czwartek, 13 lutego 2014

1.

Niall


- Kochanie wstawaj, śniadanie jest już gotowe- szturchała mnie wciąż moja mama.
- Już mamo- wybełkotałem, a ona się zaśmiała i wyszła z pokoju.

Tak dawno nie byłem tutaj. Ta przerwa pomiędzy trasą cholernie mi się podoba. Chociaż od miesiąca nie widziałem Hazzy, Daddyego, Dj Malika i Tommo i zaczyna mi tych dupków brakować.

Kiedy już ześlizgnąłem się z łóżka zacząłem iść leniwie w kierunku mojej torby. Nie otworzyłem jeszcze oczu, co było skutkiem spotkania się mojej głowy ze ścianą. Złapałem się za bolące miejsce i podszedłem do celu mojej wędrówki. Wyciągnąłem czerwoną polówkę i jakieś jasne spodnie. Haha pamiętam jak non stop to nosiłem. Jak teraz zaczynam nad tym myśleć to chyba musiałem wyglądać jak pacan. Założyłem wszystko na siebie po czym zbiegłem na dół.

- Niall, po śniadaniu pójdziesz do sklepu?- spojrzała na mnie mama.
- Mamo- jęknąłem- Nie może Greg?- spojrzałem na nią błagającymi oczami.
- To, że masz wolne, nie oznacza, że masz siedzieć teraz na dupie i nic nie robić- zaśmiał się mój starszy brat i potargał mi włosy. Jak mi tego brakowało.
- Dobra pójdę-  powiedziałem obrażonym głosem ale zaraz się zaśmiałem i zaczęliśmy wszyscy jeść.

Po śniadaniu dostałem listę zakupów razem z pieniędzmi. Po założeniu butów oraz kurtki pomaszerowałem do sklepu spożywczego na końcu ulicy. Półtorej godziny zeszło mi w tym cholernym sklepie. Muszę przyznać, że dawno nie byłem sam na zakupach. Ledwo utrzymałem te cztery torby w drodze powrotnej. No pomijając fakt, że chyba ze sto ludzi powiedziało mi "Hej" "Dzień dobry" "Fajnie cię widzieć" i tego typu rzeczy.

Przekraczając próg drzwi krzyknąłem, że już wróciłem. Zaniosłem wszystko do kuchni. Na szczęście Grega zadaniem było to wszystko rozpakować. Zrzuciłem buty, a kurtkę powiesiłem na wieszaku.
Potem wszyscy zebrali się w salonie. Dosłownie, co najmniej pół rodziny. Zaczęły się powitania, całowanie, wspominanie, coś typu "Jak ty wyrosłeś". No co racja to racja. Dawno mnie tu nie było. Jasne, przyjeżdżałem raz na jakiś czas, ale tylko na dzień lub dwa. Teraz mogłem pobyć dłużej z rodziną i dawnymi znajomymi. Jak mi tych ludzi strasznie czasem brakuje.

Rodzinka nie posiedziała długo. Rodzice musieli coś załatwić, a Greg razem z Denise i Theo pojechali na zakupy. Stwierdziłem, że nie będę siedział sam, więc szybko się ubrałem i wyszedłem z domu.

Przechodząc obok kolejnego domu, zatrzymałem się na chwilę. Tyle wspomnień. To jest jedyne czego bardzo żałuję po pójściu do XFactor. Straciłem Alex. Właściwie to ona namówiła mnie na casting.

To wszystko stało się dzięki tej zielonookiej, brązowowłosej dziewczynie. Chociaż nie wiem jak teraz wygląda. Może się zmieniła. Pamiętam jak wszystko robiliśmy razem. Odkąd spotkaliśmy się, jako dzieci, na placu zabaw. Nie pamiętam tego za dobrze, ale wiem, że to była piaskownica. Chociaż ona była młodsza, to ja nie czułem jakieś różnicy. Była najfajniejszą dziewczyną jaką znałem. Jestem ciekaw co teraz robi, jak wygląda ona sama i jej życie...

Doszedłem do parku gdzie kiedyś spędzałem całe dnie. Było tu tak cicho i spokojnie, tak jak zawsze. W końcu po wielu próbach znalazłem wolną ławkę. Usiadłem na rogu i wpatrywałem się w ludzi. Jedna kobieta cały czas rozmawiała przez telefon gestykulując przy tym drugą ręką. Dalej jakaś starsza para szła pod rękę. Obok nich mężczyzna z dzieckiem śmiali się, idąc przed siebie. Mój wzrok spoczął na dzieciach bawiących się na placu zabaw.

