wtorek, 18 marca 2014

4.

Dobra po pierwsze.
O CHOLERA PRAWIE 600 WYŚWIETLEŃ. JESTEŚCIE NAJLEPSZE. I do tego te 2 komentarze i obserwator. Bardzo dziękujemy!! <3 Czekamy na więcej komentarzy z waszej strony, chcemy znać wasze opinie! To nas bardzo motywuje ;3
Po drugie.
Jeśli chcecie podawajcie w komentarzach swoje blogi, na każdy zajrzymy ;3
Po trzecie.Przypominamy jest nas dwie ;3 Od teraz będziemy się podpisywać odpisując na komentarze czy pytania. Tusiak i Malikowa.
Czwarte.
ANKIETA. Jeśli nie chce ci się komentować, to chociaż naciśnij, że czytasz i nie komentujesz, PROSIMY. ;) (ANKIETA PO PRAWEJ STRONIE U GÓRY BLOGA)
Kończymy przynudzać ;* Mamy nadzieję, że i ten rozdział komuś się spodoba. To do następnego ;3

Darcy


- Boże moje oczy! Czemu nie zasłoniłam tych głupich rolet?!- warknęłam.

Kiedy chciałam wstać, poczułam, albo raczej nie poczułam ręki. W ogóle nie mogłam nią ruszać. Pierwsze co wpadło mi do głowy było to, że ją sobie obezwładniłam przez sen. Ale zaraz uświadomiłam sobie, że to głupie i po prostu mi zdrętwiała. Musiałam ją rozruszać. Najpierw próbowałam ruszać palcami, aż w końcu udało mi się zgiąć dłoń. ''Boże jak to łaskocze!'' Po dziesięciu minutach śmiania się i prób rozprostowania dłoni, odzyskałam czucie.

Pamiętam jak kiedyś koleżanka z sąsiedztwa rzuciła zieloną zabawką na moje drzewo- nie miałam bladego pojęcia, dlaczego to zrobiła- i myślałam, że to ufoludek. Trwałam w tym przekonaniu przez tydzień, bo następnego dnia zobaczyłam na niebie helikopter sterowany przez mojego kuzyna, więc myślałam, że to statek kosmity. Miałam bardzo bujną wyobraźnię. ''I w sumie mi to zostało...''

Po tym, stwierdziłam, że muszę się umyć, bo śmierdziałam, jakbym maraton przebiegła, co oczywiście było rzeczą niemożliwą. Może trochę przesadzałam, ale to mi dawało motywację do działania. Kiedy znalazłam się w łazience, spojrzałam na wannę. Pomyślałam, że pewnie szybko bym z niej nie wyszła, więc został mi prysznic. Szybko rozebrałam się i wskoczyłam po ciepły strumień wody. 

Po około piętnastu minutach nie waliło ode mnie zdechłym kotem, byłam czysta oraz ubrana. Czyli wyglądałam jak cywylizowany człowiek. Co świadczyło o tym, że mogłam spokojnie zejść na dół zjeść śniadanie. Mój posiłek składał się z miski, zimnego mleka i musli.

Oczywiście nie mogłam tego zjeść normalnie, ponieważ leżałam na kanapie, z nogami na oparciu i oglądałam program zwierzęcy. W sumie, to ten program był bardzo ciekawy. Najbardziej zainteresowały mnie kociaki pijące mleko z miski. Zawsze byłam ciekawa jak to jest, a teraz miałam szansę to wypróbować. Dobrze, że nikogo nie było w domu. Mimo wszystko rozejrzałam się jeszcze wokół siebie, aby upewnić się, że nikt mnie nie podglądał. Spojrzałam na miskę i przechyliłam ją delikatnie. Trochę poleciało mi na język, a reszta na podłogę. ''Zajebiście.''

