ANKIETA! PO BOKU!
--------------------------------------------------------------->
PROSIMY JEŚLI CZYTACIE, A NIE KOMENTUJCIE ZAGŁOSUJCIE!
Hey!
Ten rozdział jakoś trudno nam się pisało... Więc nie jest (naszym zdaniem) jakiś najlepszy. Ale chciałyśmy go już dodać, so...
Przepraszamy za poniższe :<
Zayn
Matko, nie mogłem spać. Szyja mnie tak napierdzielała, że masakra.
Powoli próbowałem wstać, nie budząc przy tym nikogo. Rozejrzałem się po całej
polanie. Każdy spał jak zabity. Zastanawiam się skąd oni tyle piwa wzięli.
Ciężarówką przywieźli? Spojrzałem się na Darcy. Tak słodko spała. Przytuliła
się do koca i.... Nie myśl o niej! Boże nie rozumiem sam siebie. Ona mi się
nawet nie podoba! Dobra muszę się przyznać, że na początku mnie tak jakby
oczarowała. Jest piękna, to musze
przyznać. Chciałem ją po prostu bliżej poznać.
Okazało się to nie być takie łatwe. Ignorowała mnie przez cały czas.
Więc odpuściłem sobie podrywanie. Tak, flirtowałem z nią. Aż wstyd mi się do
tego przyznać przed samym sobą. No ale ja jestem tylko facetem. Po jakimś
czasie myślałem, że udaje taką nienormalną, żeby.. sam nie wiem, mnie poznać?
Pochwalić się, że poznała gwiazdę? Nie to, że uważam się za kogoś wielkiego.
Nie lubię tak mówić i nie lubię jeśli ktoś tak mówi. Po prostu robie to co
kocham. Nie spodobało mi się, to że chciała mnie wykorzystać… Zmieniłem zdanie
po jednym dniu.
Później poznałem ją. Znaczy nie całkowicie, ale po części. Szczególnie
jej charakter. Wkurza nie miłosiernie. Ja chciałem po prostu kogoś poznać. Od,
tak. Nudziło mi się trochę. Co ja wygaduje? Przecież mogę robić, co chce.. w
miarę możliwości. No ale, myślałem że
może jest fanką. To chciałem zobaczyć jak wygląda takie życie, od innej strony.
Chciałem się dowiedzieć, jak to jest.. się ubóstwiać. W sensie jak to jest mieć
mnie za idola. Jak to dziwnie brzmi... Nigdy nie miałem jakiegoś takiego
wielkiego idola. No ale pomyliłem się. I
to jak! Ona się ze mnie nabija. I jest taka frustrująca. Na każdym kroku musimy
się wyzywać. Chciałem się zemścić, tylko że nie wiedziałem na czym. Bo w końcu
to ja ją zaczepiłem. Czy ja zawsze muszę być taki głupi?! Nie wiem nawet
dlaczego jej teraz nienawidzę. To przyszło tak z dnia na dzień. Muszę dać sobie
z nią spokój.
Przyrzekam sobie, że już więcej nie będę do niej startował. Po prostu
puszczę ją w nie pamięć. Jezu, przez te parę dni zachowywałem się jak mrówka
podczas okresu. NIGDY WIĘCEJ.
Obudziłem dziewczynę, a raczej budziłem. Próbowałem wszystkiego.
Krzyczałem jej do ucha, zdjąłem z niej koc, nawet ciągnąłem ją za nogi przez
całą polanę. A ona nic, śpi jak zabita. Myślałem nad zdjęciem jej bluzki, ale
to by była przesada. Tym bardziej, że jest gorąco, więc i tak by się nie
obudziła. Zrezygnowany, pociągnąłem za koc, na którym spała Darcy. Miałem
nadzieję, że może teraz łaskawie wstanie. Ale nie, jak to mówią nadzieja umiera
ostatnia. Zebrałem wszystko co tutaj przywiozłem i zaniosłem do bagażnika.
Dziewczyna jak wcześniej, nadal leżała. Wziąłem ją na ręce i położyłem na
tylnych siedzeniach. A może położyć ją na asfalcie i zatrąbić parę razy? Niee,
jeszcze by mnie zabiła. Usiadłem za kierownicą i chciałem odpalić samochód. Ale
nic, się nie działo. Kurwa jeszcze auto przeciw mnie!! Ja pierdole co za dzień.
