w czoło.
- A mnie kochasz?- słyszałem po chwili.

Oboje odwróciliśmy się w stronę głosu i ujrzeliśmy Daisy, która patrzyła na mnie nie pewnie. Wyszczerzyłem się, wyciągając w jej stronę ręce. Wziąłem ją na kolana, a mała wtuliła się we mnie.

- Ciebie też maluchu.
- Ja też cię kocham Lou- mruknęła, z twarzą wciśniętą w moją koszulkę.

Nagle poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Podniosłem wzrok i ujrzałem Cassie, która oparta o ścianę, uśmiechała się lekko w naszą stronę.



Zayn


Obudziłem się, leniwie podnosząc powieki. Promienie słoneczne natychmiast poraziły moje oczy, co było powodem ich ponownego zamknięcia. Starałem się przekręcić na drugi bok, ale uniemożliwiały mi to kajdanki. Nie mogłem nawet podnieść głowy ponieważ, strasznie bolał mnie kark. ''Ta kanapa zdecydowanie, nie jest wygodna.'' Leniwie podniosłem się, rozciągając nogi oraz krzyż. Czułem niemal każdą kość. Rozejrzałem, się ostrożnie wokoło, oceniając sytuację. Na szczęście nie było nic stłuczone, ani rozwalone.

W końcu mój wzrok padł na blondynkę, która pochrapywała podczas snu. Na ten, widok uśmiechnąłem się, lecz tak szybko jak śmiech przyszedł tak szybko odszedł, kiedy zauważyłem w jej dłoni album ze zdjęciami mojej rodziny i mnie.

Dyskretnie wyjąłem, album z jej ręki, aby się nie obudziła. Spojrzałem, na której stronie było otwarte i zamarłem. ''Jakim kurwa prawem, ona obejrzała te zdjęcia?!'' Wkurzony i zawstydzony, wstałem nie zwracając uwagi na pomruki niezadowolenia Darcy.

Gdy ta leniwie otworzyła oczy, spojrzałem się na nią groźnie.

- Kto ci, pozwolił tknąć palcem mój album?!- wysyczałem przez zaciśnie zęby.
- Spaaać- wyjęczała tylko i ponownie zapadła w sen.

Moje szturchania i groźby nic nie dawały, dlatego dałem sobie spokój. Odłożyłem album, nie interesując się tym, że targam dziewczyną. ''Może wtedy się obudzi… Marzenia, marzeniami.''

Nie mogąc nic zrobić, podniosłem szanowne ciało dziewczyny i skierowałem się do sypialni. Położyłem ją delikatnie na łóżku, sam kładąc się obok. ''Teraz będzie wygodniej.''
Nie mogłem się ułożyć. więc przewracałem się tyle, na ile to było możliwe z zakutą dłonią. W końcu ułożyłem się na prawym boku, starając się zostać w tej pozycji. Po jakimś czasie.. nadal nie usnąłem. Leżałem i wpatrywałem się w kołdrę, czekając na sen, który mnie powali z nóg.

***

Obudziłem się, jak zauważyłem na zegarku, po czternastej, czując szturchanie. ''O panienka, się obudziła...'' Stwierdziłem, że nie będę wstawał tak samo jak ona. Niech sobie trochę poleży.

- Zayn?- szepnęła. Zignorowałem ją jednak, przyciskając twarz bardziej do poduszki- Zayn!- usłyszałem po chwili jej ryk przy uchu.
- Czego chcesz?- wymruczałem, ledwo co otwierając usta.
- Musze iść do łazienki- jęknęła.
- To masz pecha. Jak ja chciałem iść do toalety, to musiałem wstrzymać- prychnąłem.
- No weeź-  znów jęknęła- Dobra, zsikam się tutaj- fuknęła.

Chcąc, nie chcąc, musiałem wstać i iść do łazienki. Mozolnie przebierałem nogami, prowadzony przez Smith. Weszliśmy do pomieszczenia i popatrzyliśmy po sobie. Spojrzałem na kajdanki, zdając sobie sprawę z bardzo ważnej rzeczy.  ''Jak do chuja się załatwię i przebiorę?'' Zażenowani, staliśmy w jednym miejscu, myśląc jak pogodzić sytuację.