Konkretnie na małej brązowowłosej dziewczynce samotnie siedzącej na huśtawce. Była taka smutna, a do tego sama. Patrzyła wciąż na bawiącą się grupkę naprzeciw niej. Nagle podszedł do niej jakiś chłopczyk, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Stanął za nią i powoli zaczął pchać jej huśtawkę, a ona zaczęła się śmiać. To niesamowite jak jakaś osoba może sprawić, że tak nagle wszystko inne nie ma znaczenia i po prostu uśmiechasz się, bo dzięki niej masz do tego powód.

Też mam takie powody do uśmiechu i radości. Mianowicie Harry, Zayn, Liam i Lou, rodzina... No i oczywiście Clarie. Przypominając sobie, że dawno z nią nie rozmawiałem, szybko wyciągnąłem telefon i wybrałem numer.

- Hey, co tam skarbie?- usłyszałem jej ciepły głos.

Clarie to niska i śliczna osóbka. Ma długie blond włosy, które po prostu kochałem. Chociaż ona nie lubi jak się nimi bawię i zawsze dostaję za to ochrzan, ale trudno mi się powstrzymać. Na ogół jest radosna i uśmiechnięta. Jednak łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Wtedy robi się taka zabawna. Jesteśmy razem od pół roku i chyba nie wyobrażałem sobie teraz bycia z kimś innym. Clarie była tylko moja, a ja tylko jej.

- Stęskniłem się tylko za twoim głosem- uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Ja za tobą też, nie widziałam cię prawie miesiąc...
- A wydaje mi się jakby minął już rok...

Nagle podbiegł do mnie jakiś duży pies i wskoczył na ławkę siadając obok mnie. Po chwili położył swój łeb na moich kolanach i zamachał ogonem. Po chwili zorientowałem się, że to brązowy labrador.


- Co ty tu robisz sam?- wyszeptałem do siebie i zacząłem go głaskać.

Moją uwagę przykuła jego zielona obroża. Przesunąłem ją z nadzieją, że znajdę tam blaszkę z jego imieniem i może właścicielem. Nie pomyliłem się. "Buddy"... ''Skąd ja kojarzę to imię?'' Szybko przeniosłem wzrok na dane właściciela. Zamarłem.

- Halo, Niall, jesteś tam?!- powiedziała głośniej Clarie a ja przypomniałem sobie, że z nią rozmawiam.
- Przepraszam kochanie, zadzwonię wieczorem. Później ci wyjaśnię...- nie czekając na nic rozłączyłem się.

W mojej głowie był tylko napis: Właściciel: Alex Morgan ...


Darcy


Nareszcie jechałam do domu... Do mojego prawdziwego domu. Dziękuje ci Boże, że wysłuchałeś moich próśb i zabrałeś mnie od mojego ojca. To jest po prostu chory umysłowo człowiek. Tylko pije i pali. W ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Mogłabym wyjechać wcześniej, ale wolałam skończyć tam szkołę. Teraz przynajmniej nie tylko ja będę ''nową'', lecz wszyscy na pierwszym roku.

Szłam na architekturę. Nie jestem zbyt dobra w polskim, chemii, geografii, historii… ''Baa historii to ja nienawidzę.'' I jeszcze ta durna babka. Gorzej chyba nie mogłam mieć. ''Dobrze to rozwiązujcie te ćwiczenia, bo w ogóle ocen nie macie!'', ''Wy to się nic nie uczycie, chciałabym was uczyć WOS-u a nie historii'', ''Jak to tego nie ma! Jest wszystko w podręczniku!'' - tylko, że panna miała inny podręcznik...  Ach, na szczęście mam to już za sobą.

Kiedy wreszcie zobaczyłam mój ukochany dom i uśmiechnęłam się szeroko. Był tylko mój... No dobra, mama tam mieszkała, ale to był mój dom, bo tam czułam się jak w rodzinie. ''Nareszcie, tak długo czekałam, żeby tu być...''. 

Kiedy wysiadłam z autobusu, podeszłam do bagażnika. Szukałam wzrokiem moich rzeczy, ale ni chuja ich nie widziałam.