Odwróciłem się do tyłu, a „królewna” przewróciła się na drugi bok. Mam dość.
Przerzuciłem ją sobie przez ramię i pobiegłem do basenu. Wrzuciłem ją do niego.
WRESZCIE!! Czemu o tym wcześniej nie pomyślałem?!
- CO TY ROBISZ?!?!?!
NIEDOROBIENIEC, JEBANY. Nie mogłeś mnie normalnie obudzić!! Co ty w
ogóle sobie myślisz?!?!- darła się, a ja sobie po prostu stałem i patrzyłem się
na nią. Ty, se kuźwa nawet nie zdajesz sprawy co ja robiłem żeby cię obudzić.
- Wojna by mogła tutaj być a ty byś się nie obudziła, tak dla twojej
wiadomości!
- Tsa, jasne. Ty to niby lepszy. Chrapiesz jak cholera. Nie mogłam
usnąć!
- Jakoś ci to nie przeszkadzało, w przytuleniu się do mnie! Oddychać
nie mogłem!
- YGHR!!! DUPEK!!!- ha i mam cię! Pff, ja chrapie, na pewno. Dobrze, że
siebie nie słyszysz.
Podszedłem do samochodu i podniosłem maskę. A Darcy weszła do środka.
Sprawdzałem wszystko po kolei, ale nic nie mogłem znaleźć, co by było usterką.
No, ale też nie mogłem się skupić, bo Smith cały czas wsiadała i wysiadała z
samochodu trzaskając drzwiami. W końcu oparła się o nie i zaczęła się
wszystkiemu przyglądać. Wróciłem do przeglądu i czułem jak się na mnie gapi. Uśmieszek
wstąpił na moją twarz. A ona od razu się odwróciła. Słyszałem jak burczało jej
w brzuchu.
- Jak chcesz to w bagażniku zostało jeszcze trochę jedzenia.
- Nie jestem głodna- odburknęła
- Jak chcesz.
W końcu się przełamała i wzięła sobie coś do jedzenia. Czułem się
zwycięzcą. Ale szybko to minęło, bowiem nadal nie mogłem naprawić samochodu.
Zamknąłem maskę i sam coś zjadłem. Dzisiaj było tu tak upalnie. Chyba ze 30
stopni. Myślałem, że zaraz się roztopię, więc zdjąłem koszulkę. Dziewczyna
zatrzymała się w połowie z kanapką. Hahahahah, jej mina była nie do opisania.
- Co, podobam ci się?- poruszyłem znacząco brwiami, a ta ciekła do
samochodu. Hahah, zarumieniła się! O boże, nie sądziłem, że tak łatwo ją
rozproszyć. Po chwili usłyszałem ponowny trzask drzwiami. I zobaczyłem
dziewczynę. Oniemiałem. Ciężko przełknąłem ślinę i zmierzyłem ją od góry do
dołu. Miała na sobie krótkie spodenki. One były naprawdę krótkie! I zgaduję, że
od w-f. Dół bluzki był przeciągnięty przez kołnierz, przez co wyglądało to jak
by miała top. Muszę przyznać, że jej figura robi na mnie wrażenie. Ale miałem
nadzieję, że nie będę miał za czym tęsknić, kiedy postanowiłem sobie, że dam
sobie z nią spokój. Tym razem na jej twarzy widział ten uśmiech zwycięstwa.
Odszedłem od niej i poszedłem się
przejść. Po drodze kopnąłem kamyk. Co to kurna była jakaś gra? Zawsze musi mi
dogryźć. ZAWSZE. Oparłem się o drzewo i zacząłem jej się przyglądać. Oparta była o samochód i
jadła kanapki. Zauważyłem, że związała sobie włosy w koka. Po chwili zaczęła
pić wod… DOSYĆ. Muszę ochłonąć. Ona jest teraz taka.. inna, seksowna. Przestań
o niej myśleć Malik! Zebrałem się w garść i już byłem gotów aby pójść. Do
czasu, aż się znowu odwróciłem. Weź przynajmniej zmień te spodenki, no ludzie!
Minęło 5 minut i zdecydowałem się wrócić. Przygryzłem wargę widząc, jak odpycha
się od samochodu. Podeszła do mnie.