- Dziecko co ty robisz?- usłyszałam głos rodzicielki i szybko odwróciłam się w jej stronę.
- Mama?! Co ty tutaj robisz, przecież..- zacięłam się- Myślałam, że cię nie ma- ''Ale wtopa.'' Pewnie byłam już czerwona na całej twarzy. A do tego miałam koka.
- To lepiej nie myśl, nie jesteś w tym dobra- westchnęła.
- Dzięki mamuś- mruknęłam i odstawiłam naczynie na stół.
- A właśnie, chciałabym z tobą o czymś ważnym porozmawiać.
- No słucham- przejechał dłonią po twarzy i spojrzałam na nią.
- Do sąsiadki przyjechał syn i...
- Mamo daj sobie spokój, spokojnie będę wychodziła, rozmawiała z innymi ludźmi w moim wieku i nie będę aspołeczna- wyrecytowałam to co zawsze mi powtarzała- Tylko mnie z nikim nie swataj, okey?
- Już dobrze, dobrze- wywróciła oczami- Masz chłopaka?- ''Ale z niej dociekliwa kobieta.''
- Skąd takie pytania?- uniosłam brwi.
- No, bo jeśli chciałabyś się coś dowiedzieć, może o pierwszym razie czy coś…- zakrztusiłam się powietrzem. ''Nie wiem czy to możliwe, ale tak było.''
- A skąd wiesz, że już go nie miałam?- uśmiechnęłam się.
- Co?!- wytrzeszczyła oczy.
- Co?!- powtórzyłam.
- Co, co?!
- No co?!- wstałam.
- Uprawiałaś już sex?!- prawie, że pisnęła.
- A kto tak powiedział?!- spojrzałam na nią dziwnie. ''Tak mamo, besztam cię.''
- Ty. Przed chwilą!- wyrzuciła ręce do góry.
- A niee- machnęłam dłonią i walnęłam się na kanapę- Tylko żartowałam.
- Dziecko, ja zawału przez ciebie dostanę!
- Mamo mam dziewiętnaście lat do cholery jasnej! Przeprowadzasz ze mną tą rozmowę co rok. Nie powiem ci z kim się całowałam czy ilu miałam chłopaków. Odpuść wreszcie- spojrzałam na nią błagalnie.
- No widzisz, to skoro cię męczę co rok, to w końcu mogła byś powiedzieć- ''Boże mamo nie dobijaj mnie, proszę.''
- JA IDE NA GÓRĘ!- szybko wstałam i przeszłam na schody- Nie mam zamiaru rozmawiać o tych sprawach!

To było żenujące. Na szczęście już się skończyło. Byłam pewna, że przeprowadzimy taką rozmowę jeszcze nie raz, nie dwa. To było po prostu okropne.

Musiałam się przewietrzyć. Stwierdziłam, że pozwiedzam trochę okolicę, odwiedzę moje miejsca, które znalazłam podczas wakacji. Znowu wspominałam. ''Co mnie dzisiaj na to wzięło?''

***

Nogi mi już z dupy odpadały, musiałam usiąść. ''Błagam, dajcie mi tu jakąś ładną ławeczkę.'' Jak na zawołanie, parę metrów dalej stała nówka, nie śmigana. ''Albo raczej nie siadana... Mniejsza o to.'' Wszystko mnie bolało, ale to nie znaczyło, że brakowało mi energii. Po raz pierwszy w życiu, chyba się wyspałam.

- Wracam do domu, napiję się herbaty i będę leżeć na kanapie, oglądając telewizję- mruknęłam do siebie pod nosem. ''Ale się rozleniwiłam.''

Podczas powrotu podsłuchałam rozmowę małych dziewczynek. Zachwycały się nowym wyglądem Kena i Barbie. Myślałam, że tam jebnę. Słyszałam, jak mówiły jeszcze, że muszą jutro iść na plac zabaw, bo dobudowali nową zjeżdżalnię. 

Dużo nowych rzeczy tutaj zrobili. Dwie nowe lalki i zjeżdżalnia. Choć dla mnie zawsze najlepsze zostaną schody. Te czasy kiedy się zjeżdżało na poduszce, ze schodów, albo na barierce. Mi tam nie potrzebne były luksusy.

''Ja tak bardzo szybko chodzę, czy tak wolno myślę?'' Nie mam pojęcia, ale doszłam w pięć minut z parku oddalonego o około osiemset metrów, do domu. A dla mnie był to nie lada wyczyn, ponieważ zazwyczaj chodziłam wolniej niż żółwia.