- Odechciało mi się- stwierdziła dziewczyna. ''A mi wręcz przeciwnie...''

Wyszliśmy z łazienki. Od razu skierowałem dziewczynę do kuchni, aby coś zjeść.

Podszedłem do lodówki, co sprawiło kolejne szarpnięcie z blondynką. Spojrzeliśmy po sobie i westchnęliśmy. Zrezygnowani, obydwoje podeszliśmy do szafek, zaczynając szukać czegoś do jedzenia. Nie obyło się bez przepychania oraz bicia.

Byłem wkurzony od samego rana. Nie dość, że ona oglądała moje zdjęcia, to jeszcze miała cały czas do mnie pretensje o byle gówno. W końcu zjedliśmy płatki na mleku. Szkoda było mi tylko reszty mleka, które wylądowało na podłodze. ''Przydałby mi się teraz kot.''

Obydwoje zasiedliśmy przy stole obok siebie. Darcy zaczęła spokojnie jeść, niestety ja nie miałem tak łatwo. Za każdym razem. kiedy próbowałem wziąć łyżkę do buzi, blondi się ruszała. Wszystko się wylewało, a dziewczynę to nie zwykle śmieszyło. Zrezygnowany, zacząłem jeść lewą ręką.

Kiedy- nie wiem jakim cudem- udało nam się zjeść śniadanie, Darcy niespodziewanie wstała.

- No co się tak gapisz? Wstawaj- zaczęła mnie popędzać.
- Po co?- zmarszczyłem brwi.
- Poco to się noki noco- wywróciła oczami- Muszę iść na wykłady.
- Coo? Ale, że dzisiaj?- jęknąłem.
- Nie, wczoraj- zironizowała- zbieraj się musimy zdążyć, a została godzina.
- Nie wyrobisz się w godzinę?- ''Mówi gość co siedzi dwadzieścia minut w łazience… Ale z myciem się.''

Po rozmyślaniu nad tym jak się przebrać i się załatwić… nic nie wymyśleliśmy. Dziewczyna stwierdziła, że nie jest brudna i nie śmierdzi, więc możemy iść. ''No tak, po co pytać się o moje zdanie?''

***

Szliśmy szybko w stronę uczelni Darcy. ''Ja pierdole, a obiecałem sobie że nigdy tam nie wrócę.'' Kiedy dziewczyna przyspieszała, ja na złość zwalniałem. Nie miała na tyle siły, aby mnie ciągnąć, więc była niesamowicie zła, co mnie sprawiało satysfakcję.

Gdy byliśmy blisko budynku, poprawiłem moje okulary przeciwsłoneczne i weszliśmy do środka. Był tam bardzo duży, szeroki korytarz i wszędzie wstawione okna jak z renesansu. Dawało to fajny klimat. Najbardziej mnie zdziwiły ściany przy oknach, które były pokryte różnymi malunkami. Po prawej stronie było tak samo, z tym, że znajdowały się tam drzwi do poszczególnych sal, w nienaruszonym stanie.

Kierowałem się za Darcy, która prowadziła nas w głąb pomieszczenia. Nasze dłonie schowaliśmy do kieszeni, aby nie było ich widać. Skutkiem tego było to, że musieliśmy iść bardzo blisko siebie. Tak, że aż duszno mi się robiło.

W końcu dotarliśmy pod salę, w której Darcy miała zajęcia. Okazało się, że był to rysunek. ''Przynajmniej tyle, że to nie historia.'' Weszliśmy do środka. Zamiast krzeseł ułożonych w rzędach, wszędzie były ławy z przeróżnymi przyborami, a przy nich stały sztalugi. Z punktu widza, bardzo fajnie to wyglądało. Podeszliśmy do stanowiska Darcy, i ustawiliśmy się tak, aby nikt mnie nie rozpoznał oraz żeby nikt nas nie zobaczył skutych.