- Czemu nie jedziemy?- spytała się, tak spokojnie. Tak nie naturalnie.
- Bo samochód nie chce odpalić- starałem się być chłodny, ale mi nie
wyszło.
- O matko i nic nie zrobiłeś?!- stała i patrzyła się na moją klatę i
tatuaże. Nie na moją twarz. Chyba nie tylko ja nie mogłem ochłonąć. Ponownie
się uśmiechnąłem wiedząc, że na nią tak działam.
- Próbowałem- odparłem ze stoickim spokojem.
Darcy, jakby mi nie wierzyła podniosła maskę samochodu i przyglądała się. Po czasie zamknęła ją. I
co nie udało się? Pff, nie jestem taki głupi żeby czegoś nie zauważyć. Ale jak
to ona, nie dała za wygraną i wsiadła za kierownicę, starając się odpalić
samochód. Nagle ją oświeciło. Wybiegła ze środka i podbiegła do tyłu.
- WIEDZIAŁAM!!!- krzyczała w niebogłosy, tańcząc jakiś taniec. Z
przykrością muszę stwierdzić, że nie umie tańczyć.
Popatrzyłem się na nią, a ona wskazała mi rurę od silnika, w której
utkwiony był ziemniak. Moja buzia sama się otworzyła. Serio?!!!
ZIEMNIAK?!? Skąd tu do kurwy nędzy
ziemniak!?!? Ja pierdolę, co za dzieci się tak bawią!! Gdybym tylko wiedział,
który to zrobił. Spojrzałem na Darcy, a ona uśmiechała się jak głupi do sera.
Byłem wkurzony? Już nie. Wystarczyło, że spojrzałem na ten jej uśmie... Jezu jak ta dziewczyna, na mnie działa. Byłem
zażenowany. Ale nie tym, że sam na to nie wpadłem.
Raczej tym, że ona tak cholernie
zajebiście wygląda. Wyjąłem kartofla i usiadłem na miejscu kierowcy.
Poczekałem, aż dziewczyna wsiądzie i ruszyłem do domu. Przez całą drogę się nie
odzywałem, a ona jak nigdy cały czas się uśmiechała. Tak ładnie wygląda jak się
uśmiecha. STOP! Masz sobie dać spokój idioto!
Odwiozłem dziewczynę do domu, i pojechałem do siebie. W pokoju upadłem
na łóżko, i krzyknąłem w poduszkę. Zachowuję się jak nastolatka. Muszę z kimś
pogadać. Może Lou? Chyba mi poprawi humor. Przecież to Louis. On na pewno coś
wymyśli. Później zadzwonię do Nialla, opowiadając mu dziwny kawał Louisa, i
usłyszę jego śmiech, przez co sam się będę śmiał. I dzień nie okaże się całkiem
do dupy. Wybrałem numer Tommo i zadzwoniłem. To już chyba trzeci raz! Ludzie,
ratujcie mnie. Ileż można odbierać telefon?! Ja się pytam! Dzwonię ostatni raz,
jak nie odbierze to dzwonię do Harrego. Lou błagam odbierz. Pierwszy sygnał,
drugi sygnał, trzeci sygnał. Już tracę nadzieję.
- Co tam Malik?- dziękuję!!! Nie muszę się już bać Harrego. Znając go
to na pewno pierwsze pytanie byłoby „ Przespałeś się z nią?”
- No wreszcie!!! Dłużej się nie dało?!- niech następnym razem szybciej
odbiera ten telefon, bo po co go w końcu ma? Do grania w sudoku?
- Ciesz się, że w ogóle odebrałem.- mówił zbyt pewny siebie i był też
zirytowany.
- Dzięki jesteś taki miły i łaskawy- wielbić Louisa! O mój Tomlinsonie
jesteś moim panem!
- I dzwonisz, żeby mi to powiedzieć?- coraz bardziej się irytuje.
- Egh, nie. Potrzebuje z kimś pogadać a właściwie to się wygadać- nie
jestem już taki pewny co do tej rozmowy.
- I to ja jestem tym szczęściarzem? Oh Malik... No dawaj.
