poniedziałek, 7 lipca 2014

15.

ANKIETA! PO BOKU! --------------------------------------------------------------->

PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJCIE ZAGŁOSUJCIE!


Heej!
Przepraszam za to ociąganie, ale Malikowa nadal na wakacjach, a mi włączył się tzw. leń wakacyjny... Ale już się ogarnęłam ;)
Rozdział... Szczerze? Średnio mi się podoba... Liama pisało mi się lżej, ale z Niallem... Męczyłam się niemiłosiernie. No ale chcę już ruszyć dalej, więc wstawiam to co wyszło.
LADY IN RED-Nadal nie ma Harrego, bo nie ma Malikowej, ale tylko jak będzie mogła to napisze Harrego ! :) Ale mam nadzieję, że mimo braku Harrego, rozdział choć trochę ci się spodoba .. 
Sooo... Przepraszam za poniższe :c
PS. DZISIAJ BEZ GIFÓW. NIE MOGŁAM ZNALEŹĆ NIC ODPOWIEDNIEGO. /Tusiak


Niall


Jakoś po północy ktoś wymyślił walkę na taniec. Ale żeby było bardziej interesująco, same dziewczyny miały tańczyć, a faceci wybierali zwyciężczynię. Kiedy wszystkie dziewczyny znalazły się na parkiecie, ja zacząłem przyglądać się ludziom. Już niewiele osób zostało. Ale można było śmiało powiedzieć, że każdy był lekko wstawiony. I ku możliwemu zdziwieniu, ja najmniej. W pewnym momencie przystopowałem. Między innymi kiedy przypomniała mi się ostatnia impreza u Harrego i moje pijackie zachowanie. Wolałem tego uniknąć będąc wśród rodziny.
Kiedy obskoczyłem wzrokiem już każdego, zaczęło mi się nudzić. ''Gdzie tu sens tych tańców, jak ja potańczyć nie mogę?'' Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę parkietu oblężonego przez dziewczyny. Nadal nie wiem jak mi się to udało, ale wepchałem się niemalże w sam środek. Panie zaczęły się śmiać, ale jakoś szczególnie im chyba nie przeszkadzałem. Przynajmniej tak wnioskuję, po tym jak co chwilę z którąś z nich tańczyłem. Parę razy przed oczami mignęły mi blond włosy Clarie, ale jakoś nie mogłem się do niej dobić. Tak samo z Alex. Też parę razy ją widziałem, ale tylko przez sekundę.
Nagle poczułem szarpnięcie. Odwróciłem się i zobaczyłem Denise, która kazała mi za sobą pójść. Tak jak kazała, tak zrobiłem. ''No może trochę niechętnie…''  Miałem jej pomóc w zgarnięciu Grega do samochodu. Kiedy do niego podszedłem, miałem tak wielką ochotę zacząć się śmiać, ale powstrzymałem się. Mój ułożony i odpowiedzialny braciszek był tak zalany, że stracił kontakt z rzeczywistością. Zaśmiałem się pod nosem i zacząłem go podnosić. O ile sam miałem problem z utrzymaniem równowagi podczas drogi do samochodu, tak ciężar Grega na barkach wcale mi nie pomagał. Kiedy mój upity brat znalazł się w samochodzie, mama kazała mi znaleźć moją dziewczynę. ''Nie pomyślałem, że może też chciała już jechać do domu…'' W każdym razie wróciłem na salę, w poszukiwaniu Clarie. ''Który to już raz tego wieczoru jej szukałem?'' I kiedy wreszcie znalazłem, była tak wściekła, że normalnie bez kija nie podchodź. Nawet nie musiałem pytać, sama zażądała powrotu do domu. Nie wiedziałem co się stało i chyba właściwie nie chciałem. ''Czasem życie w niewiedzy jest lepsze.''
Zaprowadziłem ją do samochodu. Też chciałem wrócić, ale okazało się, że zabrakło dla mnie miejsca. Stwierdziłem, że się z kimś zabiorę. Zamknąłem drzwiczki samochodu za blondynką i ponownie wróciłem na salę.
Już praktycznie nikogo tam nie było, ale na szczęście znalazłem jeszcze odpowiednią osobę. Szybko podbiegłem do pani Morgan.
-O myślałam, że już pojechaliście do domu- uśmiechnęła się kobieta, kiedy znalazłem się obok niej.
-Tak, ale zabrakło dla mnie miejsca w samochodzie- uśmiechnąłem się.
-Jeśli chcesz to możesz z nami wracać. Pod warunkiem, że pomożesz mi zabrać Alex i jej ojca do samochodu- kiwnęła w stronę stołu. Pan Morgan wręcz spał na stole, a Alex zaraz obok niego. Zaśmiałem się i zwróciłem do kobiety obok.
-Zajmę się Alex.
Kobieta uśmiechnęła się wdzięcznie i skierowała w stronę jej męża. Podążyłem za nią. Kiedy podszedłem do śpiącej Alex szturchnąłem ją w ramię.
-Alex… Musimy iść do samochodu… Obudź się…- próbowałem ją namówić, ale jedyne co dostawałem w odpowiedzi to jakieś niewyraźne mruknięcia. Spojrzałem na małżeństwo obok i zaśmiałem się. Pani Morgan też nie mogła dobudzić ojca Alex. ''Jakie podobieństwo.''- No chodź, to tylko kawałek… Nie zmuszaj mnie, żebym cię tam zaniósł.- spojrzałem znów na Alex.
Tym razem otworzyła oczy z głębokim westchnięciem. Obróciła się w moją stronę i wystawia do mnie ręce.
-Poważnie?- zaśmiałem się.
-Mhym- mruknęła i pokiwała głową.
-Jesteś niemożliwa- pokręciłem głową z uśmiechem.
Jedną rękę umiejscowiłem na plecach dziewczyny, a drugą podparłem jej nogi i podniosłem do góry. Alex poprawiła się delikatnie w moim ramionach i oparła głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się pod nosem i dopiero wtedy zauważyłem jak matka Alex na nas patrzy. Zmieszałem się lekko i szybko skierowałem do samochodu. ''Co się z tobą dzieje człowieku?!''