Obserwowałem dziewczynę, która równomiernie rozprowadzała farbę na płótnie. Gdzie niegdzie rysowała ołówkiem lub kredkami. Musiałem przyznać, że efekt był zadziwiający. Styl mieszany zdecydowanie fajnie wyglądał i w sumie pasował do dziewczyny. ''Jestem pewien, że ma nie po kolei w głowie.''

Po kolejnej godzinie wpatrywania się w malunek Smith, zajęcia się wreszcie skończyły. Dziwiło mnie tylko to, że nikt nie zajarzył, że jako jedyni byliśmy przy pracy razem. Reszta pracowała osobno. Spokojnie kierowaliśmy się pod kolejną salę. Po drodze widziałem bardzo dziwne osoby. Nie były one głupie, ale miały swój styl, który zresztą był imponujący, bo wymagał odwagi.

W pewnym momencie dopadł nas chłopak, który energicznie przywitał się z Darcy. Nie umknęło jego uwadze, że jestem skuty z osobą, którą trzymał w ramionach. ''Jak na mój gust za długo.''

- Emm, okay, chyba wole nie wiedzieć- mruknął chłopak, wpatrując się w nas, swoimi wielkimi gałkami ocznymi- Ale czy nie wpadło wam do głowy, aby się rozkuć?
- Gdybyśmy mieli kluczyk, to byśmy to zrobili, nie sądzisz?- zirytowałem się. ''Nie lubię go''
- Uwierz mi, nie chodziłabym z nim, z własnej, nie przymuszonej woli- wycedziła blondi.
- Mam pomysł- krzyknął wielko oczny.
- No jaki?- mruknąłem.
- Chodźcie za mną- uśmiechnął się szeroko.

Szliśmy za chłopakiem, który prowadził nas, chuj wiedział gdzie.  Po pięciu minutach dotarliśmy do pomieszczenia, które było warsztatem. Chłopak podszedł do jednego z tam przebywających i przedstawił go nam. Brunet miał na imię Tim. Okazało się że kolega Smith, zaprowadził nas do niego, aby po prostu rozwalił nasze kajdanki.

Próbowaliśmy wielu rzeczy, ale nie dało się ich przeciąć.

- A macie tutaj siekierę?- zapytałem. W końcu małym nożykiem gówno zdziałaliśmy, więc przejdźmy do większych rzeczy.
- Jasne, już po nią idę- Tim skierował się po wybrane narzędzie. Po pięciu minutach, przyszedł z siekierą w ręce.
- Okay, połóżcie ręce tutaj- wskazał na blat.

Obydwoje położyliśmy ręce i czekaliśmy, aż facet wykona pierwszy ruch.

Za każdym razem, kiedy chłopak ruszał lekko dłonią, Darcy zaczynała piszczeć, a moje nerwy były coraz bardziej poszarpane.

Kiedy Tim wykonał wreszcie ruch, dziewczyna krzyknęła, żeby tego nie robił. Jęknąłem. Ona doprowadzała mnie do szału. Kiedy wreszcie była okazja do rozkucia, czego pragnęła jak zakonnica stracenia dziewictwa, ta się bała. ''Nigdy nie zrozumiem kobiet.''


Zrezygnowany, wyszedłem z pomieszczenia, a za mną szła Darcy, która normowała swój oddech, po jakże strasznym wydarzeniu. ''Mój sarkazm jest dobijający.'' W końcu moja towarzyszka się opanowała i skierowała na dwór. Myślałem, że to już koniec zajęć… Niestety okazało się, że teraz będzie wychowanie fizyczne. Także załamany człapałem nogami za Darcy.


Niall


Z zamkniętymi oczami, skierowałem się w stronę schodów. W tym momencie przeklinałem siebie za to, że zostawiłem ten pieprzony telefon w kuchni. I że ustawiłem sobie taki głośny dzwonek. ''Po raz pierwszy przeklinam Tunak Tunak Tun.'' Zeskoczyłem z ostatnich schodków, szybko przechodząc do kuchni. Od razu namierzyłem obiekt moich zainteresowań. Przerwałem śpiewanie Dalera Mehndiego, przejeżdżając palcem po ekranie, nie patrząc nawet kto dzwonił.