- Nie pomagasz- tym razem ja byłem zirytowany
- Sory, sam jestem trochę... Nie ważne. Mów, poważnie.- oj Lou nie w
sosie. Może kiedy indziej z nim pogadam? Nie będę musiał się tłumaczyć, Tommo
mnie nie zbeszta i wszyscy szczęśliwi!
- Coś się kroi. Czy na pewno jest u ciebie wszystko ok?
- Teraz nie mówimy o mnie. Czekaj... Nie mów, że chodzi o dziewczynę-
zaśmiał się. I wszystko prysło jak bańka mydlana. Nie wywinę się już.
- Nie dobijaj mnie-westchnąłem- tak chodzi o dziewczynę
- ZAMIENIAM SIĘ W SŁUCH.- już słyszałem to jego podekscytowanie
- No więc...- próbowałem jakoś zacząć
-Zayn, wyduś to z siebie- jeśli
będziesz mi tak przerywał to na pewno ci nie powiem idioto!
- Nie przerywaj mi.. No więc poznałem dziewczynę, i ona jest taka fajna
i ładna...- opowiedziałem mu wszystko po kolei. To jak ją poznałem, to jak za
nią chodziłem. Wszystkie wypadki, wpadki, upadki itd. I to jak spędziliśmy
wczorajsze popołudnie i wieczór. Oczywiście nie ominąłem dzisiejszego poranka.
Chłopak wybuch śmiechem słysząc o ziemniaku utkwionym w rurze i tym, że to nie
ja naprawiłem samochód.
- Ona musi być jakaś... No jak można się oprzeć Zaynowi Sam Seks
Malik?- czuję się zażenowany, choć był to dla mnie komplement.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. No ale sam nie wiem czemu jej nie lubię.
Wkurza mnie to że nie zwraca na nic uwagi.- chyba raczej na ciebie, o teraz to
się odezwałeś mózgownico!- Musze odpuścić..
- Odpuścić? Hahaha boże. Od kiedy ty odpuszczasz?- nigdy, tak dla
twojej wiadomości.
- Zamknij się, ten jedyny raz chyba mogę...-chyba.
- Pewnie masz racje, nawet TY nie dałbyś rady jej poderwać- słyszałem
to wyzwanie w jego głosie. Nie ma mowy, nie mogę się poddać!
- Lou, nawet nie zaczynaj-próbowałem ratować sytuację- Jestem pewien, że ty byś na pewno nie dał
rady- no ale co ja poradzę że nie umiem przegrywać?
- To co? Może zakład, Malik?- wiedziałem, po prostu wiedziałem.
- Jesteś beznadziejny wiesz? Przyrzekłem że ją sobie odpuszczę....- mówiłem coraz
ciszej
- Serio? Ale ty jesteś głupi... Próbowałem cię jakoś zmobilizować
człowieku! Kurna ty nigdy się nie poddajesz! Jak dziewczyna ci się podoba to
coś z tym zrób! A nie ''odpuszczam sobie'' rozumiesz?! Każda inna rzuciłaby ci
się w ramiona. Niech ona będzie dla ciebie wyzwaniem.- filozof się znalazł
- Ja pierdole i co mam niby zrobić, czekoladki jej kupić?
- To może być dobry początek. Co ja mam cię uczyć jak dziewczynę
poderwać? Jak tak, to lepiej zadzwoń do Styles, wiesz on jest doświadczony.-
nabijał się ze mnie. Taa oby tak dalej stary! Na pewno wyjdę z dołka.
- Jestem lepszy w podrywaniu od ciebie, pff.. A Styles to prędzej ciebie poderwie niż jakąś
dziewczynę, haha.
- Nawet mi nie wspominaj o Larrym- warknął- Ale no weź Malik! Co ty
baba?! Leć tam do tej jak jej tam.. Darcy? Włącz swój urok osobisty...
- Hahah, boże i po co ja dzwoniłem, miałeś mi powiedzieć żebym dał
sobie spokój. Kurna mogłem się domyśleć, że ty to zaraz tylko o zakładach
myślisz, choć i tak wiesz, że przegrasz.
- Jeszcze zobaczymy. Przegrany... Przez całą trasę ścieli łóżko
wygranego!
- Dobra! A tak w ogóle to o co jest zakład? Bo cię nie rozumiem. Kto
pierwszy z nas ją poderwie?