- Przepraszam pana! Nie mogę znaleźć moich walizek- krzyknęłam, ale facet w ogóle mnie nie słuchał- Przepraszam! NIE MOGĘ ZNALEŹĆ MOICH WALIZEK!- powtórzyłam zirytowana, a wtedy na mnie spojrzał.
- Proszę za mną- westchnął i po chwili stanął obok mnie- Jak wyglądały?
- Były trzy czarne w serduszka i jedna na kółkach, granatowa- założyłam dłonie na biodrach.
- Yhym- mruknął pod nosem. Nachylił się i postawił przede mną torby- To te?- zapytał znudzonym głosem.
- TAK! Dziękuje!- uśmiechnęłam się i chwyciłam za walizki.
- Taa, do widzenia- jęknął i polazł do autobusu jak na skazanie.

Ale cóż mu się dziwić? Jego życie było nudne jak flaki z olejem. Zapewne wstawał rano, jadł śniadanie, ubierał się w stare, wyblakłe ubrania sprzed roku, wychodził z domu i zaczynał pracę. Jeździł parę razy dziennie wokół miasta i wysłuchiwał narzekań starszych kobiet. Wracał do domu, o ile miał prysznic to się mył, chociaż zgaduję, że nie, bo z buzi to mu śmierdziało śledziem, oglądał mecz z piwem w łapach i szedł spać na kanapie.

Dlatego ja poszłam na studia. Wolałam mieć lepsze życie niż kierowca autobusu.

''Idę do domu, do domu, hej ho, tralala DO DOMU!'' Nagle poczułam porażający ból małego palca u prawej stopy. Przeklnęłam pod nosem i kopnęłam ten jebany kamień drugą nogą jak najdalej. Zrobiłam dwa kroki i znowu się potknęłam, tym razem jednak wylądowałam na trawie. Oby tylko sąsiedzi nie patrzyli, bo będą miała opinię fajtłapy.

- Córcia, czemu leżysz na ziemi?- usłyszałam roześmiany głos i szybko podniosłam głowę.
- Mama! Boże jak się stęskniłam!- szybko wstałam i zaczęłam kuśtykać w jej stronę.
- Nic ci nie jest?- zapytała przytulając mnie mocno.
- Nie mamo, tak sobie leżałam, na chodniku, bo zmęczona jestem- wzruszyłam ramionami, a ona się zaśmiała.
- Chodź pomogę ci- pokręciła głową rozbawiona i zabrała moje dwie walizki.



Razem weszłyśmy do środka. Od razu rzuciłam wszystkie torby pod ścianę i ruszyłam w stronę salonu. W sumie oprócz przemeblowania to chyba nic się tutaj nie zmieniło... Przeskoczyłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, sprawdzając jej zawartość. Kiedy zobaczyłam to całe jedzenie, mój brzuch dał o sobie znać. Złapałam szybko złapałam miskę z jakąś sałatką i zgarnęłam widelec. Kiedy wepchałam sobie dość dużą ilość do buzi, poczułam smak sosu greckiego. Wtedy do kuchni weszła moja mama.

Kiedy zjadłam resztę mojej kolacji i rodzicielka skończyła ze mną swój wywiad, ruszyłam do swojej sypialni. ''Ah, moje kochane łóżko...''

***


- Hej mamuś, co robisz?- zapytałam, kiedy zastałam ją przy garczkach w kuchni.

Kiedy tylko rzuciłam się na łóżko, usnęłam i wstałam dopiero po północy. Okazało się, że moja noga jest już w bandażu, więc odpuściłam sobie prysznic. ''A może po prostu mi się nie chciało?'' Przebrałam się w piżamę i wyszłam, aby napić się wody.

- Hej, wyspałaś się? Owinęłam ci nogę, bo byś chodzić nie mogła- zaśmiała  się- Jak chcesz coś do jedzenia to wcześniej zrobiłam naleśniki, możesz sobie odpiec- wskazała na górę placków stojących na stole.
- Tak wyspałam się. Dzięki za opatrunek. I chętnie zjem naleśniki, wreszcie jakieś normalne jedzenie- uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole.
- Tata ci nie dawał jeść?- odwróciła się zdziwiona.