***

-Niall, weźmiesz ją?- Pani Morgan spojrzała w moją stronę. Popatrzyłem na wpół przytomną dziewczynę siedzącą obok mnie.
-Tak, jasne- uśmiechnąłem się i wyszedłem z samochodu.- Chodź mała- odwróciłem się do Alex.
-Wcale nie jestem mała, to ty jesteś wysoki- wymruczała.
-Tak jasne- zaśmiałem się i znów wziąłem ją na ręce.
Matka Alex otworzyła drzwi do domu, a ja pognałem po schodach do pokoju dziewczyny. Posadziłem ją delikatnie na łóżku i już chciałem odejść, ale zatrzymał mnie jej głos.
-Nie pomożesz mi?- popatrzyła na mnie takimi oczami szczeniaka.
-W czym?- kucnąłem przed nią.
Brązowowłosa uśmiechnęła się i pokazała na swoje stopy obute w szpilki.
-A sama nie możesz?- spojrzałem na nią rozbawiony.
-Nie- uśmiechnęła się tak, że z góry zapomniałem co to oddychanie.
Westchnąłem i zacząłem odpinać jej buty. Kiedy wreszcie mi się udało odpiąć ten cholerny zamek, zsunąłem jej buty ze stóp i odstawiłem je na bok.
-Coś jeszcze?- spojrzałem do góry.
Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko odwróciła się do mnie plecami i wskazała na zamek od sukienki. Wziąłem głęboki wdech. ''Tylko spokojnie…'' Trzęsącymi się rękoma sięgnąłem do suwaka i powoli ciągnąłem go w dół. Kiedy końcówka znalazła się u podstawy jej pleców odetchnąłem głęboko, myśląc, że to już koniec. Jak bardzo się pomyliłem, kiedy Alex odwróciła się do mnie znowu i  stając przede mną, podniosła ręce do góry.
-A- Alex… Może t-to już l-lepiej…- zacząłem jąkając się, jednak mi przerwała.
-Nie lubisz mnie?- zabrzmiała jak mała, zawiedziona dziewczynka.
-Jasne, że lubię, ale myślę…
-To mi pomóż- znowu się uśmiechnęła i przymknęła oczy.
''Dobra stary, tylko nie panikuj! Przecież to tylko twoja mała Alex!'' ''Problem w tym, że jednak już nie taka mała, nie uważasz?''
Jęknąłem cicho i złapałem za końce sukienki. Bardzo powoli zacząłem ją podnosić do góry. Kiedy materiał przeszedł przez głowę dziewczyny, natychmiastowo odwróciłem się pod pretekstem odłożenia sukienki. Oparłem się dłońmi o komodę i stałem tak chwilę. Wziąłem parę głębszych wdechów i wydechów. Mój umysł kazał mi pozostać w tej pozycji, ale serce kazało się odwrócić. ''No przecież się świat nie skończy jak na nią spojrzysz!'' Powoli się obróciłem i spojrzałem na dziewczynę. Akurat wdrapywała się na łóżko. W samym staniku i tych cholernych koronkowych majtkach. ''Spokojnie. Wdech, wydech, wdech, wydech…'' Alex złapała za rogi kołdry i naciągnęła ją na siebie, zgarniając jeszcze białego pluszaka ze sobą. Ułożyła się na poduszce i przytuliła misia do siebie. ''Jak może być tak niewinna i pociągająca za razem?'' ''O czym ja właśnie pomyślałem?''