- Słucham?- zapytałem, siadając na krześle.
- Jesteś w domu?- usłyszałem głos Clarie. Jęknąłem w duszy, przypominając sobie, że dzisiaj zaprosiłem ją do siebie.
- Tak- podparłem się na ręce.
- Będę za dwadzieścia minut- rzuciła, po czym usłyszałem tylko sygnał zerwanego połączenia.

Walnąłem telefon na stół, kładąc się na niego do połowy.

- Okey, trzeba tu ogarnąć- mruknąłem do siebie, wstając.

Już miałem się brać do sprzątania, ale kiedy zobaczyłem ten cały burdel, odechciało mi całkowicie. ''Widziała ten dom w gorszym stanie.'' Machnąłem ręką, ponownie kierując się na górę.

Gdy pokonałem schody, od razu skręciłem do łazienki. Przechodząc przez zimne płytki, nagle poczułem pod stopą coś miękkiego. Spojrzałem pod nogi i zobaczyłem majtki. Oczywiście należące do Stylesa. Wywróciłem tylko oczami, schylając się po nie. To nie był pierwszy raz, kiedy napotkałem na swojej drodze brudną bieliznę przyjaciela. W końcu to był też jego dom. Próbowałem wiele razy nauczyć go, aby przynajmniej swoich slipek nie zostawiał na podłodze, ale Harry to był Harry. Do niego mało co docierało. Także nie patrząc gdzie, rzuciłem za siebie jego bokserki. Niby nic, ale po chwili usłyszałem plusknięcie. Szybko odwróciłem się, mając nadzieję, że jednak się przesłyszałem. Lecz miałem dzisiaj pecha.

Majtki Stylesa wylądowały w kiblu.

- No znooowu- jęknąłem.

***

Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, podniosłem się leniwie z kanapy. Przecierając oczy, podszedłem do drzwi. Przekręciłem zamek i pociągnąłem je do siebie. Po chwili ujrzałem Clarie.

- Hey- uśmiechnęła się uroczo.
- Cześć- odsunąłem się, wpuszczając ją do środka.

Zamknąwszy drzwi, odwróciłem się do dziewczyny. Odwiesiła swój płaszczyk i zdjęła buty. Jak zwykle wyglądałem przy niej cienko. Idealnie ułożone włosy, marynarka, biała koszula i spódnica. A ja w dresach i koszulce Harrego. Chociaż już dawno przestałem się tym przejmować. W końcu czemu miałem myśleć nad tym jak wyglądam we własnym domu? ''No właśnie. To idiotyczne.''

Moje myśli przerwała, obejmująca mnie blondynka. Uśmiechnąłem się pod nosem i oplotłem ją ramionami. Clarie podniosła głowę, opierając ją na moim torsie. Spojrzałem na nią z góry, uśmiechając się lekko. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i podwyższyła się trochę, łącząc nasze usta. Kiedy nie pogłębiłem go, mimo że ona usiłowała to zrobić, odsunęła się trochę i spojrzała na mnie pytająco.

- Nie myłem zębów- wzruszyłem ramionami, na co Clarie zaśmiała się- Obejrzymy coś?
- Tak, jasne- pokiwała głową, wciąż mi się przyglądając. Po chwili jej mina spoważniała- Co ci się stało w oko?
- To nic- pogładziłem ją po plecach- Przywaliłem w szafkę.
- Głupek- zaśmiała się.

***

Siedzieliśmy na kanapie, kończąc oglądać film, którego nazwy nawet nie pamiętam.

Główna bohaterka nie wiedziała co zrobić ze swoim życiem, więc zaczęła imprezować. Spała z tyloma facetami, aż w końcu zaszła w ciążę. Zaczęła szukać ojca dziecka, ale żaden nie chciał się zgodzić na badania. W końcu dziecko się urodziło, a ona została sama. Dwa lata później spotkała jakiegoś faceta w supermarkecie, który zapytał się jej o to, gdzie jest kalafior. Po miesiącu zakochali się w sobie i żyli długo i szczęśliwie.