Od razu po wejściu do domu poszłam nastawić wodę na herbatę. Przebrałam się w jakieś luźne dresy i wróciłam do salonu. Prawie bym usnęła, gdyby nie gwizdek czajnika. W sumie to dobrze, że go miał, bo dom by poszedł z dymem. Jako, że nie mogłam ponownie usnąć, zaczęłam tańczyć. ''Chociaż nie wiem czy to co robiłam zasługuje na miano tańca.''

Nagle przypomniałam sobie o sytuacji z poranka. Natychmiast przeszukałam dom i krzyknęłam parę razy upewniając się czy nie było mamy. Wolałam uniknąć kolejnej wpadki.

Dwie małe dziewczynki ze spaceru, wdarły mi się nieproszone w myśli. Przez nie nagle miałam ochotę pobawić się lalkami. Niestety żadnych nie miałam, więc pozostała mi schodowa zjeżdżalnia. 

Pogłośniłam muzykę, wzięłam poduszkę i skierowałam się na korytarz. Wdrapałam się na górę i zaczęłam zjeżdżać. Znowu poczułam się jak pięciolatka. ''Nie musisz się przejmować niczym, nie myślisz, że ci się coś stanie, nie zastanawiasz się czy coś zrobić czy nie, po prostu działasz.'' To było właśnie najlepsze w dzieciństwie.

Zjeżdżałam kilka razy i za każdym razem chciałam zrobić to ponownie . Już byłam w połowie schodów, jak nagle kogoś zauważyłam. Straciłam kontrolę i spadłam na sam dół. Ostatnie co widziałam, to zaskoczonego z bananem na twarzy, chłopaka o czarnych włosach. Reszty nie dane było mi zobaczyć, bo wszystko zaczęło mi wirować i nagle nastała ciemność.


Louis


- Spier...- wysyczałem, wyłączając ten cholerny budzik.

Matko, ale mnie łeb bolał. ''Co ja wczoraj robiłem?'' 

- Szedłem do Stana- powiedziałem sam do siebie.

Przyszedłem jako pierwszy. Potem przyszło jeszcze z dziesięć, albo piętnaście osób. Parę meczów w piłkarzyki- oczywiście wygrałem ja, bo jestem nie pokonany, jakiś denny film, głośna muzyka, jedno piwo, drugie, potem barek rodziców Stana... ''I film mi się urwał.'' Musiała być dobra impreza. Muszę się dopytać co wczoraj się działo. Zaraz, ale czemu mój budzik dzwo... 

- Dzisiaj ja miałem zawieść dziewczyny do szkół. Cholera! Jestem już trzeźwy? Tak, marzenie- zacząłem gadać jak jakiś psychol.

''Spokojnie, spokojnie. Wdech, wydech.'' Zlazłem z łóżka, ubrałem się w jakieś przypadkowe ubrania i obudziłem dziewczyny. "Fizzy i Charlie same się przygotują, ale bliźniaczki..."

***

- Louis pomóż mi!- błagała Phoebe trzymając w rączkach bluzkę.
- Już, już- uśmiechnąłem się, mimo wielkiego bólu głowy.


Skończyłem ubierać Daisy i podszedłem do drugiej siostry.


- Louis, ale te skarpetki są różne...-skarżyła się pierwsza.

- Ustanowisz nowy trend w grupie- westchnąłem i złapałem się za łeb. "Kac morderca, nie ma serca


Ubrałem obie i zeszliśmy na dół. Dzięki Bogu Charlotte zrobiła śniadanie. Jeden problem był z głowy.


Zacząłem przekopywać szafkę z lekami. Parędziesiąt pudełek z tabletkami, lecz nie przeciwbólowymi, jakieś cztery opakowania z paczuszkami do tych spraw. "Wiem już gdzie szukać, tak na przyszłość". Jakieś syropy, bandaże, woda utleniona i wreszcie tabletki przeciwbólowe. Szybko chwyciłem pudełeczko i wyciągnąłem blaszkę. Wziąłem chyba ze trzy kapsułki, popijając je wodą.


- Louis zaraz się spóźnimy!- krzyknęła Fizzy, a ja myślałem, że zaraz umrę. ''Dziewczyno ja mam teraz wyczulone nerwy! Nie drzyj się na mnie!''
- Już idę..- wysapałem. Jak najszybciej umiałem ubrałem się i wyleciałem z domu.