- Nieee. Moim zdaniem ci się nie uda. Jak jej nie poderwiesz będziesz
mi ścielił łóżeczko hahah
- Zdziwisz się jeszcze. Czyli co, muszę ją poderwać żebym wygrał? Nie
ma sprawy
- Haha i wrócił pewny siebie Malik. Takiego cię znam i lubię, stary
- Taa, dzięki - zaśmiałem się- no ale co tam u ciebie? Coś się na
pewnie stało, hmm?
- Mówiłem ci już, że nienawidzę Modestu?- oho, znowu coś zrąbali.
- Co tym razem?
- Cóż... Teraz bym ich chętnie zajebał i zakopał w rowie.- matko jaki
wściekły się zrobił.
- Widzę że to coś poważnego
- Chodzi o to...- czy ja usłyszałem jego imię wypowiedziane damskim
głosem?- Idę już! Nie drzyj się! Boże, zabiję się...- westchnął- Dobra Zayn, ja
muszę lecieć. Pozdrów tą twoją ukochaną. Trzymaj się, stary!- „ukochaną”, ona
nie jest moją ukochaną!!
- Ty też, stary i dzięki poprawiłeś mi humor ale pamiętaj że ciebie też
czeka rozmowa!- nie odpuszczę ci, co to, to nie.
- Tak tak, jasne. Kocham cię i tak dalej.-znów ten głos- IDĘ!!!!!!!!-
rozłączył się
Po rozmowie, myślałem przez godzinę, jak mogłem się tak wkopać. Zawsze
musi się ze mną założyć, wie że nie odmówię. Cholera, moje obietnice szlak
trafił. I co teraz? Będę jej pilnował jak psa? To będzie męczarnia.
Niall
Odkąd Clarie przyjechała minęły dwa dni. Od tego czasu też nie
widziałem Alex. Właściwie to od momentu, gdy moja dziewczyna w dość dziwnym
momencie nas zobaczyła. Tak, słuchałem potem jej gadaniny przez jakieś cztery
godziny. Choć wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina. Bo przecież to JA prawie
POCAŁOWAŁEM ALEX. Przez to moja dziewczyna myśli, że ją zdradziłem, a moja
przyjaciółka chyba mnie unika. ''Ty zawsze potrafisz wszystko spieprzyć''. ''Może choć raz zamiast mnie dołować, pocieszyłbyś co?''. ''Po co? Stary,
zawaliłeś. Koniec, kropka''.
-Niall!
Dopiero teraz usłyszałem głos Clarie. Spojrzałem na blondynkę przede
mną.
-Wreszcie. Wróciłeś już na ziemię?- uniosła jedną brew do góry.
Normalnie rozbawiłoby mnie to, ale teraz…- Dobra mniejsza o to. Zaraz jedziemy.
Pokiwałem głową. Chciałem złapać ją za rękę, lecz ona szybko ją zabrała
i wyszła z pokoju. Wypuściłem ciężko powietrze z ust i skierowałem się na
schody. ''Muszę to jakoś naprawić…''
***
Spojrzałem na mojego brata i znów wybuchłem śmiechem. Nadal nie
rozumiem jak Denise go do tego namówiła.
-No weź, ta koszula nie jest taka zła…- szturchnąłem go.
-I wcale ten różowy nie jest oczojebny.- powiedział z sarkazmem.
-Było się przeciwstawić. Przecież jesteś facetem.- wzruszyłem ramionami.
Ten spojrzał na mnie i jestem pewien, że gdyby mógł, jego wzrok już by mnie
zabił.
-Pogadamy jak będziesz miał żonę- warknął.
Jego ton znów wywołał u mnie śmiech. Bo rzeczywiście od patrzenia na
koszulę Grega oczy zaczynały boleć. Nagle przy naszym boku pojawiła się moja
mama i Denise.
-Widzieliście gdzieś Alex?- zapytała moja bratowa.
Pokręciłem przecząco głową, a Greg wskazał kierunek za mną. Denise od
razu tam pobiegła.
Odwróciłem się i mogę przysiąc, że moje oczy powiększyły się
parę razy. ''Cholera jasna''. Patrzyłem się na Alex i jestem prawie pewien, że
nie tylko mój wzrok przyciągnęła.
-Niall, przynieść ci papier?- z zamyślenia wyrwał mnie Greg.
-Co? Nie… Po co mi papier?- spojrzałem na niego jak na idiotę.
-Bo wyglądasz jakbyś się posrał na jej widok.
Wywróciłem oczami, a mój braciszek dostał ataku śmiechu. Choć bardziej
to wyglądało jakby coś go opętało. ''Dziwne poczucie humoru''.
Moje oczy mimowolnie powędrowały do dziewczyny w beżowej sukience. Którą
ja wybrałem. ''Należy mi się medal''. Jej pokręcone włosy i szpilki dopełniały
stroju.
-Ślinisz się- wydusił Greg pomiędzy śmiechem.
Spojrzałem na niego z pod byka i walnąłem w ramię. Jego przeciągły jęk
dostarczył mi sporej satysfakcji.
Znów wróciłem wzrokiem do Alex. Tym razem i ona patrzyła się na mnie.
Zauważyłem jej delikatny uśmiech i nieme ''hey''. Uśmiechnąłem się szeroko i
pomachałem jej. A jej uśmiech tylko się poszerzył. ''Może nie wszystko
zepsułem…?''
***
Nie sądziłem, że Denise i Greg zaprosili prawie całą rodzinę. Na sali
było około stu osób. Choć praktycznie wszyscy szaleli na parkiecie. A impreza
dopiero się zaczęła. Siedziałem przy stole pomiędzy Clarie i jakąś moją kuzynką
Marry. Która jak się okazało ma piętnaście lat i kocha naszego Payna. Normalnie
lałem ze śmiechu jak widziałem jej świecące oczy, kiedy mówiłem jej o Liamie. Obiecałem
jej, że kiedyś wezmę jakąś rzecz Daddyego i jej dam. Chociaż znając Liama to
sam chętnie jej coś takiego przekaże.
Spojrzałem w lewo, ale nie znalazłem tam mojej blondynki. Wstałem i
zacząłem się kręcić pomiędzy ludźmi. Co było niemałym wyczynem, zważając na to,
że ludzie kręcili się we wszystkie strony świata. Miałem nadzieję, że znajdę
gdzieś tam Clarie. Nadal była na mnie zła, ale szczerze jej się nie dziwię. Sam
dałbym sobie po mordzie. ''Ale właściwie do niczego nie doszło…''. ''Prawie''.
I dodać do tego zazdrość mojej dziewczyny… Mam przejebane przez najbliższe dni.
Nagle trafiłem na beżową sukienkę. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Rozejrzałem się jeszcze wokół, ale nigdzie nie znalazłem tych blond włosów.
Zrezygnowany oparłem się o ścianę i przypatrywałem dziewczynie. Alex tańczyła z
Theo. Zaśmiałem się pod nosem, gdy zauważyłem, że dziewczyna nie ma już swoich
szpilek. Tańczyła boso. A mój bratanek stawał na palcach, żeby choć trochę
dorównać swojej partnerce. ''Zdecydowanie polubił Alex…''. ''Chyba nie tylko
on, nie uważasz?''. Potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić to pytanie z głowy.
Wróciłem spojrzeniem do tańczących. Theo zaśmiał się, a Alex schyliła się, aby
go usłyszeć. ''Tak cholernie urocze…''. Po chwili Morgan odwróciła się i szeroko
do mnie uśmiechnęła.
Theo puścił jej dłoń i pobiegł do Denise, a Alex
skierowała się w moją stronę. Szczerząc się, odepchnąłem się od ściany i też
ruszyłem w jej stronę. Tak właściwie to nadal nie rozmawialiśmy od tej sytuacji
z potknięciem.
Gdy stawiałem kolejny krok poczułem palce zaciskające się na moim
nadgarstku. Ktoś pociągnął mnie do boku i po chwili ujrzałem przed sobą twarz
Claire. Zmierzyłem ją wzrokiem. Można śmiało powiedzieć, że wyróżniała się w tłumie.
Miała fioletową, połyskującą i dodam, że obcisłą sukienkę. Byłem pewien, że
każdy z facetów na tej sali, choć raz na nią spojrzał. I ich myśli pewnie nie
były zbyt … grzeczne. Puściła mój nadgarstek i złapała za kołnierz mojej
koszuli. Po chwili mocno wbiła się w moje usta. Oplotłem ręce wokół jej talii i
przyciągnąłem do siebie. Kiedy odsunąłem się, aby nabrać powietrza, blondynka
spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się.