W sumie, jedyne co z tego wyciągnąłem, to wniosek, że nigdy nie wiadomo co może nas spotkać. Jeden moment może wywrócić nasze życie do góry nogami. I zmienić je nieodwracalnie.

Westchnąwszy, spojrzałem na dziewczynę obok mnie. W skupieniu wciąż wpatrywała się w ekran. Uśmiechnąłem się pod nosem, delikatnie zakładając jej za ucho kosmyk włosów. Clarie spojrzała na mnie, uśmiechając się lekko. Pocałowała mnie w policzek i oparła się moje ramię.

- Zaraz wrócę- powiedziałem cicho, wstając.

Dziewczyna skinęła i wróciła do oglądania telewizji.

Podreptałem powolnym krokiem do kuchni. Złapałem butelkę z wodą, od razu upijając z niej parę łyków. Oparłem się o blat i przymknąłem oczy. Podniosłem dłoń, dotykając delikatnie palcami plastra nad okiem. Przed oczami pojawiła mi się uśmiechnięta buźka Alex.

Kiedy siedzieliśmy u niej w nocy, tak po prostu rozmawiając o wszystkim i tak naprawdę o niczym, poczułem się tak bardzo normalnie. Przy takiej pracy jak nasza, trudno o normalność. Na każdym kroku wszyscy cię rozpoznają, dziennikarze czekają tylko na to, aby zrobić ci upokarzające zdjęcie i prawie zawsze musisz wychodzić z ochroną.  To nie było normalne w żadnym stopniu. Rzadko mogłem wyjść na miasto z przyjaciółmi. A jeśli już to robiłem, zazwyczaj spotykałem fanki, które prosiły o autograf albo zdjęcie. Często ludzie twierdzą, że już powinnyśmy się do tego przyzwyczaić. Ale nie potrafiliśmy do tego przywyknąć.

W pewnym momencie zacząłem za wszelką cenę szukać normalności. Miałem ją przy chłopakach, jasne, ale to przestało mi wystarczać. Więc zacząłem szukać jej w inny sposób. Wtedy poznałem blondynkę o miłym uśmiechu.

I kiedyś myślałem, że znalazłem tę normalność przy niej. Przy jej uśmiechu, spojrzeniu, dotyku. Po prostu byciu obok mnie. Sądziłem, że Clarie była moją normalnością.

Ale siedziałem dwa dni temu naprzeciw Alex. Patrzyłem na jej radosne usposobienie, które ostatni raz widziałem cztery lata temu. Wpatrywałem się w zielone, głębokie oczy, pełne spokoju i czułości. Na usta, które co jakiś czas rozciągały się w uroczym uśmiechu. Na śliczną twarz, która była tak inna, a jednocześnie tak podobna do tej parę lat wcześniej. I to właśnie wtedy poczułem coś, czego tak długo mi brakowało.

Poczułem normalność przy Alex Morgan.

I nie miałem zamiaru ponownie pozwolić jej zniknąć z mojego życia.

*Dzwonek Nialla - nam ta piosenka zryła psychiki :)



To co? Zostawisz komentarz? :)

PARĘ INFORMACJI :)

1. JESTEŚMY TAK BARDZO SZCZĘŚLIWE! OSTATNIO PRZYBYŁO KOMENTARZY I GŁOSÓW. I W OGÓLE... 8373 WYŚWIETLEŃ. KIEDY TO SIĘ UZBIERAŁO?! :) DZIĘKUJEMY BARDZO!

2. ZWIASTUN MOŻECIE ZNALEŹĆ W ZAKŁADCE W 'MENU' :)

3. Malikowa zmieniła nazwę na Jasluna :)

4. Nowy wygląd bloga, podoba Wam się? Prosimy o Waszą opinię!

5. Przypominamy, że jest nas dwie. Tusiak i Jasluna :)