Wziąłem parę głębokich oddechów. Odpaliłem samochód i ruszyliśmy. Starałem się tak przepisowo jechać, jak jeszcze nigdy w życiu. Teraz najmniejszy błąd mógł spowodować, że zrobiłoby się nieciekawie. Kiedy już wszystkie dziewczyny znalazły się w szkołach, odetchnąłem trochę. Ruszyłem spod szkoły Charlotte i skierowałem się do domu.

"Kurwa was tu brakowało?!" Na zajezdni czaiła się policja i wyłapywała samochody! 

- Pas?! Jest. Prędkość?! Ok. Nie wzbudzaj podejrzeń, spokojnie- westchnąłem i zacisnąłem dłonie na kierownicy.

Przejechałem spokojnie obok nich, starając się zachować opanowanie. Ale odetchnąłem dopiero, kiedy znalazłem się na podjeździe.

***

Walnąłem tyłek na kanapę i zacząłem przelatywać między kanałami. Powieki stawały się coraz cięższe. ''Nic dziwnego po takiej dawce tabletek przeciwbólowych...'' W pewnym momencie pogrążyłem się w śnie.


Szedłem korytarzem jakiegoś budynku. Trudno mi było określić, nie kojarzyłem go za bardzo. Albo po prostu nie przyjrzałem się wcześniej. Nie było tu żadnych drzwi. Cały czas goniłem przed siebie mając nadzieję, że kogoś spotkam, albo znajdę wyjście. ''Boże ale ten korytarz jest długi...'' Nagle zauważyłem kogoś...
- Hej poczekaj!- krzyknąłem i zacząłem biec za nieznaną mi osobą. 

Miała długie blond włosy, po czym stwierdziłem, że to chyba dziewczyna. Kiedy podbiegłem do niej i złapałem ją za ramię, ona nagle wyparowała. Kurwa normalnie jak żarcie zostawione na stole, kiedy Niall jest w domu. I znowu zostałem sam jak palec. 

- Dobra pasowałoby się stąd jakoś wydostać, prawda? Kogo do cholery ja o to pytam?!- westchnąłem i znów zacząłem błądzić po korytarzach. 

Nagle zobaczyłem masywne, brązowe drzwi...


- Lou, Lou..
- Co?- wyjąkałem i spojrzałem spod przymkniętych oczu na osobę, która raczyła przerwać moją drzemkę.
- Pójdziesz ze mną na lody?- uśmiechnęła się Daisy.
- A jak bardzo chcesz iść?- westchnąłem, siadając prosto i przecierając twarz dłońmi.
- Bardzoooo- zaczęła przeciągać "o". Znałem ją, to oznaczało, że to było teraz jej największym marzeniem.
- Już dobrze, pójdę z tobą. Zapytaj się sióstr czy nie chcą iść, a ja się ubiorę- ziewnąłem i zanim skończyłem, małej już nie było w pokoju. "Jak można mieć tyle energii?"

Leniwie wstałem i ruszyłem do przedpokoju. Spojrzałem na telefon. Było już południe. ''Co kac robi z człowiekiem...'' Ubrałem kurtkę i buty. Kiedy siostrzyczka zeszła na dół, zaraz za nią podbiegła Phoebe. Najwidoczniej tej też się lodów zachciało. Pomogłem im się ubrać i ruszyliśmy do cukierni. Była na końcu naszej ulicy, więc piętnaście minut drogi, bardzo leniwym chodem. W mojej obecnej sytuacji zejdzie z tym zapewne jeszcze dłużej, ale trudno. Obie złapały mnie za ręce i zaczęły wesoło iść przed siebie.

2 komentarze:

  1. Super :) Naprawdę fajny rozdział ;** Lou rozwala system, naprawdę super piszecie. Macie talent :) Życze weny i do następnego <333
    Wpadniecie i skomentujecie ?
    http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już zaczęłam czytać tylko skomentuje już pod ostatnim postem jak dojdę ;3 Dzięki za miłe słowa! Naprawdę dziękuję! <3 Tusiak.

      Usuń