Przekląłem pod nosem i podszedłem do drzwi.
-Nie zostaniesz ze mną?- usłyszałem za sobą cichy głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem siedzącą na łóżku Alex, która patrzyła na mnie smutnymi oczami.
-Muszę wracać do domu…
-Proszę…
-Alex… Nie mogę…- wiedziałem, że będę miał jutro przejebane, ale jak spojrzałem w jej oczy moje racjonalne myślenie poszło się jeb… Na spacer. ''Poszło na spacer.''- Dobrze…- westchnąłem.
Zamknąłem drzwi, zgasiłem światło i podszedłem do łóżka. I chyba pobiłem swój rekord w szybkości rozbierania, bo po sekundzie byłem już w samych bokserkach. Położyłem się obok Alex, a ona przykryła nas kołdrą. Spojrzałem w jej oczy, które znajdowały się jakieś dwa centymetry od moich. Po chwili uśmiechnęła się i je zamknęła. Przeskanowałem jeszcze jej śliczną buźkę i zrobiłem to samo.
-Dobranoc…- usłyszałem zaraz przed tym jak wtuliła się we mnie. I chyba właśnie zacząłem żałować, że Alex jest pijana.
                                                  
-Dobranoc mała…

Liam


-Ten sędzia to jest ślepy, czy głupi?!- wydarł się Andy na cały dom.
Zaśmiałem się pod nosem i wróciłem do otwierania kolejnego piwa. Wrzuciłem kapsel do torby, do której z chłopakami je zbieraliśmy. Od jakiś dwóch miesięcy całkiem sporo się ich tu nazbierało. ''Jak tak dalej pójdzie to będę musiał założyć drugą.'' Znów się wyszczerzyłem. ''Brakuje mi chłopaków…'' Potrząsnąłem głową i chwyciłem obie butelki, po czym skierowałem się do salonu. Po drodze sprawdziłem telefon. ''No co się dzieje?''
-Co taki zamyślony?- wreszcie dotarł do mnie głos przyjaciela.
-Danielle nie odpisuje mi od czterech dni…- westchnąłem siadając obok niego i podając mu jego upragniony napój, w którym od razu zamoczył wargi.
-A dzwoniłeś?- spojrzałem na niego spod byka- Spokojnie, chciałem się tylko upewnić.- podniósł dłonie w geście obrony- A byłeś u niej?
-Myślałem, żeby pojechać, ale nie chcę wyjść na jakiegoś desperata, czy coś…- wziąłem łyk z mojej butelki.
-Wiesz, oświadczyłeś jej się po pijaku… Na większego desperata już nie wyjdziesz- uśmiechnął się.
-Spieprzaj- warknąłem.
-Jakiś ty drażliwy się zrobił. Masz okres czy… Ał!- krzyknął, kiedy mój łokieć spotkał się z jego brzuchem.- Co ty taki silny się zrobiłeś Payne?- jęknął masując swój brzuch, co wywołało u mnie mały uśmieszek.