Przypomniałam sobie, że ona nie była świadoma tego, jak wyglądało mieszkanie w tamtym zadupiu. Nie wiedziała, że było zimno, światło było, kiedy sobie za nie zapłaciłam, a woda była zimna... Ale nie ważne, z resztą ona pewnie myśli, że ma jakąś dziewczynę... ''Żeby jeszcze jakaś na niego poleciała...''

- Dawał, dawał tylko, że mi się już znudziły jego obiady- wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem- uśmiechnęła się ciepło- Jutro zaczynam prace, bo skończył mi się urlop.
- To ty byłaś na urlopie?- teraz to ja byłam zdziwiona.
- Tak, chciałam żebyś przyjechała na wakacje, ale...
- Ale ty mi nic nie powiedziałaś, że masz urlop.
- Wiem, przepraszam. Ale rozumiem, że miałaś swoje sprawy- odwróciła się do kuchenki. Tak mamo, rozmyślania nad tym, kiedy tylko będę mogła stamtąd wyjechać.
- Yhym- mruknęłam i zajęłam się naleśnikiem.
- Zapomniałabym. Kończy mi się urlop i pojutrze muszę wyjechać do Włoch, załatwić pewne sprawy z przedstawicielami innych firm. Musze jechać, bo moja koleżanka zachorowała i ją zastępuje- uśmiechnęła się smutno. Okey, okazało się, że moja rodzicielka może mnie jeszcze zaskoczyć.
- Czyli wyjeżdżasz, wtedy kiedy ja zaczynam studia?- wybełkotałam z pełną buzią.
- Poradzisz sobie, przecież jesteś dorosła.
- No tak, tak. Ale chciałam spędzić z tobą trochę czasu- wzruszyłam ramionami.
- Oj wracam za 3 tygodnie...
- ZA ILE?!- krzyknęłam prawie się dławiąc- Ja myślałam, że za co najwięcej tydzień!
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- Ja wiem, że dobrze, ale czemu aż tak długo?- jęknęłam.
- Oj daj mi zaszaleć, całe wakacje się uczyłam język i teraz mam to zmarnować? Przynajmniej się trochę opalę, bo jestem blada jak ściana.
- To taki masz plan- zaśmiałam się- Wszystko szybko załatwisz, żeby mieć wolne, a szefuńciowi powiesz, że jeszcze nie zdążyłaś tego ogarnąć. Sprytną mam mamę- puściłam jej oczko.
- Szefuńciowi? Już nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?- spojrzała na mnie rozbawiona.
- Nie- wystawiłam jej język.
- Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika- moja własna matka się ze mnie nabija, nieźle.
- Aleś ty mądra- wywróciłam oczami i skupiłam się na jedzeniu.

Gdy skończyłam, pomaszerowałam do swojego pokoju. Spojrzałam na te wszystkie walizki i westchnęłam. Kiedyś trzeba się rozpakować...


Louis


- Louis! Zostaniesz z siostrami?!- chyba bardziej rozkazała niż zapytała.
- Tak mamo!- odkrzyknąłem.
Po tym usłyszałem tylko jak zatrzaskują się drzwi. Mama pojechała na zakupy, a ja miałem robić za nianię. Już dawno nią nie byłem. Chociaż właściwie jak się zastanowić to codziennie się nią czuję przy tych czterech głupkach. Nie to, że tego nie lubię, bo właściwie lubię. Jesteś najstarszy i muszą się ciebie słuchać. Znaczy powinni, ale chłopakom chyba taki układ nie pasuje.
Skoro mam się nimi zająć chyba wypadłoby do nich zajrzeć.

Charlotte rozmawiała przez telefon z jakąś koleżanką. Mógłbym podsłuchać, ale będę dobrym bratem.

- A ten Tom widziałaś go dzisiaj?!- usłyszałem jej podekscytowany głos.

''Jestem dobrym bratem, dobrym bratem.'' Głęboki wdech. Dobra idziemy dalej.
 Powoli otworzyłem drzwi do pokoju Fizzy.