-Kocham cię, słyszysz?- powiedziała po chwili.
-Ja ciebie też…- westchnąłem.
Miałem wrażenie, że brzmiałem tak, jakbym próbował przekonać sam
siebie. ''Smutne''. Oczywiście drugie ja uwielbia mnie krytykować. Ale przecież
ja wiem co czuję… prawda?
***
Po długiej rozmowie z Clarie na temat tego, że jestem idiotą, a Alex to
tylko przyjaciółka, moja dziewczyna stwierdziła, że pójdzie sobie potańczyć. Do
stołu natomiast powróciła większość gości płci męskiej. No i impreza rozkręciła
się na całego. Po jakiejś godzinie, byłem lekko wstawiony. Co zawdzięczam
mojemu kochanemu wujkowi. Ma facet spust, nie wiem nawet czy popijał to
świństwo. Ogólnie nie przepadam za wódką, ale byłem tak szczęśliwy, że byłem
zdolny do wszystkiego.
W pewnym momencie zostałem sam przy stole. No nie licząc jakiegoś
dalekiego kuzyna, który spał na stole. Dosłownie. Zaśmiałem się i pokierowałem
w stronę parkietu.
Parę razy się potknąłem, może dwa upadłem, ale mniejsza o
to. Przepychałem się pomiędzy tańczącymi ludźmi, w poszukiwaniu mojej
dziewczyny. ''Normalnie deja vu''. Nagle wpadłem na kogoś. Okazała się to
właścicielka beżowej sukienki. Odsunąłem się lekko i uśmiechnąłem do
dziewczyny.
-Zatańczysz?- w odpowiedzi dostałem piękny uśmiech i skinienie głowy.
Złapałem Alex w talii i przyciągnąłem do siebie, a ona oplotła dłońmi
moją szyję. Poczułem miły zapach słodkich perfum i trochę... alkoholu? ''A może to
ode mnie?''. Patrzyłem się prosto w zielono brązowe tęczówki. Były lekko
zaszklone, ale to pewnie efekt procentów. Najbardziej ciekawiło mnie to, co
myśli ona patrząc w moje oczy. Podniosłem dłoń i delikatnie założyłem jej za
ucho kosmyk włosów. Uważnie obserwowała mój każdy ruch. Co było cholernie… ''Ogarnij się chłopie!''. Czy ludzie podpici
słuchają swojego sumienia? Mam nadzieję, że nie, bo ja nie miałem takiego
zamiaru.
-Niall…?- usłyszałem jej delikatny głos.
-Tak?- spytałem nadal nie odrywając wzroku od jej oczu.
-Kochasz mnie?
Czy mogłem powiedzieć, że nie? Kochałem ją. Nie wiem w jaki sposób.
Jako przyjaciółkę? Jako siostrę? Jako kogoś więcej? Może wszystkiego po trochu?
-Tak- wyszczerzyłem się mówiąc prawdę.
Podniosłem dłoń a dziewczyna zakręciła się wokół własnej osi. Kiedy
wpadła w moje ramiona, padło kolejne pytanie.
-Jak długo będziesz mnie kochał?- chwilę zastanowiłem się nad
racjonalną odpowiedzią.
-Tak długo jak nad tobą będą gwiazdy…- ''Ale z ciebie poeta''.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Chciałem jeszcze coś powiedzieć,
ale przerwała mi Clarie. Stanęła obok Alex i spojrzała na mnie,
-Odbijany- uśmiechnęła się blondynka, a Alex zeszła jej z drogi. Lecz ani na chwilę nie przestawała się uśmiechać.
Blondynka złapała mnie za dłonie, a Morgan zaczęła się oddalać. Jednak mając nadzieję, że może mnie jeszcze usłyszy krzyknąłem za nią.
Blondynka złapała mnie za dłonie, a Morgan zaczęła się oddalać. Jednak mając nadzieję, że może mnie jeszcze usłyszy krzyknąłem za nią.
-I dłużej jeśli mi pozwolisz.
Podoba ci się? Skomentuj !