***

-Na serio myślisz, że to dobry pomysł?- zapytałem po raz już nie wiem, który z kolei.
-Tak!- krzyknął mi Andy do słuchawki.
Już jakieś pół godziny siedziałem w samochodzie pod domem Dan z nadzieją, że dziewczyna może jednak z niego wyjdzie.
-Słuchaj, ja ci tylko radę chci…
-CICHO! Chyba wychodzi!- przerwałem mu, kiedy zauważyłem jak drzwi się otwierają.
Po chwili w okularach przeciwsłonecznych i zielonej sukience, zza drzwi wyłoniła się Danielle. ''Boże, jest taka piękna.'' Szybko wyjąłem kluczyki ze stacyjki i położyłem dłoń na klamce od drzwi. ''Teraz nie może mnie zbyć… prawda?''
-Boże, tobie na serio odwaliło Liam- zaśmiał się Andy.
-Tobie na serio odwaliło Liam- powtórzyłem zirytowany- Pogadamy jak będziesz chciał następnym razem wypić ze mną piwo. Cześć- rzuciłem i rozłączyłem się.
Telefon wcisnąłem do kieszeni spodni i wysiadłem z auta. Nacisnąłem na kluczykach przycisk zamykania i ruszyłem w stronę Dan.
Kiedy odchodziła już od domu, podbiegłem do niej.
-Hej- odezwałem się, gdy zrównałem z nią krok. Spojrzała na mnie i szybko odwróciła wzrok z westchnięciem. ''No co jest?''
-Hej- odpowiedziała cicho.
-Nie cieszysz się na mój widok?- wyszczerzyłem się.
-A powinnam?- spojrzała na mnie spod okularów.
-Po ostatnim spotkaniu, oczekiwałem większego entuzjazmu- wzruszyłem ramionami.- Czemu mnie olewałaś?- zapytałem wprost. ''No ja muszę to wiedzieć…''
-Wcale cię nie olewałam…- zauważyłem różowe plamy na jej policzkach. ''Tak, a Zayn nienawidzi swojego odbicia w lustrze, pff.''
-Okey, przyjmijmy, że nie…- przyspieszyłem i zagrodziłem jej drogę.- Dasz się zabrać na kawę?- uśmiechnąłem się.
-Nie lubię kawy…- zrobiła krok w bok, aby mnie wyminąć, ale skutecznie znów stanąłem przed nią. ''Ze mną nie ma tak łatwo.''
-Herbata?- uniosłem brwi do góry.
-Ohyda.- znów chciała mnie wyminąć, ale byłem szybszy.
-No to może lody?- schowałem dłonie do kieszeni spodni.
-Czemu, aż tak ci zależy?- zdjęła swoje okulary i spojrzała mi w oczy, takim przenikliwym wzrokiem.
-Bo… Lubię cię…- moja dłoń szybko odnalazła drogę do mojego karku.
Danielle jeszcze chwilę popatrzyła mi w oczy, po czym ledwo zauważalnie uśmiechnęła się i założyła okulary na włosy.
-Okey- ''Kto jest mistrzem? No kto? No ja!'' - Pod warunkiem, że będą truskawkowe- kąciki jej ust już wyraźnie uniosły się do góry.
-Jak sobie życzysz- wyszczerzyłem się i przepuściłem ją przodem.