- Hey mała, co robisz?- zapytałem, wchodząc do środka.
- Rysuję- odpowiedziała szybko nie zwracając na mnie uwagi.
Ja wracam po takiej długiej nieobecności do domu, a ona ma moją osobę gdzieś?! O nie tak nie będzie. Złapałem ją w pasie i położyłem na łóżku. Skazałem ją na falę łaskotek. Kiedy jednak zaczęła kopać i płakać ze śmiechu postanowiłem ją oszczędzić.
Postałem chwilę w drzwiach i z uśmiechem poszedłem do pokoju bliźniaczek. Ostrożnie wszedłem do środka i zobaczyłem obie słodko śpiące dziewczynki. Phoebe przez sen wypuściła z uścisku swojego misia i spadł on na podłogę. Po cichu podniosłem go i położyłem obok jego właścicielki. Ta szybko przytuliła go do siebie. Daisy ściskała mocno poduszkę i spała w najlepsze.
Wyszedłem z pokoju zmierzając do mojej starej nory zwanej "pokojem". Położyłem swój zacny tyłek na fotelu i złapałem telefon. Ostatnie połączenia. "Harry" "Tata" "Mama" "Harry" "Niall" "Harry" Boże ile ja rozmawiam z tym człowiekiem?! Kiedy wreszcie znalazłem numer Stana uśmiechnąłem się zwycięsko i nacisnąłem zieloną słuchawkę.

- Hej stary co cię dręczy?- ''Twoja głupota przyjacielu.''
- Miałem nadzieję, że się dzisiaj nudzisz i się spotkamy.
- A skąd ta pewność, że się nudzę?
- Bo twoje życie beze mnie było by do dupy?- cięta riposta. Powinienem dostać co najmniej srebro.
- Tak masz racje- zaśmiał się- Gdzie i o której?
- Przyjdę po ciebie około siedemnastej. Teraz pilnuję sióstr- zacząłem podziwiać swoje paznokcie. ''Baba.''
- Niania Louis! To chyba twoja jedyna robota, z której nigdy nie wyleciałeś.
- Jedyna robota, z której nie wyleciałeś- powtórzyłem po nim i zaśmiałem się.- Do zobaczenia- rozłączyłem się.

Może dla niektórych to głupie, ale ja naprawdę lubię się zajmować rodzeństwem. Nie wiem czemu, po prostu. Lubię dzieci.

- Louis jestem głodna!

Westchnąłem i wybiegłem z pokoju, kierując się do kuchni. Zobaczyłem tam zdruzgotaną Fizzy.

- Nie umiesz sobie nic zrobić maluchu?- zaśmiałem się.
- Nie- odwarknęła.
- Nie pyskuj mi tu mała.
- Uczę się od najlepszych- uśmiechnęła się. Co racja to racja. Jestem mistrzem.
- To na co masz ochotę?- zapytałem, podchodząc do lodówki.
- Tosty?- uśmiechnęła się słodko.
- Zapytaj dziewczyn czy też chcą.
- Char...
- Nie krzycz, bo Phoebe i Daisy śpią!
- Przepraszam- szybko powiedziała i pobiegła na górę.

Uśmiechnąłem się i powyjmowałem wszystko co było mi potrzebne.

Kiedy zjadłem z siostrami posiłek usiadłem przed telewizorem. Tak, jestem tak dobrze wychowany. Zmywanie jest ich. Nie będę wszystkiego za nie odwalał. Chociaż... Nie.


- Ja pozmywam!- rzuciłem i wstałem z kanapy.
- Dam radę- zaśmiała się Charlotte.
- Jesteś pewna?- spojrzałem na nią.
- Tak, spokojnie. Jestem duża- uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać.
- Tom będzie miał fajną dziewczynę- puściłem jej oczko, a ta się cała zaczerwieniła. Zdziwiła się dość mocno.

Około szesnastej wyszedłem z domu. Było wcześnie, a Stan mieszkał niedaleko mnie, ale jakoś miałem ochotę się przejść.


Bardzo lubię Doncaster. Takie spokojne miasto. Tęskniłem za nim...


Heeejkaaa
No i mamy 1 rozdział, mamy nadzieję, że komuś się spodobał. Tak dla rozjaśnienia to opowiadanie piszą dwie osoby, więc niektóre części mogą się od siebie trochę różnić. Z góry też przepraszamy za błędy, sprawdzałyśmy po parę razy, ale jednak mogą się gdzieś zdarzyć. Dopiero zaczynamy, więc szału nie ma. Jeśli już czytasz-skomentuj. KAŻDA opinia jest dla nas ważna. Przyjmujemy też krytykę.
To tyle z naszej strony zachęcamy do czytania ;3 ! I komentowania (Naprawdę wystarczy niewiele, a na naszych twarzach zawsze pojawia się uśmiech!)

2 komentarze: