wtorek, 25 lutego 2014

2.

Zayn

Dawno nie czułem się tak jak teraz. Dwumiesięczna przerwa to było na co długo czekałem. Kocham moją pracę, ale tęskniłem za rodziną, a wreszcie mogłem się z nią spotkać dłużej niż na parę dni. 

Kiedy wreszcie stanąłem przy taśmie z walizkami, zacząłem szukać wzrokiem moich. Szybko zabrałem swoje rzeczy, uważając aby nikt mnie nie poznał. Ruszyłem do tylnego wyjścia, dzięki któremu miałem uniknąć niezbyt miłego spotkania z fotografami i fanami.


Gdy wreszcie znalazłem się w ciepłym wnętrzu samochodu, odetchnąłem z ulgą. Po chwili już byłem w drodze do Bradford.


W momencie, kiedy zobaczyłem z daleka mój dom, zacząłem szukać w podręcznej torbie telefonu. Z marnym skutkiem, bo nigdzie go nie widziałem. Poważnie, już miałem ochotę to wszystko wywalić do góry nogami, ale darowałem sobie. Musiałbym później to sprzątać. A drugi raz nie popełnię tego błędu.  ''Pierdoleni ludzie, którzy wymyślili torby, w których nie można nic znaleźć.''


- JESTEM!- wydarłem się na cały dom, kiedy przekroczyłem jego próg.

- Tutaj, pomóż mi!- usłyszałem głos siostry.


Szybko rzuciłem wszystko i pobiegłem do kuchni. Kiedy stanąłem w przejściu rozejrzałem się. Wszędzie było jedzenie i woda. Podniosłem wzrok i napotkałem przerażony wzrok Wal i Saf.

- Co wy zrobiłyście?- zapytałem stawiając ostrożnie kroki w ich stronę. ''Ja pierdolę, jaki syf.''
- I co się gapisz!? Pomóż nam!- krzyknęła młodsza.
- Dobra, dobra, a gdzie rodzice?
- Nie wiem, gdzieś pojechali- westchnęła Waliyha.
- Co do kur...?!- krzyknąłem czując jak coś rozgniata się pod moim butem. Szybko podniosłem stopę i zobaczyłem ciapę z banana. Nic nie mogłem poradzić na to, że zacząłem się śmiać jak idiota. W końcu zabiłem ukochany owoc Harrego. ''Muszę do niego zadzwonić.''
- A wy chciałyście…?- zapytałem, gdy trochę się opanowałem.
- To nie my! Mama zostawiła otwartą lodówkę i się rozmroziła!- Safaa zaczęła się tłumaczyć.
- Yhym- mruknąłem- Jasne. Tylko winny się tłumaczy.
- Dobra, już nie bądź taki mądry, tylko pomóż!

Rozejrzałem się po raz kolejny po całym pomieszczeniu i wziąłem się za sprzątnie razem z siostrami.

***

Kiedy wreszcie po czterech godzinach udało nam się wszystko ogarnąć, stwierdziłem, że muszę się umyć. Nie dlatego, że śmierdziałem. ''Chociaż może trochę...'' Ale miałem ochotę wreszcie położyć się spać, a nie mogłem tego zrobić upierdolony w jedzeniu.

Także stałem teraz na środku łazienki, goły i wesoły, szukając ręcznika.

- Waliyha! Gdzie są ręczniki?!- krzyknąłem, mając nadzieję, że dziewczyna mnie usłyszy.
- Na dole w łazience!
- Nie mogła mi tego powiedzieć wcześniej- mruknąłem, szukając czegoś, czym mógłbym się zasłonić.

Padło na zasłonę prysznicową. ''No kurwa, nic innego nie ma...'' Szybko zdjąłem śliski materiał o owinąłem go sobie wokół bioder. Otworzyłem drzwi i starałem się bezszelestnie dostać do łazienki na dole. Oczywiście, życie jest suką i mi się to nie udało.

- Zayn! Jesteś! Zobacz kto przyszedł!- usłyszałem głos mamy z salonu. ''Lepszego momentu nie miała?!''
- Daj mi chwilę!- odkrzyknąłem i szybko zawróciłem w stronę pokoju.