***

Kiedy wreszcie udało mi się przekonać Dan, że to ja za nią zapłacę, skierowaliśmy się w stronę parku. Mijaliśmy wielu ludzi, którzy byli zbyt zajęci spieszeniem się na jakieś ważne spotkania, autobus czy nawet do pracy, aby mogli zauważyć jaki był dzisiaj piękny dzień. ''A może to ja mam taki zajebisty humor?''
-Czym się zajmujesz?- spojrzałem na dziewczynę po mojej lewej.
-Tańczę- uśmiechnęła się delikatnie.- Jestem w grupie 'Dance Up Your Life'.
-Chyba nie słyszałem nigdy o was.- przyznałem zgodnie z prawdą.
-Nie dziwię ci się. Już od jakiś dwóch lat próbujemy się wybić. Ale niedługo są zawody, a doszła do nas świetna dziewczyna i jeden chłopak, więc myślę, że możemy wygrać.- ''Boże ona ma taki piękny uśmiech…''
-Na pewno dacie radę- szturchnąłem ją lekko w ramię.
-Przepraszam?
Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem małą dziewczynę, która ściskała w rączkach długopis i notes. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jej bluzkę. ''Ale musieli dać zdjęcie z tej sesji, gdy miałem ogromnego kaca i wyglądałem jak siedem nieszczęść?''
-Co tam kochanie?- kucnąłem, aby być jej wzrostu.
-C-Czy… M-Mógłby p-pan…- wystawiła do mnie przedmioty w swoich małych dłoniach.
-Tak, oczywiście.
Jeśli to możliwe to wyszczerzyłem się jeszcze bardziej. Podałem Danielle mojego loda i wziąłem długopis z notesikiem od dziewczynki.
-Jak masz na imię, skarbie?- spojrzałem na jej przerażoną twarzyczkę. ''Ej no chyba nie wyglądam, aż tak źle…''
-J-Julie- wyjąkała.
Szybko nabazgrałem swój podpis i narysowałem jakąś niewyraźną buźkę.
-Proszę- oddałem dziewczynce jej własność.
-D-Dziękuję- znów wyjąkała i szybko pobiegła w drugą stronę- Mamo patrz!- krzyknęła zanim wpadła w ramiona starszej kobiety.
Znów uśmiechnąłem się pod nosem i wyprostowałem, biorąc od mojej towarzyszki mojego loda. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że cały czas się na mnie patrzy.
-No co? Mam coś na twarzy?- zmarszczyłem brwi.
-Nie, tylko… To było słodkie…- spuściła wzrok i ruszyła przed siebie, zostawiając mnie w tyle. Stałem tak jak słup i patrzyłem na nią, aż się obróciła i zwróciła do mnie.- No idziesz?
Wyszczerzyłem się i przyspieszyłem, wyrównując z nią krok. W tej dziewczynie jest coś takiego, że … Chciałem z nią cały czas przebywać… Być obok i patrzyć na jej piękny uśmiech… Mówić jej komplementy i widzieć jej urocze rumieńce…

Chciałem być z nią.



Podoba ci się? Skomentuj !

wtorek, 1 lipca 2014

Dodatek pierwszy

ANKIETA! PO BOKU! --------------------------------------------------------------->

PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJCIE ZAGŁOSUJCIE!


Heeey!
Więc dzisiaj coś innego :) Malikowa odpoczywa, więc dzisiaj coś od Tusiaka :*
Nie jest to kolejny rozdział, jak można się domyśleć po tytule. Jest to taki dodatek do opowiadania. Cofamy się w czasy przed XFactor. Chłopcy nie są jeszcze znani, a może nawet nie myślą jeszcze o castingu. Niektóre zachowania mogą się różnic od obecnych, ponieważ bohaterowie są młodsi o te parę lat.
Takie dodatki będą się czasem pojawiały. (JEŚLI OCZYWIŚCIE WAM SIĘ SPODOBAJĄ!) :) Więc mam nadzieję, że ten pierwszy Alex i Nialla wam się spodoba :* Soooo...