Na szczęście w szafie udało mi się znaleźć jakieś dresy. Szybko je wciągnąłem na goły tyłek i zleciałem na dół.

- Dobry wieczór- wymusiłem uśmiech do podajże naszej sąsiadki.
- Zayn! Ubierz się do cholery jasnej! Nie widzisz, że mamy gościa?!- usłyszałem karcący głos mamy.
- Nie! Czekaj! Zayn, mogę ci zrobić zdjęcie? Może moja córka wreszcie się przekona do chłopaków!- uśmiechnęła się szeroko, a ja zatrzymałem się w pół kroku- Spokojnie, żartowałam! Ale wczoraj przyjechała do mnie, a nie ma tu żadnych znajomych jeszcze, więc może spotkalibyście się razem kiedyś? 
- Ymm, no okay- mruknąłem, siadając na kanapie.
- To świetnie!- jej entuzjazm jest dobijający- Akurat wyjeżdżam na trzy tygodnie, więc nie będzie sama.
- Nie ma sprawy.
- O widzi pani, my też teraz jedziemy z córkami, na takie mini wakacje, na tydzień- uśmiechnęła się moja rodzicielka. ''SŁUCHAM?!''
- Że co?! To wy wyjeżdżacie, a ja nic nie wiem?!- pisnąłem.
- No bo mieliśmy ci powiedzieć, ale wtedy, byś może nie przyjechał i kto by się zajął kotką- szczęka mi odpadła.
- Aha, super!- westchnąłem- To ja miałem tu tylko po to przyjechać, aby Clowe popilnować, tak?
- Nieee- machnęła ręką- Odwiedzisz znajomych, będziesz miał wolny dom... Ale oczywiście żadnych imprez w domu, bo uduszę! I noo..- zacięła się- I w ogóle odpoczniesz, nie?
- Nie- walnąłem bezpośrednio, ale zaraz się poprawiłem pod jej gniewnym wzrokiem- Znaczy, masz rację mamo.
- No, to macie wolne od rodziców w tym tygodniu- zaśmiała się kobieta.
- Tylko nie myśl sobie Zayn, że zaniedbasz to wszystko, sporządzę ci listę wszystkich prac domowych- pokiwała na mnie palcem. ''A co ja mam dziesięć lat?''
- Okey, a kiedy wyjeżdżacie?
- Za 4 dni.


No to ciekawie się zapowiada...




Alex




Stałam na samym środku tej pieprzonej sceny. Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja nie mogłam się ruszyć. Tak jakbym miała nogi przybite do parkietu. Te wszystkie oczy były wpatrzone we mnie. Wśród nich próbowałam dostrzec te niebieskie tęczówki, ale  nigdzie go nie było. ''Obiecał, że przyjdzie...'' Czułam jak moje policzki oblewa czerwony rumieniec. Oczy zaczęły mi się szklić. Szybko odzyskałam siłę w nogach i zbiegłam ze sceny szkolnego teatru. Słyszałam tylko śmiechy za moimi plecami. Usiadłam skulona w kącie i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nagle poczułam zimne dłonie na moich kolanach.


- Co się stało?- usłyszałam dobrze mi znany, zatroskany głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam te kochane błękitne tęczówki.
- Nie widzisz, Niall?- prychnęłam- Ośmieszyłam się tylko- machnęłam ręką w stronę widowni.
- Nie prawda- powiedział stanowczo i złapał moje ręce, tym samym zmuszając mnie do tego bym wstała. 

- To chyba jesteś głuchy- wyrwałam swoje dłonie i odwróciłam się od chłopaka. Nie chciałam, żeby widział moje łzy.
- Alex spójrz na mnie- złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie. Oczywiście, że nie spojrzałam mu w oczy. Znalazłam sobie bardzo interesujący obraz tuż obok jego głowy- Teraz będziesz patrzyła wszędzie tylko nie na mnie?- zaśmiał się. ''Tak, żebyś wiedział.''- Nie ośmieszyłaś się-spojrzałam w jego oczy, które przepełnione były troską.