Przenieśmy się w przeszłość…

Alex

Leniwie otworzyłam oczy. Jebane słońce. Naciągnęłam na głowę kołdrę i schowałam się w pościeli. ''Taka milutka i cieplutka.'' Właściwie mogłabym nigdy z niej nie wychodzić. Zaraz... ''Cholera! W pół do jedenastej.'' Właściwie to… I tak nie ma sensu iść już do szkoły. Na historię i angielski? To drugie to przeżyję, ale historia?! Nigdy w życiu. 
Jak ja mogłam zaspać? A no tak. ''Budziku, spoczywaj w pokoju.'' Zlazłam z łóżka i pognałam do łazienki. Przystanęłam nad umywalką. Moje spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Byłam strasznie zmęczona tym wszystkim. Przez ostatni weekend tak dużo się stało… Była impreza u takiego chłopaka z naszej szkoły... John? Josh? Kumpel Nialla, nie pamiętam jego imienia. Więc okazało się, że jakiś chłopak, który był na tej imprezie załatwił swojemu zespołowi, którego członkowie też tam byli, koncert na jakimś festiwalu. Potem wszyscy postanowiliśmy to uczcić i  w tym momencie urwał mi się film. Rano tylko łeb mnie przeraźliwie bolał, ale rodziców nie było, więc raczej mi się za to nie dostanie. Potem okazało się, że całowałam się z Niallem. ''Tak, całowałam.'' Po pijaku graliśmy w butelkę. Wolę nie wiedzieć co jeszcze wtedy zrobiłam. Ale nasze zdjęcie ma chyba już każdy. Co jest najgorsze? Że to uświadomiło mi coś ważnego.

Zakochałam się.
ZAKOCHAŁAM SIĘ.
Z-A-K-O-C-H-A-Ł-A-M S-I-Ę.

W Niallu.
W NIALLU.
W N-I-A-L-L-U.

W moim najlepszym przyjacielu. Który nic do mnie nie czuje. Może być coś bardziej dobijającego? Mówiąc mu o tym zniszczyłabym naszą przyjaźń. Coś co łączy nas od zawsze. Ale nie mówiąc mu o tym zniszczę samą siebie. ''Co jest gorsze?'' Nie zniosłabym uczucia, że jego nie ma obok mnie. On od zawsze mnie podtrzymywał. Bez niego upadłabym. I nie wiem czy umiałabym sama się podnieść.
Odkąd sobie to uświadomiłam, nie rozmawiałam z Niallem. Choć wiem, że to mnie nie ominie. Nie wiem co zrobię, kiedy spojrzę mu w oczy. ''Znając ciebie? Uciekniesz, albo się skompromitujesz. W najlepszym przypadku oba na raz.''
Przemyłam twarz chłodną wodą i wytarłam miękkim ręcznikiem. Po rozczesaniu włosów, wróciłam do swojego pokoju. Był taki jakiś smutny ostatnio. ''A może to ja jestem przygnębiona?'' Westchnęłam ciężko. Podeszłam do szafki w poszukiwaniu ubrań. Przebrałam się w jakieś czarne spodnie i białą koszulkę.
Kiedy zeszłam na dół nikogo nie było. Znalazłam tylko karteczkę od mamy na stole.
"Wcześnie rano miałam autobus, ale nie chciałam cię budzić. W lodówce masz śniadanie.''
''Kochana kobieta.''
Po śniadaniu walnęłam się na kanapę przed TV. Przewijając kanały natrafiłam na program taneczny. Przez tango do breakdance'u.  Wszyscy świetnie radzili sobie z rytmem. Może to głupie, ale jako mała dziewczyna, od zawsze marzyłam, aby zostać tancerką. Od szóstego do chyba dziesiątego roku życia chodziłam na balet. Potem przez trzy lata szkoła taneczna. Tam było wszystko co można było sobie wymarzyć. Taniec towarzyski, hip hop itd. Wszystko. Potem skręciłam nogę i skończyłam z tym. ''To bardzo bolało.'' Nie noga, ale strach, że znów sobie nie poradzę. Jedno potknięcie, a może zniszczyć wszystko. ''Co za ironia.'' Wtedy usłyszałam pukanie. Do drzwi szłam błagając, aby to nie był Niall.
Jednak los mnie nienawidzi. Otworzyłam drzwi i oparłam się o framugę.
-Hej- uśmiechnął się widząc mnie w drzwiach.
-Hej, wejdź- odsunęłam się i zrobiłam mu miejsce, aby mógł wejść do środka.
Niall jak zawsze swobodnie wszedł do domu i usiadł na kanapie. Ja zaraz obok niego po turecku.
-Co się dzieje?- zapytał z troską w głosie. Ja nie potrafię go okłamać. Nigdy nie potrafiłam. ''A teraz?''
-A co ma się dziać?- spojrzałam na niego udając zdziwienie.
-Poważnie? Olewałaś mnie przez ostatnie trzy dni, a ja chciałbym wiedzieć z jakiego powodu.- bezpośredni Niall to wkurzony Niall. ''A ty do tego doprowadziłaś.''
-Przepraszam, ja… - nie wiedziałam co miałabym tu powiedzieć. Spuściłam wzrok i zaczęłam się bawić moimi włosami.
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?- złapał mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała.
-Wiem-uśmiechnęłam się delikatnie i znów spuściłam wzrok.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez chwilę, a potem Niall chyba zrezygnował. Wiedział, że nie chciałam o tym rozmawiać…