Jak na zawołanie zadzwonił budzik. Przeklnęłam pod nosem i uderzyłam to wkurzające urządzenie, które spadło na podłogę. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy dłonią. Podeszłam do okna i odsunęłam roletę, przez co poraziło mnie słońce. Przeciągnęłam się i spojrzałam za okno. Kiedy nie znalazłam nic interesującego, chwyciłam w dłonie telefon.

- Alex!- usłyszałam donośny głos mojego taty- Śniadanie!
- Już idę!- odkrzyknęłam.

Nagle doszedł do mnie piękny zapach naleśników. Szybko zbiegłam na dół i wleciałam do kuchni. Kiedy zobaczyłam stertę naleśników na jednym talerzyku, jak opętana rzuciłam się na wolny stołek, który niebezpiecznie zaskrzypiał pod wpływem mojego ciężaru.

-Wiesz co kochanie, może jednak tego nie jedz...- usłyszałam rozbawiony głos ojca i posłałam mu mordercze spojrzenie. ''Pieprzyć wagę.''

Skończyłam jeść śniadanie i poszłam na górę. Kiedy rzuciłam się na łóżko, poczułam jak dużo zjadłam. Powinęłam sobie koszulkę i zaczęłam jeździć dłonią po brzuchu. ''Od razu lepiej...''

Nagle przypomniał mi się mój sen. Był zdecydowanie dziwny. Niall to mój, można powiedzieć, były najlepszy przyjaciel. Od kiedy poszedł do XFactor i razem z chłopakami zajęli trzecie miejsce, ja zeszłam na drugi tor. I nie widziałam go od trzech lat. Czasem tak cholernie za nim tęskniłam. ''Brakowało mi go...'' Czy mam mu to za złe? Nie. A przynajmniej tak sądzę. Chciał spełnić swoje marzenia. No i udało mu się. Rozumiem, że nie miał raczej pomiędzy czym wybierać. On z Louisem, Liamem, Zaynem i Harrym wyjechał do Londynu. Podpisali duży kontrakt. Płyta. Sukces. Fani. Sława. Ale nie ja.

W sumie też nie siedziałam na tyłku. Udało mi się dostać do szkoły tanecznej. Potem konkursy, aż w końcu dostałam się do krajowych i zajęłam drugie miejsce. Dostałam się do grupy tancerzy "Dance Up Your Life". To było teraz moim całym życiem. Poświęciłam się temu całkowicie.

Dobra koniec tych rozmyślań nad przeszłością.

Zbiegłam na dół i ubrałam się. Złapałam z szafki smycz i zagwizdałam. Po chwili podbiegł do mnie pies. Pogłaskałam go i zapięłam za obrożę. Buddy był to duży, brązowy labrador. Moi rodzice przygarnęli go, kiedy znalazłam go w lesie razem z Nia... ''Co on się mnie dzisiaj tak uczepił?'' Westchnęłam i wyszłam z domu.

Gdy doszłam do parku puściłam psa ze smyczy, aby trochę pobiegał. Sama usiadłam na trawie i wyjęłam telefon. Włożyłam sobie słuchawki, włączyłam moją ulubioną playlistę i położyłam się na ziemi. Patrzyłam bezmyślnie w niebo i słuchałam muzyki. Kiedy jedna słuchawka wypadła mi z ucha, westchnęłam i podniosłam się. Szukałam wzrokiem psa, ale nigdzie go nie było. Szybko wstałam i zaczęłam go wołać.

-Buddy.. Buddy! Gdzie ty do cholery jesteś?!

Kiedy po dwudziestu minutach biegania i darcia się nie znalazłam go, usiadłam zmęczona na chodniku i oparłam się na nogach. Nawet nie zauważyłam jak łzy bezsilności zaczęły spływać po moich policzkach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu...



Heyy...

Rozdział z opóźnieniem, ale jest. Przepraszamy <3 Mamy nadzieję, że się komuś spodoba. I dziękujemy za ten komentarz ! <3 To dużo dla nas znaczy naprawdę ! To.. do następnego rozdziału.

3 komentarze:

  1. Super blog, będę go czytała :) TERAZ PEWNIE SPOTKA SIĘ Z NIALLEM! ♥ Muszę nadrobić te wszystkie napisane..

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrabiam wszystkie napisane... Zaczyna się świetnie. Już nie mogę się doczekać zakończenia <3

    OdpowiedzUsuń