Niall


-Tak właściwie czemu ty nie w szkole?- uśmiechnąłem się lekko.
-Budzik mi się popsuł...- zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie.
-Popsuł czy go rozpierdoliłaś?- wyszczerzyłem się.
-To drugie- wzruszyła ramionami- A ty?
-Zaspałem i nie chciało mi się już wstawać. I tak nikogo nie było w domu, więc może się nie wyda...- westchnąłem i poprawiłem się na kanapie.
-Wyjdziemy gdzieś? Nie chce mi się siedzieć w domu- wstała i stanęła przede mną z maślanymi oczami.
-Ok, to biegnij się ubrać- zaśmiałem się i spojrzałem w jej oczy. ''Od zawsze zastanawia mnie czemu one są dwukolorowe?''
-A czemu nie mogę iść tak?- założyła ręce na piersiach i stanęła z miną typu "I co teraz mi powiesz?".
-Bo wyglądasz jak bezdomny?- nie mogłem się powstrzymać. Alex wywróciła teatralnie oczami i zamachnęła włosami. Haha jaka obrażona.-To ja tu poczekam!- zaśmiałem się, a ta odwróciła się do mnie pokazując mi środkowego palca. Zacząłem się ryć jak idiota.
Po chwili opanowałem się i po cichu poszedłem do niej do pokoju. Zostawiła uchylone drzwi. ''Zboczeniec!'' Jestem facetem i miałbym nie wykorzystać takiej okazji? ''Tak Horan, tłumacz się swoją płcią.'' Po cichutku podszedłem i popchnąłem drzwi tak, aby tego nie usłyszała. Oparty o ścianę, wyszczerzyłem się do powietrza. Dziewczyna grzebała w swojej szafie, stojąc w ciemnych rurkach i samym staniku. Muszę przyznać, że jest śliczna. Dużo ludzi uważa, że jesteśmy parą. ''Ale tak nie jest.'' Chociaż po ostatniej imprezie to wyglądać może całkiem inaczej. Ja nie miałem zielonego pojęcia co robię, a Alex chyba tym bardziej. Ale dla nas to nic nie znaczyło. Jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi i na tym koniec. Nie chodzi o to, że ja nie chciałbym być jej chłopakiem... Po prostu nasza przyjaźń to najlepsze do mnie dotąd spotkało i nie chcę tego stracić.
-HORAN!- poczułem tylko coś na mojej twarzy. Okazało się, że właśnie dostałem poduszką.
-CO?!- spojrzałem na jej całą czerwoną twarz. ''Boże jaki pomidor!''
Ta nic mi nie odpowiedziała tylko znów rzuciła we mnie poduszką. Zaśmiałem się tylko i podbiegłem do niej. Złapałem ją w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię.
-Puść mnie idioto!!- poczułem jej pięści na moich plecach.
-Było we mnie nie rzucać poduszkami.- uśmiałem się triumfalnie.
-Było mnie nie podglądać jak się do cholery przebieram!!!!
I ty kochana myślisz, że ja ci odpuszczę tą poduszkę? Rzuciłem ją na łóżko i złapałem ją za obie dłonie, aby nie mogła mnie uderzyć. Zacząłem ją łaskotać a jej śmiech przerywany krzykiem typu "DUPKU ZOSTAW MNIE" rozniósł się po całym domu.

***

-No odezwij się do mnie- dalej próbowałem namówić Alex, aby się do mnie odezwała. Nie wypowiedziała nawet słowa odkąd wyszliśmy z jej domu i poszliśmy w kierunku lasu. -Nie będziesz się do mnie odzywała do końca życia za to, że zobaczyłem cię w staniku?- uśmiechnąłem się na wspomnienie tego widoku.
-Tak.-odpowiedziała krótko. ''No zawsze coś.''
-Mówiąc 'tak', odezwałaś się do mnie. Robimy postępy!- klasnąłem w dłonie, a ona odwróciła głowę w drugą stronę.- Noo przepraszam...
-Za?- spojrzała na mnie.
-Za to, że cię podglądałem?- zrobiłem niewinną minkę.
-Ty się pytasz czy stwierdzasz fakt?
-A ty musisz być taka upierdliwa?
-Pierwsza zapytałam.
-Uhg.. Za to, że cię podglądałem.
-To, że ci wybaczam nie znaczy, że...-przerwała.
-Dokończy...- zakryła mi usta.
-Cii... Słyszysz?- zaczęła się rozglądać.
-Ale co?- zapytałem cicho. Wtedy usłyszałem cichy pisk… jęk?... Nie wiem jak to nazwać.
-To dochodzi stamtąd.-wskazała palcem kierunek na prawo od nas i zaczęła tam iść, ale zatrzymałem ją.
-Po co chcesz tam iść?- zapytałem z przerażeniem na twarzy.
-Niall James Horan się boi?- wyrwała mi rękę i poszła w kierunku tego 'dźwięku'.
Szliśmy przez chwilę w stronę tego czegoś. Cały czas dźwięk był bardziej wyraźny. Nagle zobaczyliśmy jakiś stary, zawiązany worek. To z niego dochodziły te odgłosy. Spojrzeliśmy po sobie.
-Rozwiąż go...
-Czemu ja?- założyłem dłonie przed sobą.
-Bo jesteś facetem?- spojrzała na mnie z wyrzutem.
Westchnąłem ciężko i podszedłem do worka. Strasznie się rzucał. ''Na pewno coś lub ktoś w nim jest.'' Na myśl od razu przyszły mi te wszystkie sceny z horrorów. Kiedy już miałem zrobić ostatni ruch i go otworzyć, zamknąłem oczy. Pociągnąłem za sznurek i odwiązałem worek.
-O MÓJ BOŻE!- krzyknęła Alex.
Gwałtownie otworzyłem oczy, a z worka wyskoczyły trzy szczeniaki. Zaczęły po nas skakać i cicho poszczekiwać. ''Jakie one słodkie!''
Złapałem jednego na ręce. Cały się trząsł... ''Ciii ja ci nic nie zrobię.''
-Ale chude...-stwierdziła moja towarzyszka.
-Jak ktoś mógł wyrzucić takiego słodziaka, no spójrz- uśmiechnąłem się i pokazałem jej mojego pieska. Był cały brązowy i taki milutki. I miał takie ładne oczka. ''Cholera gadam jak baba.''
-Co z nimi zrobimy?- spojrzała na mnie, a na rękach miała dwa pozostałe psiaki. Jeden biały, a drugi czarny. Ja pierdole, ale one są urocze.
-Trzeba im pomóc...- przytuliłem mojego szczeniaka.
-Weźmy je!- ucieszyła sie Alex.
-Chyba żartujesz, nie pozwolą nam wziąć trzech psów…- westchnąłem
-No to co z nimi zrobimy?- spojrzałem na dziewczynę, która przytulała maluchy.
-Weźmy je na razie do domu, a potem coś wymyślimy…
Alex przytaknęła i skierowała się w stronę, skąd przyszliśmy. Pognałem za nią, cały czas patrząc na mojego brązowego przyjaciela.
-Musimy go zostawić.- uśmiechnąłem się.
-Brązowego?- spojrzała na mnie.
-Noo… Pasuje ci do włosów- wyszczerzyłem się, a dziewczyna się zaśmiała.
-Dobra przyjmijmy, że możemy go zatrzymac. A jak go nazwiemy?- spojrzała na malucha z zaciekawieniem. Miałem wrażenie, że się zastanawia. Ale ja już wiedziałem.



-Buddy…




Podoba ci się? Skomentuj !